Urodziny, święta, powitania czy pożegnania. Tutaj każda okazja jest dobra, by ją celebrować specjalnym ciastem. Tort jest tutaj symbolem wszelkiego rodzaju świąt. Z tortem się tańczy, śpiewa, karmi, przemawia przed zjedzeniem.
Osoba prowadząca celebrację ma za zadanie wskazywać jej właściwy kierunek. Zaczyna się od uroczystego wejścia z tortem. Za każdym razem wygląda to inaczej. Jednak zawsze jest muzyka.
Grupa gości porusza się w rytm muzyki, trzymając wspólnie tort, krocząc powoli w stronę osoby obchodzącej swoje święto. Tutaj muzyka ma znaczenie. Jest wiele piosenek o torcie i urodzinach.
Kiedy tort dosięgnie miejsca /znajdzie się przed jubilatem, prowadzący wskazuje odpowiednie osoby, które razem z najważniejszą osobą wieczoru będą ten tort kroić. Wyznaczone osoby trzymają się za ręce, tworząc „linę”, którą łączy nóż, którym będzie krojony specjalny przysmak. I wtedy zaczyna się śpiew, a z nim pląsanie wszystkich w rytm piosenki i powolne krojenie tortu, „kata keki” (co znaczy krój tort). Gdy tort zostanie pokrojony, przewodnik wyznacza osoby, które mają za zadanie się nawzajem nakarmić. Tu zaczynamy śpiewać “lisza keki” (czyli nakarm tortem).
Po zakończeniu powyższych aktywności każdemu z gości zostaje przydzielona porcja słodyczy.
Piękne prawda?
Ta tradycja zostanie ze mną na zawsze!
Urodziny są tu szczególnym dniem. Każdy chce docenić dar życia jubilata. W moim przypadku też tak było. Jeszcze nigdy, nikt nie pozwolił mi świętować tak uroczyście moich urodzin.
Rodzina, bo tego tutaj doświadczam najbardziej. Tort z dedykacją, dmuchanie świeczek na pizzy, bukiet kwiatów, chłopcy oblewający mnie wodą, Msza Święta w mojej intencji, śpiew “sto lat”, miliony serdecznych i pełnych miłości słów wypowiedzianych w moją stronę.
Czuję się tutaj kochana!
Mimo moich chęci dania miłości każdej i każdemu, kogo spotykam, myślę, że przez te 9 miesięcy pobytu w Kenii, dostałam jej znacznie więcej niż sama byłam w stanie dać.
Dom jest tam, gdzie serce twoje.
Dom to nie budynek mieszkalny, ale ludzie tworzący wspólnotę.
Tutaj widzę to bardziej.
Ogarnia mnie wdzięczność, za każdą przyszywaną mamę, babcię, siostrę, ojca, dziadka, brata, wujka, synów…
Kocham to miejsce, tych ludzi, to mój dom…
W dniu urodzin przychodzi refleksja: Jak mam się rozstać z miejscem, które dało mi tak wiele?
Jak się pożegnać?
Do widzenia? Do zobaczenia? – Ale czy to zobaczenie kiedykolwiek nastąpi? Nie takie przez WhatsApp, ale znowu na żywo? Czy przyjdzie mi znowu celebrować z nimi kolejne urodziny?
Rok od moich poprzednich urodzin minął tak szybko…
Aż trudno uwierzyć, że rok temu na szlaku na Giewont spotkałam dwóch włóczykijów, którzy przypomnieli mi, że warto ryzykować.
Gdzie byłabym teraz, gdyby nie te spotkania?
Kocham cię życie!
Takim jakie jesteś, takim jakim Bóg mi je dał.
Kocham moje imię i nie zamieniłabym go na żadne inne.
Chce być światłem dla wszystkich, którzy stracili nadzieję…
Wierzę, że kolejny rok mojego życia będzie jeszcze lepszy i jeszcze bardziej szalony!
Bo z Bogiem na pewno się uda!
Dominika Kłeczek
Nairobi, Kenia