Każdy z nas jest dzieckiem. Każdy przeżył etap dzieciństwa, który pozostawił w jego pamięci mnóstwo różnych wspomnień. Wszyscy mamy swoją historię.

Pamiętasz czasy swojego dzieciństwa? Pamiętasz kiedy jeszcze nie było smartfonów, internetu, komputerów? Pamiętasz kiedy największą frajdą były popołudnia spędzone z sąsiadami na prostych zabawach? Gra w chowanego, ganianego, klasy… A wyznacznikiem dobrej zabawy były brudne ciuchy i powrót do domu, gdy się ściemniało. Piękne chwile, wspaniałe wspomnienia, dużo wolnego czasu – beztroski okres. Wtedy wszystko wydawało się proste.

Ja swoje pamiętam właśnie tak. Z biegiem czasu wszystko się trochę zmieniło, również dzieciństwo wygląda inaczej. Każdy to wie.

Jednak w Sudanie Południowym czas się zatrzymał…

Każdego ranka, kiedy jechaliśmy na msze, mijaliśmy mnóstwo dzieci ubranych w niebisko-żółte mundurki, zmierzające na zajęcia do szkoły. Dla nas to normalny widok, przecież każdy musi się uczyć, jednak tutaj taką możliwość mają tylko nieliczni.

Obok naszych uczniów dostrzegłam maluchy, które prawdopodobnie nigdy nie pójdą do szkoły. Często ich rodziców nie stać na to, aby zapewnić im odpowiednią edukację. Jest to jeden z głównych powodów, jednak nie jedyny.

Tutaj rodzice obarczają swoje pociechy od najmłodszych lat różnymi obowiązkami. Głównie zajmują się młodszym rodzeństwem. Pięciolatka trzymająca na rękach rocznego brata, to widok powszechnie znany. Rodziny są wielodzietne, więc często to dzieci wychowują dzieci. Innym, częstym zajęciem jest zajmowanie się krowami.

Brak wody w domach zmusza rodziny do przynoszenia jej ze studni, która czasami oddalona jest o kilka kilometrów. Obraz dzieci dźwigających wiadra pełne wody też jest zupełnie normalny. Chłopcy starają się sprzedać na ulicach różne, drobne rzeczy, aby w ten sposób wesprzeć najbliższych. Widok dzieci w brudnych, podartych, często za dużych ubraniach to codzienność. Tutaj nikt nie patrzy na to, jak wygląda.

Silną kulturę Sudańczyków można dostrzec na czołach chłopców. Kilka grubych, poziomych blizn ciągnących się po całej długości czoła. To ślad po rytuale naznaczenia dwunastoletnich lub trzynastoletnich chłopców z plamienia Dinka – ukazuje moment, kiedy chłopiec staje się mężczyzną. Podczas tego wydarzenia nie mogą oni okazać jakiejkolwiek słabości, żadnego grymasu na twarzy.

Dziewczynki są wydawane za mąż nawet już w wieku trzynastu lat. Wymieniane są one za krowy. A tym, którzy są odsyłani do zajmowania się bydłem, usuwa się sześć dolnych zębów.

Dzieciństwo kończy się szybciej, niż powinno, a granica pomiędzy nim, a dorosłością, jest niemal niezauważalna.

Pomimo tego, że codzienność często nie jest dla nich łaskawa, dzieci potrafią się cieszyć z drobnych rzeczy. Doceniają możliwość nauki, czas który mogą spędzić z przyjaciółmi na przerwie w szkole. Zabawki zrobione z plastikowych butelek, latawce z reklamówek znalezionych wśród śmieci, leżących na każdym kroku. Są wdzięczne za każdą okazaną dobroć. Potrafią się śmiać, ale czasem też posprzeczać, sprzeciwić, złościć się i smucić. Są małymi łobuziakami, które chcą jak najlepiej przeżyć ten czas. Potrafią patrzeć z ufnością w przyszłość, która dla nich często jest niepewna i nieznana.

Pomimo wszystkich trudności, jakie tam dostrzegałam, widziałam w nich prawdziwą radość, a ich oczy były często przepełnione dziecięcym szczęściem.

 

Kamila Cięciara,
Tonj, Sudan Południowy