Malawi to prawdopodobnie jeden z ostatnich krajów afrykańskich, w którym potwierdzono pierwsze przypadki zakażeń wirusem Covid-19. Dokładnie w czwartek, 16 kwietnia rząd podał informację o pierwszych pozytywnych testach. Już chyba niemal cała Afryka mierzy się z problemem nowego wirusa. Obecnie źródła oficjalne w Malawi podają, że  17 osób jest zakażonych, w tym 2 osoby zmarły (dane wg Ministerstwa Zdrowia w Malawi). Jedna z osób zakażonych mieszka w Nkhotakota, gdzie pracuje polski misjonarz, salezjanin ks. Józef Czerwiński.

Ks. Józef informuje nas, że szczególnie trudna sytuacja jest w Republice Południowej Afryki, Zimbabwe, Tanzanii i Kenii. Z wiadomości, które przekazują mu współbracia wynika, że w Zimbabwe lekarze i pielęgniarki strajkują. Nie przyjmują ludzi do szpitala. Ludzie leżą przed szpitalem, a ci bardzo chorzy umierają.W Malawi nie ma jeszcze wielu potwierdzonych przypadków zachorowań na koronawirusa. Jednak w kraju długo nie prowadzono testów, bo nie były dostępne. Dopiero od niedawna zaczęto je przeprowadzać. Nie wiadomo, ile osób zarażonych jest wirusem. Malawi biorąc przykład z sąsiednich krajów, również wprowadziło środki bezpieczeństwa. Od 23 marca zamknięto wszystkie szkoły i uniwersytety, zakazano masowych zgromadzeń (ponad 100 osób), nakazano mycie rąk, utrzymywanie odpowiedniego dystansu i używanie masek na twarz. 14 kwietnia malawijski rząd ogłosił kolejne szerokie obostrzenia, jako środek powstrzymujący dalsze rozprzestrzenianie się wirusa. Tzw. „blokada” miała rozpocząć się w sobotę 18 kwietnia i potrwać21 dni.Obostrzenia są bardzo szczegółowe i wprowadzają wiele utrudnień i problemów dla wszystkich. Od godziny 19.00 do 6.30 rano ustalono godzinę policyjną, zakaz spotykania się w grupie powyżej 5 osób, zamknięto większość sklepów i targów poza tymi, gdzie sprzedawana jest żywność, ale skrócono godziny ich otwarcia. Niewskazane jest przemieszczanie się. Podczas zgromadzeń religijnych może być maksymalnie 50 osób i każdy musi zachować dystans fizyczny 2 metrów od innych osób. Prezydent Malawi Peter Mutharika właściwie prosił, żeby zostać w domu.

Nie jest łatwo wprowadzić w życie w malawijskiej rzeczywistości te ograniczenia, bo większość społeczeństwa żyje z dnia na dzień, trudniąc się drobnym handlem albo małym biznesem. Blokada w kraju może oznaczać dla nich i ich rodzin głód. Północ kraju, zamieszkana w większości przez plemię Tumbuka, odrzuciła te restrykcje. Tysiące drobnych handlowców w miastach Mzuzu i Blantyre wyszło na ulice, aby zaprotestować przeciwko wprowadzonym ograniczeniom. Wielu z nich miało tabliczki z napisem: „Wolelibyśmy umrzeć z powodu korony niż z głodu”. Malawi to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, rząd nie stać na pomoc pieniężną swoim obywatelom o niskich dochodach. Trudną sytuację podkreśla również ks. Józef: „Nadal bardzo dużo ludzi jest na ulicach, na targach. Oni na tym zarabiają. Jeżeli to się zamknie, to odetniemy im możliwość do zarabiania jakiś małych pieniędzy czy utrzymywania się. Dodatkowo nękają nas bardzo wyłączenia prądu, to również uderza w małe, prywatne firmy”. Sytuacja jest trudna. Sąd Najwyższy w Malawi wydał siedmiodniowy nakaz zakazujący rządowi wprowadzenia 21-dniowej blokady krajowej z powodu koronawirusa, ze względu na negatywne skutki dla najbiedniejszej części społeczeństwa, która pozbawiona zostałaby jakichkolwiek środków do życia.

Na południu kraju, w miastach Blantyre i Zomba, rozpoczął się strajk lekarzy i pielęgniarek. Od 21 kwietnia strajkują lekarze już w całym kraju. To kolejny problem w Malawi w obliczu pandemii – słaby system opieki zdrowotnej. Personel szpitali protestuje, bo nie mają wyposażenia ochronnego. Z tym problemem zmaga się m.in. szpital w Nkhotakota. „Katolickie pielęgniarki, które tam pracują, narzekają bardzo, że jeśli będzie dużo przypadków, to nie są w stanie pomóc, bo nie mają jak. Brakuje rękawiczek, fartuchów, brakuje maseczek. Rząd powiedział, że postara się to wszystko sprowadzić, zaopatrzyć, ale kiedy to będzie? Zobaczymy.” – mówi misjonarz. „W sobotę rano byłem w szpitalu, razem z jedną pielęgniarką, gdyż dwóch katolików jest chorych. Jeden ma złamaną nogę, drugi ciężką malarię. Wtedy jeszcze nie było stwierdzonego przypadku zachorowania na koronawirusa w Nkotakota. Przestrzegaliśmy przepisów, czyli rękawice i maseczki na twarz. Dałem im komunię i wyspowiadałem ich. Potem, ciekawa rzecz, jeszcze dwóch innych pacjentów poprosiło mnie z kościoła anglikańskiego, żeby się nad nimi pomodlić. To pomodliliśmy się razem.”

Jak mówi ksiądz Józef Czerwiński,również kościół stara się podporządkować wprowadzanym obostrzeniom i wprowadza je tak dalece jak można. Trudne do zastosowania są ograniczenia dotyczące ilości osób. „Całe święta Wielkanocne spędziłem w Matiki, czyli tam gdzie w lutym była duża powódź. Mieliśmy trochę problemów z kontrolowaniem ilości ludzi podczas liturgii w Wielką Sobotę oraz w niedzielę. Ale myślę, że to normalne. Dużo ludzi przyszło. Sytuacja była dosyć dziwna. Odpowiedzialni za liturgię wpuścili tylko 100 ludzi do kościoła, bo taki jest przepis, reszta stała na zewnątrz. Ale nikt nie protestował. Wszystko odbyło się dosyć dobrze. Teraz mamy ograniczenie do 50 osób w kościele, wiec to będzie wyzwanie. Jutro mam spotkanie z przedstawicielami rady parafialnej, będziemy dyskutować, jak to wszystko zrobić, żeby nie było problemów. Staramy się przestrzegać przepisy, które są podane.” Misjonarz wspomina też o trudnościach spowodowanych epidemią na placówce misyjnej:„Szkoły oraz inne instytucje są zamknięte i parafia nie prowadzi żadnych programów ewangelizacyjnych. To jest już nakaz biskupów. Tak więc nie mamy rekolekcji oraz nauk przygotowawczych do chrztu, pierwszej komunii św. oraz bierzmowania. Zostały odwołane chrzty katechumenów w Wielką Sobotę i przesunięte na inny termin. Mówi się o szukaniu nowych innowacyjnych sposobów ewangelizacji np. on-line. To nie jest takie proste, gdyż nauki on-line wymagają sprzętu oraz dobrego połączenia, a to nie zawsze tu działa.” Zauważa, że duże skupiska ludzi są w dalszym ciągu na rynkach i przy drogach, a już nie przy kościołach czy centrach młodzieżowych.„Jak wpływać na młodzież jeśli nie można z nią przebywać ani prowadzić żadnych zajęć?” Stawia pytanie misjonarz. Ograniczenia mają dla placówki jeszcze inny wydźwięk – spadek przychodów parafialnych oraz w konsekwencji problemy z wypłatami dla katechetów oraz innych pracowników parafialnych. Ksiądz Józef wie, że nie może zostawić ich bez środków do życia.

Na placówce na razie nie ma problemu ze środkami dezynfekującymi. „Tych profesjonalnych dezynfekujących niestety nie było i nie ma. Używamy zastępczych tzn. szare (niebieskie) mydło oraz Jik (środek dezynfekujący z chlorem).”Misjonarz na razie nie widzi w swoim regionie problemów z brakiem żywności, bo rozpoczął się proces zbiorów.Ludzie, którzy posiadają swój kawałek ziemi na chwilę obecną są w stanie wyżywić rodzinę. Jest kukurydza, jest ryż. Cena jest jednak wysoka. Również w buszu, na wsi ludzie rozpoczęli żniwa, także na razie żywność jest. Z biegiem czasu jeśli wirus się rozprzestrzeni i zaatakuje bardziej, na pewno pojawią się również potrzeby dla ludzi chorych dotkniętych tą epidemią i pozbawionych środków do życia. Oni na pewno będą potrzebowali pomocy.

Więcej na temat obecnej sytuacji w krajach misyjnych znajdziesz tutaj: https://misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc/

opr. Iwona Błędowska

Źródła:
Wiadomości i nagrania od ks. Józefa Czerwińskiego SDB
https://www.aljazeera.com/news/2020/04/malawi-high-court-blocks-coronavirus-lockdown-200417184430403.html
https://qz.com/africa/1840687/malawi-court-blocks-coronavirus-lockdown-to-protect-the-poor/
http://covid19.health.gov.mw
zdjęcie – AFP