Mam 22 lata, jestem na ostatnim roku informatyki w Institut Technique Don Bosco. Mieszkam u krewnych. Jeden z moich wujków jest cieślą, drugi nauczycielem, a kolejni ciocia i wujek pracują w urzędzie i często nie ma ich w domu. Mam trzy siostrzenice, którymi w czasie wolnym się opiekuję.

Ojca nie znałem. Mama o nim nie mówiła. Prawdopodobnie zostawił mamę, kiedy tylko powiedziała mu, że się urodzę. Myślę, że już dawno nie żyje. W dzieciństwie dużo chorowałem. Wychodziłem z jednej infekcji i łapałem kolejną. Bardzo ciężko przechodziłem każde przeziębienie, malarię i inne choroby. Myślałem, że po prostu tak się dzieje, bo nie dojadaliśmy, a mama wciąż szukała pracy. Ona też wciąż była wątła. Pamiętam jak siadała na ziemi i nie mogła wstać. Kiedy miałem 8 lat zachorowała tak poważnie, że straciła włosy. Bardzo się wtedy o nią martwiłem. Po kilku tygodniach dolegliwości zmniejszyły się, że wstała z łóżka. Stopniowo nabierała sił. Mówiła, że czuje się lepiej. Pewnego wieczoru zauważyłem jak bierze garść tabletek. Miała trudności, by je przełknąć. Gdy mnie dostrzegła, krzyknęła, bym natychmiast położył się spać. Nie było jeszcze późno, ale posłusznie wykonałem polecenie mamy. Jako dziecko nie wiedziałem nic o wirusie, o którym dorośli nie rozmawiali przy mnie.

W 2010 roku nastąpił ostry nawrót choroby mamy. Pojechała do szpitala, ale na krótko. Jej stan wciąż się pogarszał. Pamiętam ten dzień; zdawałem egzamin CEP w szkole podstawowej. Miałem tylko 10 lat, gdy odeszła z tego świata… Było ciężko. Chciałem uciekać, ale nie miałem dokąd.

Dzisiaj znam przyczynę moich i mamy chorób. Prawdopodobnie śmiertelnym wirusem zaraził ją ojciec. Jakiś czas temu poszedłem do szpitala w Yaounde zbadać krew. Po otrzymaniu wyników dowiedziałem się, że jestem HIV+ i od urodzenia nosicielem wirusa. To z pewnością cud, że przeżyłem tak długo bez leków. Muszę z tym żyć do końca, ale obecnie jestem pod stałą kontrolą lekarską i raz w miesiącu chodzę do kliniki po leki. Państwa wsparcie ratuje moje życie.