Historie matek chorych na AIDS są różne. Jednak łączy ich to, że są opuszczone, biedne i potrzebują pomocy. Niejednokrotnie zarażone przez męża, który potem znika z domu.  

 

Pierwsze oficjalnie zanotowane przypadki zarażenia wirusem HIV w Etiopii ogłoszono w 1986 roku. Choroba bardzo szybko rozprzestrzeniała się, szczególnie w dużych miastach. Gęstość zaludnienia, warunki życia i brak świadomości choroby przyczyniła się do gwałtownego wzrostu liczby zakażonych. Szacuje się, że do 2009 roku 1,1 miliona Etiopczyków żyło z wirusem HIV. Etiopia, która zmagała się z suszami, konfliktami zbrojnymi i głodem musiała jeszcze zmierzyć się ze śmiertelnym wirusem. Kraj miał ograniczone możliwości budowy szpitali, przychodni, leczenia i edukowania społeczeństwa. Możliwość epidemii była realnym problemem. Pod koniec lat 90. rząd przy wsparciu organizacji ONZ uruchomił program przeciwdziałający wirusowi HIV i AIDS. W ciągu 10 lat udało się znacznie zmniejszyć rozprzestrzeniania się choroby i około 50% zarażonych otrzymało pomoc medyczną. Jednak ludzi potrzebujących pomocy jest jeszcze bardzo wiele.

Nowe zarażenia wirusem HIV występują przeważnie wśród dziewcząt i młodych kobiet. Obecnie procent zarażonych i chorych na AIDS wśród kobiet jest wyższy niż u mężczyzn, wynosi 63%. W ostatnich latach funkcjonuje profilaktyczny program rządowy, który ma zapobiegać nowych zakażeniom, chronić nienarodzone dzieci w razie, gdy kobieta jest chora, zapewniać leki dla nosicieli. Jednak pomoc dociera głównie do dużych miast. Nie wszyscy ją otrzymają. Mogą też zostać skierowani do placówek medycznych, w których brakuje leków lub za wszystko trzeba zapłacić. Dużym problemem jest też brak świadomości i odpowiedzialności osób chorych. W Dilla s. Helena pomaga szczególnie matkom chorym na AIDS. Zapewnia im wartościowe jedzenie i jeśli potrzeba to stara się dostarczyć też lekarstwa.

Historia jedna z wielu

Jedna z kobiet opowiedziała s. Helenie Kamińskiej swoją historię. Prosi żeby nie pokazywać jej twarzy ani nie ujawniać jej imienia. Jednak chce przestrzec inne kobiety i pokazać problem z jakim zmaga się wiele kobiet w Etiopii. Ma około 40 lat i od kilku lat jest chora na AIDS. O chorobie dowiedziała się przypadkiem. Miała męża, dwójkę dzieci i była w trzeciej ciąży. Podczas comiesięcznych badań w przychodni, pielęgniarki kazały jej poczekać na ławce. Przestraszyła się, że coś dzieje się z dzieckiem. Po pewnym czasie wezwali ją do gabinetu. Pielęgniarka chodziła od jednej do drugiej ściany. Było widać, że jest zdenerwowana. Wreszcie podsunęli jej kawałek papieru. Na nim był wynik pozytywny na obecność wirusa HIV.

– Pociemniało mi w oczach. W głowie miałam mętlik. Pojawiło się pytanie: Co będzie dalej? – wspomina ten moment.

Wyszła z gabinetu przestraszona, niepocieszona i bez żadnej porady. Poszła do męża, który był w pracy. Kiedy weszła do jego biura, pokazała mu wynik. Była zła. Wiedziała, że to mąż ją zaraził. Pobiegła do domu. Dopiero po kilku dniach on przyznał się do winy. Zdradzał żonę. Zaraził siebie, a potem żonę. Po tym wydarzeniu starał się być opiekuńczym ojcem i mężem. Przychodził z pracy, pomagał w domu. Wykonywał te zajęcia, które normalnie należą do obowiązków kobiety. Był troskliwy i łagodny. Tak było do porodu. Kobieta urodziła chłopca. W szpitalu poradzono jej, aby nie karmiła niemowlę piersią, bo jest zdrowe, nie jest nosicielem wirusa HIV. Była to dla niej bardzo dobra wiadomość. Z drugiej strony kolejny problem, bo był to dla nich dodatkowy wydatek. Duży jak na ich możliwości finansowe. Musieli kupować mleko dla niemowląt, na które nie było ich stać. Mąż zaczął awanturować się, kłócił się o wszystko, zaczął pić. Po pewnym czasie wyprowadził się z domu. Kobiecie poradzono, żeby poszła do sióstr salezjanek na szczepienia dla dziecka. Tak trafiła na placówkę misyjną. Przychodziła raz w miesiącu. Gdy nabrała zaufania, opowiedziała swoją historię. Siostry pomogły jej, dały mleko dla dziecka i fafę, żeby cała rodzina miała co jeść. W tej chwili chłopiec ma 10 lat. Siostry salezjanki dalej udzielają tej rodzinie wsparcia. Kobieta wie, że to pożywienie, które otrzymuje, wzmacnia jej organizm. Ta pomoc i nadzieja, że jest ktoś kto się nią opiekuje, trzyma ją przy życiu. Mąż nie wrócił do niej. Kiedyś tylko dowiedziała się, że żyje z jakąś kobietą w innym mieście. Nikt nic więcej nie wie. Kobieta przychodzi po fafę co sobotę. Często jest smutna, więc siostry starają się ją pocieszać i wspierać. Jej córki chodzą do szkoły na placówce misyjnej. Ma nadzieję, że jeszcze kilka lat będzie mogła żyć i wychowywać dzieci. Nie chce osierocić swoich córek i syna. Warto wspierać te heroiczne kobiety, które się nie poddają. To historia jednej z wielu kobiet, matek chorych na AIDS.

– Warto im pomagać, by nie osierociły swoich dzieci. Wspierać je, żeby nie poddawały się w trudnościach. Pocieszać, aby zaufały Bogu i innym ludziom, którzy starają się dawać im wsparcie. Chciałam podziękować tym wszystkim, którzy nam pomagają, bo tylko w ten sposób możemy pomóc najbardziej potrzebującym. Zapewniam o naszej codziennej modlitwie. Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim chorym na AIDS i tym którzy im pomagają – wyjaśnia s. Helena.

Dołącz do kampanii FAFA dla DILLA.

Magdalena Torbiczuk