W niedzielę na miesięczny wolontariat misyjny do Zambii poleci Krzysztof Król. Będzie pomagał na placówce salezjanów w Kazembe.

Krzysztof ma 24 lata. Pochodzi z Tychów – małego niepozornego miasta obok Katowic. Idąc w ślady braci skończył liceum im. Norwida, zdał maturę i dostał się na studia. Wybór kierunku nie był oczywisty. „Chciałem w końcu oderwać się od rodzinnej ścieżki edukacji i wyjechać na akademię morską w Gdyni. Miałem wizję – pewne marzenie żeglowania po wodach i poznawania lądów. Takie pragnienia małego chłopca ciekawego świata. W taki sposób z początkiem września rozpocząłem studia na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, na kierunku mechatronika. Lubię mówić, że marzenia zostały odłożone w czasie, żeby nie powiedzieć „porzucone”. Studia jak studia – średnie, dlatego przerwane na przełomie piątego i szóstego semestru. Wkrótce dziwnym i nieznanym mi biegiem wydarzeń przyszło mi pracować w PWC, gdzie pracuję do teraz”.
Krzysztof dokłada wszelkich starań, żeby jego życie nie było związane jedynie z pracą. Stara się wykorzystać wolne chwile tak, żeby aktywnie zażywać świeżego powietrza. Wyjeżdża na rower, wychodzi na dłuższe spacery i spotyka się z przyjaciółmi. Przyznaje, że to są te bardziej normalne formy rekreacji. Do tych mniej powszechnych należy łucznictwo, odpoczywanie na wysokości w koronach drzew i dawno już niepraktykowana walka na miecze piankowe (dopowiada: „cokolwiek by nie mówić, walczyć bez przeciwnika ciężko”).

Skąd pomysł na wolontariat misyjny? Odpowiada: „jeżeli chodzi o moją decyzję na temat wolontariatu – cóż, po prostu padła. Potrzebowałem w końcu oderwania się od znanej rzeczywistości. Myślę, że była to jedna z manifestacji tego małego chłopca, który tak bardzo chciał żeglować po morzach. Teraz zaś myślę, że jest to okazja powrotu do Boga. W każdej relacji potrzebna jest świeżość, a w tej relacji z Panem jestem teraz zastały. Nie oczekuję od niego cudów, przeciwnie – to On pragnie cudów z mojej strony. Jeden mam już za sobą – zebranie się i pierwszy wyjazd do Ośrodka Misyjnego. Każdy dzień przybliża mnie więc do wylotu do Zambii. Co się tam wydarzy? Ufam, że coś pięknego. Wiem jednak, że będzie to trudne.

W Kazembe do którego wyjeżdża Krzysztof, znajduje się placówka salezjańska. Misjonarze prowadzą tam parafię, oratorium oraz szkołę stolarską, za którą odpowiada ks. Jacek Garus. W grudniu w Don Bosco Youth Center, czyli oratorium, w dzieci i młodzież mogą uczestniczyć w obozie wakacyjnym. Wolontariusz pomoże w  organizacji zajęć podczas w oratorium oraz w bieżących pracach na placówce.