Październikowe spotkanie dla niektórych z wolontariuszy było tym pierwszym. Cały czas jesteśmy na etapie poznawania się oraz swoich historii, które popchnęły nas w kierunku Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego.
Piątkowy wieczór spędziliśmy na zabawach integracyjnych i długich rozmowach w kawiarence. Sobota przyniosła nam sporą dawkę praktycznych informacji. Historie z Puszczy Amazońskiej ks. Sławka Drapiewskiego, zambijskiej wioski ks. Jacka Garusa i krótka lekcja języka portugalskiego (muito obrigado ks. Sławku) to tylko niektóre z punktów (napiętego!) programu.
Wieczorem, w trakcie adoracji Najświętszego Sakramentu czytaliśmy listy od wolontariuszy z całego świata, którzy nie tak dawno siedzieli, tam gdzie my, na drewnianych ławkach w kaplicy. Ich pierwsze wrażenia po przyjeździe do placówek, trudności na jakie (już) zdążyli się natknąć oraz liczne rady przeplatały się anegdotami z dalekich krain. Chociaż nie poznałam nikogo z nich i są dla mnie tylko imionami połączonymi z jakimś miastem, to poczułam z nimi dziwną więź. Każdy z tych listów pokazał, że wyjazd na misje jest realny. Kto wie, może za rok to ja będę pisać kilka słów z jakiegoś odległego miejsca, dodając otuchy przyszłym wolontariuszy?
Niedzielę rozpoczęliśmy Mszą świętą (jak to mówi moja mama „jak Pan Bóg przykazał”). Po śniadaniu Dominika Kłeczek opowiadała o 11-miesięcznym pobycie w Kenii, o blaskach i cieniach pracy wolontariusza i o tym, jak ważny jest brak oczekiwań i otwartość na nieznane. Następnie na kolejne kilkadziesiąt minut musieliśmy porzucić własne strefy komfortu, aby wspólnie z dziewczynami z zespołu Campo Bosco nabrać dystansu do siebie i wzbić się na wyżyny kreatywności. Liczne zabawy oraz układy taneczne pozostawiły po sobie pustkę w naszych żołądkach, więc z radością powędrowaliśmy na niedzielny obiad. A co potem? Potem zostały nam tylko pożegnania i oczekiwanie na listopadowe spotkanie.
Chociaż jesteśmy dopiero na początku swojej drogi formacyjnej, to z miesiąca na miesiąc marzenie o wyjeździe powoli przechodzi z fazy planu w realizację. Wolontariat z dala od domu zaczyna wypełniać nie tylko wyobraźnię, ale również naszą rzeczywistość, zasypując nas pytaniami o wytrwałość i słuszność podejmowanych decyzji.
Julia Kowalska
uczestniczka październikowego spotkania