Kraje Ameryki Łacińskiej stały się nowym epicentrum COVID-19. W ostatnich dniach dzienny wskaźnik śmiertelności w Brazylii jest najwyższy na świecie. Gdy koronawirus pojawiał się w kolejnych krajach przewidywano, że najmocniej ucierpi Afryka. Jesteśmy teraz w zupełnie innej sytuacji, bo to Ameryka Łacińska cierpi najbardziej.

Najbardziej ucierpią biedni, ponieważ często niemożliwe jest zachowanie dystansu społecznego i znalezienia opieki zdrowotnej. Niestety pomimo statystyk kraje Ameryki Łacińskiej stopniowo luzowały obostrzenia i blokady. Wiele osób obawia się, że ten ruch nastąpił zbyt wcześnie i doprowadzi do większej liczby zakażonych i zmarłych. Epidemia w Peru, Brazylii, Meksyku i innych krajach Ameryki Łacińskiej nie została opanowana.

PERU

Pierwszy przypadek osoby zarażonej ogłoszono 6 marca w Limie, stolicy kraju.  Wydawało się, że szybko wprowadzone obostrzenia zmniejszą zasięg rozprzestrzeniania się wirusa. Szczególnie starano się ochronić tereny dorzeczy, miast i wiosek Puszczy Amazońskiej. W Peru najbardziej narażeni byli nie tylko starsi, chorzy i biedni, lecz także ludność rdzenna, która zamieszkuje dorzecze Amazonki.

Nałożona blokada miała uchronić kraj przed wybuchem epidemii. Jednak dla wielu ludzi był to wybór: zaryzykuj wyjście i zarób na leki oraz jedzenie lub zostań w domu i bądź głodny. W dużych miastach ludzie, którzy z dnia na dzień pozostali bez pracy, a zatrudnieni byli nielegalnie musieli radzić sobie sami. Wielu z nich postanowiło nielegalnie przemieścić się do swoich rodzinnych miejscowości i wsi.

Już 11 dni od momentu potwierdzenia pierwszego przypadku w Limie ogłoszono, że wykryto koronawirusa u pierwszej osoby w północno-wschodnim regionie Loreto. W ciągu kilku tygodni szpital w Iquitos, największym amazońskim mieście w kraju, był przepełniony. Ludzie leżeli na matach lub siedzieli na krzesłach. Podłączano ich do tlenu, którego szybko zabrakło. Ludzie umierali z powodu braku tlenu. Krewni poszukiwali ratunku i próbowali kupować butle z tlenem, jednak dwie prywatne firmy zajmujące się dystrybucją buli z tlenem, podniosły ceny z około 150 dolarów na 1 000. Państwo obiecało dostarczyć brakujące rzeczy, niestety do miasta można przylecieć samolotem lub przypłynąć rzeką.

Ogromną rolę w pomaganiu mieszkańcom Puszczy Amazońskiej pełni Kościół. To misjonarze, misjonarki, kapłani i siostry zakonne z Peru, osoby świeckie organizowali wsparcie dla potrzebujących. Od zapewnienia jedzenia, po dostawy butli z tlenem, a nawet produkcję tych butli. Zbiórki na pomoc organizowane były w wielu krajach.

Zapewniano jedzenie, gdy rząd obiecał pomoc, ale nie dotarł z nią na czas. Kwarantanna trwała, a ludzie próbowali zdobyć jedzenie. Łatwiej było na wsi, w mieście ludzie musieli czekać na pomoc. Taka sytuacja trwa nadal. Kościół prowadzi zbiórki i pomaga.

Sytuację związaną z wprowadzeniem obostrzeń wykorzystują ludzie, którzy pracują w nielegalnych kopalniach. Zmniejszony nadzór to dla nich okazja do zwiększenia zarobków i pozyskania siłą nowych terenów oraz wpływów. Ich obecność to też zagrożenie dla mieszkańców kolejnych wiosek. Podobnie nielegalni drwale, pracujący przy wycince drzew w Puszczy.

BRAZYLIA

Jair Bolsonaro, prezydent Brazylii określał pojawienie się koronawirusa, jako „małą grypę”. Nie podjęto szeregu działań, które mogłyby zmniejszyć liczbę chorych i zmarłych. Jego postawa doprowadziła do dwukrotnej zmiany ministra zdrowia. Jednego pozbawiono urzędu, drugi sam zrezygnował, po tym jak otwarcie nie zgadzał się z prezydentem na temat walki z COVID-19. Bolsonaro podkreśla, że ochrona gospodarki jest najważniejszym zadaniem, a nie działania zmniejszające rozprzestrzenianie się wirusa, mimo że bilans ofiar błyskawicznie rośnie i przeraża. Prezydent Brazylii jest byłym wojskowym, jego decyzje idą bardziej w kierunku dyktatury. Jest zdania, że wszyscy będą zarażeni, mocniejsi przeżyją, a słabi umrą, a kraj musi iść do przodu, więc trzeba dbać o gospodarkę. Brak radykalnych działań i konflikt na linii prezydent-ministrowie zdrowia doprowadziły do poważnych konsekwencji.

Brazylia jest rozwijającym się krajem z powszechnym problemem ubóstwa i niedofinansowaniem służby zdrowia, do której dostęp jest nierówny i zależny od rejonów oraz zamożności. Kraj ten stoi na granicy upadku i krachu finansowego. Wprowadzenie obostrzeń gwałtownie spowolniło gospodarkę. Mimo powszechności dostępu do opieki zdrowotnej, biedni i mieszkańcy Puszczy Amazońskiej nie mają możliwości korzystania z niej. Ponad połowa Brazylijczyków mieszka w rejonach, w których nie ma wystarczającej liczby łóżek na intensywnej terapii, a to jest kluczowe przy leczeniu cięższych przypadków COVID-19.

Według przekazywanych danych w początkowej walce z koronawirusem skupiono się na profilaktyce i leczeniu ludzi bogatych oraz z zagranicy. Gdy wirus przeniósł się na kolejne osoby i zaczęły chorować biedni, sytuacja zaczynała robić się tragiczna. Niestety dotarł on do odizolowanych miast i wsi. Mieszkańcy tych rejonów, podobnie jak w Peru, otrzymują pomoc od Kościoła.

Prezydent zniósł obostrzenia. Chce, żeby wszystko zaczęło funkcjonować. Mimo, że dzienna liczba zakażonych jest coraz wyższa od czerwca otwarto część fabryk, sklepów i galerii handlowych. Po 14 dniach od otwarcia gospodarki okaże się, jak rozwinie się sytuacja. Czy liczka zakażonych wzroście jeszcze gwałtowniej? Z 6 na 7 czerwca w ciągu 24 godzin zmarło 1 382 osób. Sytuacja jest bardzo tragiczna.

MEKSYK

Prezydent Meksyku, Andrés Manuel López Obrador, otworzył gospodarkę i zniósł wiele ograniczeń. Od początku czerwca ulice Meksyku są zatłoczone, ludzie wracają do swoich zajęć i obowiązków, nie noszą maseczek. Eksperci obawiają się, że wirus nie został opanowany, a otwarcie gospodarki, doprowadzi do jeszcze większej liczby osób zmarłych. Według analizy przeprowadzonej przez The New York Times rząd meksykański nie informuje o prawdziwej liczbie zakażonych. Prezydent podkreśla, że należy wracać do normalności, wznawiać życie społeczne, gospodarcze i kulturalne, ale ostrożnie. Doktor Hugo López-Gatell, epidemiolog, pisarz i ekspert od chorób zakaźnych, od 2018 roku szef Podsekretariatu Zapobiegania i Promocji Zdrowia w Sekretariacie Zdrowia, zaznacza, że łagodzenie obostrzeń było stopniowe. Jednak złagodzenie ograniczeń następowało w momencie, gdy dzienna liczba zakażonych i zmarłych była bardzo wysoka. 3 czerwca ogłoszono 1092 zgonów, co jest do tego dnia największą dzienną liczbą ofiar. Łączna liczna zmarłych do 4 czerwca wynosiła 12 545 osób.

Personel medyczny pracuje bardzo intensywnie, do granic możliwości. Szpitale są wypełnione chorymi, a w wielu miejscach ludzie nie mają łatwego dostępu do służby zdrowia. Kwestionuje się zdolność systemu do kontynuowania pracy w takim tempie przez czas nieokreślony. Tym bardziej, że to tutaj wskaźnik osób zarażonych na koronawirusa wśród pracowników służy zdrowia był jednym z najwyższych na świecie. Miało to negatywne konsekwencje dla samych pracowników, jak i pacjentów.

opr. M.T.

Więcej informacji na temat obecnej sytuacji w krajach misyjnych znajdziesz tutaj: misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc/

Źródła:
Wiadomości od ks. Sławomira Drapiewskiego
www.news.un.org
www.thenewhumanitarian.org
www.aljazeera.com
www.theguardian.com
www.aa.com.tr
www.nytimes.com
www.reuters.com
www.thelancet.com