Wydęty brzuszek, dziurawe buty, koszulka nawet nie zszyta, ale pozwiązywana, kąpieli od wielu dni brak.

Widzę na markecie grupkę dzieciaków z oratorium. Szukam miotły. Od kiedy to wiedzą, towarzyszy mi cała zgraja. Są tak dumni, że znaleźli, że wydaję 5 kwacha, na kiepską miotłę. Nie ma szans, że dziecko z wioski odmówi pomocy. Zamiatają sami w oratorium, myją, w domu noszą wiadra z wodą. Wystarczy, że położę miotły na ziemi. Tak są nauczeni z domu. Od małego mają na sobie duże odpowiedzialności. Pytam się jednej 10- letniej dziewczynki, czemu przyszła z kilkumiesięczną siostrą na plecach? – „Bo moja mama ma wtedy czas na pranie.”– odpowiada. Mamy tu najczęściej zostają same ze wszystkimi zadaniami rodziców.

Ok 17:00 oratorium przenosi się na ulicę lub targ. Chodzą w tą i tamtą, łowią śmieci z rynsztoku – butelki, kartony, dziurawe wiadra. Robią z nich zabawki. Uczą się walczyć o swoje, chłopcy biją się, kradną. Dziewczynki niestety najczęściej nie reagują na robioną im, jakąkolwiek krzywdę.

Domki są najczęściej ciemne i małe – to nie zachęca, żeby siedzieć w środku. Najczęściej mama też jest do późna w pracy. Czasem po prostu nie dba o nic, bo obowiązki rodzicielskie wymykają się spod kontroli, przy zbyt dużej ilości dzieci. Jeden z naszych 12-letnich podopiecznych trafił do aresztu za kradzież. Policja chciała go wywieźć do dalszego więzienia. Mama się ucieszyła.

Nie zawsze dostają tyle czułości, ile można by oczekiwać. Nie jest przyjęte za ogólną społeczną manierę, żeby traktować dzieci z równym szacunkiem. Można wziąć je za koszule i zrzucić z ławki, bo ktoś parę lat starszy chce tam usiąść.

Pytam jednego z nauczycieli zaangażowanego w parafię, co sądzi o powszechnym tu biciu dzieci w szkole. „To przeciwko prawom człowieka, ale jest powiedzenie, że afrykańskie dziecko nie rozumie bez bicza, więc ja też biję.” To duże wyzwanie w oratorium, żeby oduczyć animatorów bicia i poniżających kar dla dzieci.

Bywa też tak, że mimo okropnej biedy i trudnej sytuacji słyszę „moja mama jest najlepsza i robi dla nas co może, wiem, że nas bardzo kocha”.

 

Barbara Brożek|
Kazembe, Zambia