Rola mężczyzn w kulturze afrykańskiej jest bardzo ważna, bo to głównie z ich zdaniem każdy się liczy. To oni w pierwszej kolejności w domu spożywają posiłki, przed kobietami i dziećmi. Patrząc jednak na tę zambijską rzeczywistość, można dostrzec, że często nie spełniają swojej roli jako mężowie i ojcowie.

Wybierają łatwiejsze życie, często upadając przez swoje słabości. Gdyby mogło być inaczej i stawaliby na wysokości zadania, to nie byłoby potrzeby zakładania takich miejsc, jak nasze Ciloto. Dzieci miałyby w domach zapewnione wszystkie podstawowe potrzeby. Jedzenie, ubranie, a już szczególnie bezpieczeństwo i akceptację.

Obraz ojca w większości zambijskich rodzin, to obraz kogoś nieobecnego. To osoba, która ma problem alkoholowy i przebywa codziennie w pobliskim barze. Siłę, którą mógłby spożytkować na uczciwą pracę, przeznacza często na łatwiejsze zdobycie pieniędzy poprzez kradzieże. Równie często nadużywają jej do bicia swoich najbliższych. To mężczyźni, którzy nie walczą o swoje rodziny i z łatwością je zostawiając, zakładają kolejne. Uciekają w zupełnie inne miejsce Zambii. Obraz zambijskiego ojca to widok mężczyzn, siedzących w grupkach, którzy nie robią nic produktywnego całymi dniami. To musi rodzić w nich ogromną frustrację, że nie mogą zmienić nic w swoim życiu.

Czy zawsze tak jest? Nie, bo jest wielu, którzy starają się otworzyć swój mały biznes przez handel, budownictwo, rolnictwo, rzemiosło czy transport publiczny. Szukają stałej pracy na farmie, czy w rybołówstwie.

Od momentu przyjazdu do Ciloto, widzę jak bardzo obserwują mnie chłopcy. Sprawdzają nieustannie moją siłę fizyczną i pracowitość. Widzę, jak bardzo jest to ważne, czy poświęcam im swój czas. Widzę, jak bardzo potrzebują tej akceptacji, czasami braterskiego/ojcowskiego przytulenia i powiedzenia im, że są wartościowi i ważni. Często jest tak, że muszę odłożyć swoje obowiązki od razu i dać im swój czas. Poświęcić tę chwilę i próbować rozwiązać ich problem. Powiedzenie „Idź, nie mam dla Ciebie czasu” może skutkować tym, że za chwilę już nie spotkam ich w Ciloto, a śpiących na ulicy z butelką kleju.

Czy człowiek może dać coś, czego sam wcześniej nie otrzymał? Przecież tak łatwo kogoś ocenić, nie znając jego historii życia. A oni po prostu zachowują się właśnie tak, jak ich ojcowie. Bardzo cieszę się, gdy widzę zmiany w chłopakach, w małych rzeczach. Czasami jak mnie naśladują, jak chodzą dumni i pełni radości, kiedy ich spryskam swoimi perfumami, czy oddam swój żel pod prysznic lub czegoś nauczę.

Wierzę, że kiedyś będą mieli w sobie tę wewnętrzną męską siłę, aby sprostać wyzwaniom życia, które przed nimi. Pierwszy krok mają już za sobą, walcząc ze swoimi uzależnieniami. Bardzo budującym jest też patrzeć, jak księża czy opiekunowie towarzysząc chłopcom w Ciloto, realnie wpływają na ich życie. Dając im dobry przykład, wskazując jakimi wzorcami i wartościami należy się kierować, aby w przyszłości być dobrym i szczęśliwym ojcem.

 

Radek Kozakiewicz
Makululu, Zambia