W dniach 3 – 5 września 2021 roku na Kaczorach odbyło się spotkanie wolontariuszy Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, którzy wrócili ze swojej misji rocznej 2020/2021. Wyjazd był okazją do wspólnego spotkania, ale też do podsumowania pracy wolontariuszy oraz omówienia zadań i obowiązków, radości i trudności podczas posługi na placówkach misyjnych.

Poniżej relacja Julii Walach ze wspólnego spotkania na Kaczorach:

Bosco siódemka- tak się nazwaliśmy w ubiegłym roku, kiedy jako okruchy wolontariuszy z naszej formacji zaczęliśmy przygotowywać się do wylotów. Od tego czasu minął rok – pierwsze emocje towarzyszące Mszy św. z posłaniem i nadaniem krzyży, ostatnie wspólne chwile w Warszawie, a potem każde z nas udało się w swoją stronę świata. Zambia, Kenia – kierunki były ograniczone, a jednak trafione w każdym, najmniejszym calu. Po tym czasie zupełnie przemienieni wróciliśmy znów na Mazury i ogłosiliśmy Kaczory „naszym miejscem spotkań”. Pogoda nie zawiodła, sceneria znów zrobiła niesamowite wrażenie i na krótką chwilę zapomnieliśmy o rzeczywistości.

Każde z nas po kolei zabierało resztę wolontariuszy wraz z Iwonką i księdzem Jackiem w swój misyjny świat i dzieliło się doświadczeniem. Przez chwilę znów wraz z Asią biegałam po boisku w Mansie, pomagałam odkryć karty memories z dziećmi ulicy, a potem przygotowywałam ważne wydarzenia. Ola z Moniką zabrały nas do Makululu, w którym z piekarnika dochodził zapach pieczonego chleba, chłopcy przychodzili pochwalić się świeżo złowionym szczurem, cerowaliśmy skarpetki i pilnowaliśmy obowiązków szkolnych. Przy opowieściach Kuby leciały wióry – prosto ze stolarni w Bosco Town, drużyny piłkarskie spóźniały się na mecze i treningi, a Dominika opowiadała o dzielnicach slumsów w Nairobi i codzienności z chłopcami ulicy.

Tyle czasu spędziliśmy rozdzieleni tysiącami kilometrów, a relacje między nami i tak zacieśniały się na tyle, by przez ten weekend czuć się znów jak w domu u rodziny. Sielski klimat pozwolił nam na chwilę przenieść się w wymiar zrywanych rankiem borowików, nocnych kąpieli w jeziorze i długich opowieści, anegdotek, trudności i przygód. Masa śmiechu i radości. Po takim czasie, planach i marzeniach trzeba było pomyśleć też o obowiązkach. Wspólnie udało się ustalić ramowy plan tegorocznej formacji, spotkań, prezentacji.

Może i zakończyliśmy swój wolontariat w tym roku, ale SOM pozostanie częścią naszego życia jeszcze długo.

Wypoczęci, wdzięczni i zrelaksowani – pozdrawiamy!

Julia Walach
pracowała w Mansie, w Zambii