Drodzy Ofiarodawcy,
pozdrawiam z bardzo upalnego Tbilisi. Koronawirus jest nadal. Decyzje rządu – szczególnie zarządzenia zakazu gromadzenia skupisk – zostały objęte wysokimi mandatami. Obywatele Gruzji, na początku nie bardzo wierzyli w konsekwencje łamania dyrektyw i lekceważyli je, ale kiedy posypały się pierwsze mandaty, poważniej zaczęli podchodzić do rzeczywistości i przestrzegać obowiązujących przepisów. W pomieszczeniach i w środkach transportu obowiązuje noszenie masek. Spora ilość placówek usługowych jest już otwarta, ale wiele z nich ze względu na bardzo małą ilość klientów pozostaje bez utargu. Pozamykane granice zahamowały biznes turystyczny, hotele i restauracje pozostają niemal puste, choć proponuje się turystykę wewnętrzną. Targowiska i bazarki są otwarte, przy wejściu sprawdzana jest temperatura. Klientów jest niewiele, bo ceny są dość zawyżone. Można zrozumieć sprzedających, chcą nadrobić zaległości. Ludzie z wiosek przyjeżdżają do miast, próbując sprzedać produkty z upraw, ale już nie tak często jak przed ogłoszeniem pandemii. Próbują sprzedać cokolwiek, ale ludzie nie kupują dużo. Państwo, aby pomóc swoim obywatelom w uiszczeniu opłat za usługi komunalne, wydało rozporządzenie, w którym podaje, że ta część obywateli, która zużywa mniej niż 200 kW energii miesięcznie i 200 m³ gazu ziemnego, przez okres trzech miesięcy będzie zwolniona z opłat. Jest to dość duża pomoc.
Z naszej siostrzanej strony pomoc udzielana jest na różny sposób. Przyjmujemy na kilka dni przyszłych studentów, którzy przyjeżdżają do stolicy na egzaminy. Wiemy, że nasze wsparcie musi być trochę inne, skupiamy się na dożywianiu. Jedynie tyle możemy zrobić. Pomagamy zaledwie kilku rodzinom. W tym czasie szczególnie otaczamy troską starszych. Są osoby chore, które pukają do naszych drzwi, a których nie znamy, ale nie zostawiamy ich. Pomagamy im przy zakupie lekarstw i produktów spożywczych. Wśród osób, które wspieramy jest p. Eteri, starsza kobieta, zapewniamy jej lekarstwa i produkty żywnościowe. Żyje z synem i jego rodziną bardzo biednie. P. Eteri (na zdj. z wnuczką Natalią) ma poważne problemy sercowo-naczyniowe, miesiąc temu dostała jakąś dziwną alergię, konsultacja z lekarzem odbywa się telefonicznie.
W tej chwili u nas w domu jest pani Eugenia z wioski pod Akhalitskhe, z dużą raną do kości. Siostra Anna zawozi ją codziennie do szpitala na oczyszczenie rany, kroplówkę i zmianę opatrunku. Koszty leczenia są wysokie. To ciężki przypadek. Żylaki zostały zaniedbane, rany się pootwierały i doszło do zakażenia. Jest już o wiele lepiej. Lekarz daje nadzieję. Dzisiaj widać już nowy naskórek na nogach, wcześniej to było czarne miejsce. Pani Eugenia może się poruszać choć z trudnością, powinna więcej leżeć. W ciągu dnia jej buty czy kapcie są zmieniane przynajmniej dwa razy… bo przemakają od wysięku z ran. Jest świetną kucharką i daje nam kulinarne lekcje jak np. zrobić gołąbki w liściach winogronowych, prawdziwe ciasto francuskie i przeróżne sałatki.
Sytuacja zapewne ulegnie zmianie i trudno przewidzieć co będzie. Pisząc to, przychodzi mi myśl pełna nadziei, że ludzie, żyjący tutaj, bardzo gościnni, serdeczni i życzliwi, otworzą się kreatywnie na zaistniałą sytuację. Spojrzą krytycznie na dzisiejszy stan i podejmą właściwe decyzje, zarówno na szczeblu państwowym jak i tym podstawowym – rodzinnym, i te ustalenia wpłyną na przyszłość tego kaukaskiego kraju. Dziękuję, że pamiętacie o nas. Do usłyszenia.
s. Małgorzata Pietruszczak
Tbilisi, Gruzja
Więcej o sytuacji w krajach misyjnych i udzielanej pomocy w ramach kampanii COVID19 – POMOC znajdziesz tutaj: misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc/