Africa! Good Morning! How are you? Od prawie czterech tygodni codziennie zadajemy lub odpowiadamy – uśmiechając się – na to przywitanie w oficjalnym języku angielskim lub bemba. Tak jest prawie z każdą napotkaną osobą w Zambii. Często słyszymy, że początki są zawsze trudne, a Afryka niczym się w tym nie różni. Właśnie one najczęściej zapadają nam głęboko w pamięci, bo doświadczamy czegoś nowego i fascynującego. Spotkanie z inną kulturą, innym sposobem myślenia często sprawiają wiele pytań: „Dlaczego tak jest?”, na niektóre ciężko jest znaleźć dobrą i satysfakcjonującą odpowiedź. Mój początek misji mogę określić, że idealnie się w to wpisuje. Doświadczam tego na innym kontynencie, kulturze i miejscu, w którym codziennie idę zmęczony spać, aby rano wstać o 5.00 i odpowiedzieć pozytywnie na poranne przywitanie chłopaków. Przybić żółwika, zbić piąteczkę czy przywitać ich różnymi innymi niedawno poznanymi schematami gestów, które również są codziennym punktem dnia po wieczornych modlitwach.

Pierwszym moim wyzwaniem było nauczenie się ponad 65 zupełnie nowych imion i dopasowanie do konkretnego chłopca. Najłatwiej było zapamiętać tych, którzy nam od początku towarzyszyli i są bardzo otwarci, niestety jeszcze czasami zdarzają się pomyłki. Chłopcy chcą spędzać z nami bardzo dużo czasu i zwracają na siebie uwagę, dlatego codziennie nieustannie słyszę wołanie: „Ba Radek”, „Ba Ladek” czy najbardziej ulubione „Ba Radeki”, a czasami zdarza się nawet „Ba Agata”, gdzie „Ba” jest wyrazem szacunku do osoby. Właśnie szacunek do starszych osób i innych ludzi dostrzegam najbardziej w ostatnim czasie – czy to podanie dłoni oraz złapanie drugą za swoje przedramię, czy kilkukrotne zaklaskanie ze skinieniem głowy, czy wiele innych gestów, które można zobaczyć codziennie w afrykańskiej rzeczywistości. Przejechane już ponad 100 km na pace samochodu z pozdrowieniami do setek osób, a szczególnie w drodze do odległego buszu na outstation, gdzie uczestniczyliśmy w pierwszej naszej afrykańskiej Eucharystii.

Za nami pierwszy wyjazd na ulice i spotkanie się z chłopakami tam żyjącymi oraz rozmowa z nimi, w tym zabranie jednego z nich do domu dziecka, to kolejne moje pierwsze doświadczenie, które było jeszcze niedawno zupełnie mi obce. Mimo że na początku coś wydaje się trudne, to dzięki temu, potem jest też bardzo piękne, ale czasami potrzeba czasu, aby to dostrzec.

Już teraz jestem bardzo wdzięczny za ten czas spędzony z chłopakami, z którymi mieszkamy w Children’s Home Makululu i mimo że trochę rozrabiają, to mają piękne serca. Mimo ich ciężkich doświadczeń życiowych można to dostrzec w ich prostych gestach do drugiego człowieka. Mimo że jest obecnie tu bardzo gorąco, bo mamy prawie codziennie po 37 stopni, to wszystkich ciepło pozdrawiam.

Radek Kozakiewicz
Makululu, Zambia