Od niespełna 20 lat pomagamy najbiedniejszym dzieciom i młodzieży w zdobywaniu edukacji i zaspokajaniu podstawowych potrzeb. To tysiące historii podopiecznych, którzy otrzymali wsparcie.

Listy misjonarek i misjonarzy, którzy widzieli ludzi żyjących w skrajnej biedzie, poruszały serca. Opisywali oni smutne twarze wygłodzonych dzieci, proszących o możliwość pójścia do szkoły. Czytając je, trudno uwierzyć, że dzieci mogą unieść na swoich barkach tyle cierpienia. Czy można wtedy pozostać obojętnym? Sygnały o bardzo trudnej sytuacji sierot i biednych dzieci docierały do Ośrodka Misyjnego. Ówczesny dyrektor, ks. Stanisław Rafałko, poszukiwał sposobu pomocy. Właśnie program Adopcja na Odległość był jednym z pierwszych jego pomysłów. Podczas pomocy duszpasterskiej we Włoszech, zobaczył choinkę, na której zamiast bombek, były zawieszone zdjęcia dzieci z krajów misyjnych. Każdy mógł podejść, zabrać jedną kartkę i podjąć się opieki duchowej i materialnej nad tymi dziećmi. Wkrótce potem, 1 kwietnia 2001 roku, wystartowaliśmy z programem Adopcja na Odległość pod hasłem: „Dajmy dziecku szansę nauki”.

Pierwsi podopieczni

Jednym z pierwszych misjonarzy, który podjął się prowadzenia Adopcji na Odległość, był ks. Józef Gotter. Misjonarz pracował w Kazembe i opiekował się głównie sierotami. Wspierał też dziewczęta, które wcześnie zostały matkami, by po urodzeniu dziecka mogły kontynuować przerwaną naukę. Ks. Józef zżył się z miejscowymi ludźmi, oni nazywali go shikulu, w języku bemba oznacza to dziadek.
W jednym z przesłanych listów, ks. Józef pisał: „Przygotowałem nową listę sierot do adopcji razem ze zdjęciami. Wszystko czeka w Inspektorii na okazję, gdy ktoś pojedzie na urlop. W kopertę włożyłem kilka pozdrowień i podziękowań od dzieci. (…) Nie wiem, czy mój list do Opiekunów Adopcyjnych napisany na Boże Narodzenie doszedł. Na wszelki wypadek dołączam kopię (…). Dzięki temu, że dzieci ze szkoły podstawowej nas mało kosztują, możemy niejednym pomóc w szkołach średnich”.
Koordynacja programu wyglądała wtedy zupełnie inaczej niż obecnie. Misjonarze pisali listy ręcznie, a zdjęcia robili aparatem analogowym. Przygotowane materiały adopcyjne przekazywali tym, którzy lecieli na urlop do Polski. Do dziś zdarza się, że misjonarze prowadzą korespondencję tradycyjną.

Pomoc trwa

Program najpierw obejmował poszczególne dzieci, a następnie w miarę rozwoju całe grupy, klasy szkolne, szkoły itd. Uśmiech dzieci, które otrzymały pomoc, był bezcenny. Nasi podopieczni mogli zjeść do syta, uczyć się alfabetu, pisania i czytania oraz odważnie marzyć.
Ksiądz Jerzy Szurgot bardzo szybko zaczął prowadzić program Adopcji na Odległość w Zambii. W jednym z listów pisał: „Zaczął się w Zambii rok szkolny, więc opłaciliśmy szkołę tym, którzy byli na liście oraz umieściliśmy w szkołach ponad 40 dzieci – sierot, którymi się tu opiekujemy (…) Do tego kupiliśmy im buty, poszyliśmy mundurki i wyposażyliśmy ich w zeszyty i inne przybory szkolne. Dzieci naprawdę się cieszą, że mogą wraz z innymi ‘szczęściarzami’ iść do szkoły i się uczyć. Dziękuję w ich imieniu Wam wszystkim – za dobrą robotę i wsparcie. Później znów się odezwę, jak znajdę więcej czasu. Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich Was wszystkich bardzo serdecznie i życzę Wam stałej opieki Bożej i Wspomożycielki, z Bogiem”.

W Polsce do pomocy dołączało coraz więcej osób. Tak zaczęła się tworzyć Misyjna Rodzina Księdza Bosko.
„Wtedy nawet nie śniłem, że to się tak rozwinie. Dzięki temu programowi wiele dzieci ubogich stanęło na nogi i dostało szansę na lepsze życie, godne człowieka. Jest to zasługa przede wszystkim naszych Dobrodziejów, którzy tak hojnie włączyli się i nadal się włączają w tę formę pomocy. Zawsze byłem i jestem im wdzięczny” – wspomina po latach ks. Stanisław.

Adopcyjne cuda

Obecnie program wspiera ponad 7 800 Opiekunów Adopcyjnych. Otworzyli swoje serca na potrzeby najbiedniejszych. Modlimy się w ich intencji i dziękujemy za pomoc. Cieszymy się, gdy doświadczają cudów: „Chciałabym opowiedzieć o cudzie Adopcji na Odległość. Przystąpiłam do programu Adopcji w intencji, aby moja córka mogła doczekać się swego potomstwa. Córka od kilku lat żyje w małżeństwie i nie może mieć dzieci. I proszę sobie wyobrazić, kilka dni temu otrzymałam wiadomość od córki, że jest w ciąży. Głęboko wierzę, że jest to cud Adopcji na Odległość.”

W 2019 roku pomoc otrzymało 13 331 uczniów i 75 seminarzystów salezjańskich. Spośród nich 392 ukończyło w zeszłym roku szkołę zawodową, techniczną lub uczelnię wyższą i się usamodzielniło.

Zachęcamy do śledzenia aktualności i cyklu „Adopcja na Odległość. Prezent na cały rok”.