Ksiądz Jerzy Szurgot dotarł na placówkę misyjną w Rundu. Po wielu tygodniach oczekiwań, najpierw na samolot do Afryki, a następnie na możliwość przekroczenia granicy z Zambii do Namibii, misjonarz przeszedł kwarantannę i rozpoczął pracę misyjną. Tak opisuje ostatni etap podróży:

14 października wczesnym rankiem po Mszy Świętej i małej kawie wyruszam z br. Walterem do Livingstone. Droga raczej urozmaicona, a ruch na drogach jeszcze nieduży. W Livingstone jesteśmy już o 12.20 i bez zatrzymywania się jedziemy w kierunku Sesheke do granicy z Namibia do Katima Mulilo. Po mniej więcej 40 km tuż za Kazungula, droga się psuje, usiana jest mnóstwem dziur w asfalcie. Tak jest przez około 80 km. Pokonujemy ten odcinek w około 4 godziny. Na granicy jesteśmy już o godzinie 16.00 i zaraz po przejściu granicznym w Zambii, podjeżdżamy do granicy z Namibią w Katima Mulilo. I tu zaczynają się małe problemy z moim paszportem oraz z pozwoleniem na prace na terenie Namibii w Rundu.  Z Katima Mulilo przyjechała s. Barbara, aby mnie ewentualnie zabrać do nich. Br. Walter w międzyczasie wraca do Sesheke, aby szukać dla siebie noclegu. Ja z s. Barbarą czekam, co dalej, przepuszczą mnie czy nie, bo ciągle debatują nad moim paszportem. W końcu doszli do wniosku, że ja muszę szukać noclegu w Sesheke, a s. Barbara ma wrócić do Katima Mulilo, bo granica o godzinie 18.00 jest już zamknięta. Dzwonimy do br. Walter. Jadę z nim i nocujemy na plebani w Sesheke. Kolejnego dnia zaczynamy tę samą procedurę na granicy. Wypełniam odpowiednie druki, zabierają mój paszport i czekam. Dookoła wielki harmider, olbrzymia ilość ciężarówek po obu stronach czeka na pozwolenie na przekroczenie granic. Okazało się, że przyszły nowe wytyczne z góry, dlatego każdy spieszył się, aby opuścić granicę. W międzyczasie tutejsi urzędnicy dzwonią do urzędu imigracyjnego w Rundu i po konkretnych wyjaśniających rozmowach po obu stronach w końcu doszli do porozumienia, że pozwolenie na prace, które otrzymałem dwa lata temu jest ważne. Poinformowano mnie, że będę mógł przekroczyć granicę i udać się do miejsca przeznaczenia. Ponieważ jest to czas epidemii COVID-19 są pewne obostrzenia i aby przejechać granicę muszą być spełnione warunki. Muszę mieć wykonane badania, ale okazało się, że Namibia nie bierze pod uwagę tych, które ja miałem wykonane. Czekamy. W końcu otrzymujemy wiadomość, że przyjedzie ambulans i zawiezie mnie do wcześniej wybranego przez urzędników hotelu i mam odbyć siedmiodniową kwarantannę na własny koszt. Po dyskusjach otrzymuję zgodę na odbycie kwarantanny u sióstr. Potem musiałem przejść badania na COVID-19 i wtedy dopiero mogę jechać na placówkę misyjną. Czekam w dalszym ciągu na potwierdzenie mojej wizy.

W Rundu trwa rozbudowa placówki misyjnej. W planach jest powstanie oratorium. Możesz pomóc wspierając Projekt 573

oprac. M.T.