Gdy zaczęło się bombardowanie Kijowa, z trwogą zdecydowaliśmy się, aby uciekać do wioski nieopodal naszego miasta. Musieliśmy to zrobić, bo mieszkaliśmy na 22 piętrze wieżowca. I choć nasz budynek nie znajduje się w centrum miasta, to jednak odgłos bombardowania i strach nie pozwolił nam na dłuższe tam przebywanie.

Z początku myśleliśmy, że potrwa to kilka dni i wrócimy do swojego mieszkania. Sytuacja jednak uległa pogorszeniu i 10 marca wraz z córką, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy, zdecydowałyśmy się opuścić, tak drogą naszemu sercu Ukrainę. Z Kijowa pojechałyśmy pociągiem do Lwowa. We Lwowie przeżyłyśmy szok, widząc ogrom ludzi, uchodźców z innych miast, z Kijowa, Charkowa i innych miast. Ze Lwowa, przy pomocy wolontariuszy, dotarłyśmy do granicy polsko-ukraińskiej, a następnie do Przemyśla. Potem przyjechałyśmy do Warszawy i trafiłyśmy do was, do waszego Ośrodka Misyjnego.

Dziękujemy, że udzieliliście nam pomocy i mogłyśmy się u was zatrzymać. Już od dłuższego czasu w Warszawie mieszka nasz dalszy krewny i mamy nadzieję, że wkrótce znajdzie nam jakieś mieszkanie. Bardzo tęsknimy za mężem i teściami, z którymi on w tej chwili przebywa i nimi się opiekuje.

Anastasija

Anastasija (44 lata) i jej córka Sofia (17 lat) przyjechały do nas z Kijowa 11 marca. Na Ukrainie pozostał mąż Anastasij. W sercu kobiety jest gorycz z powodu wojny i rozstania. 16 marca Anastasija wraz ze swoją córką Sofiją pojechały do mieszkania, które znalazły tu w Warszawie, niedaleko naszego Ośrodka Misyjnego. Chwała Bogu!