Rozpoczynając formację misyjną, nie miałam oczekiwań, nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wiedziałam jedno, chcę jechać na misję i chcę się do tego, jak najlepiej przygotować.
Na samym początku samo określenie „chcę” nie było tym, co faktycznie później odkryłam podczas comiesięcznych zjazdów. Wolontariat misyjny dla mnie to przede wszystkim pewien rodzaj misji, odpowiedzialności i takiej zwykłej, ludzkiej obecności. Tak czuję i odbieram to teraz, jednak faktycznie dowiem się tego podczas wyjazdu misyjnego, czasu posłania.
Relacje są fundamentem formacji. Jak dziś pamiętam moją pierwszą, październikową podróż do Warszawy. Były obawy, pytania, stres przed tym, jak będzie, czy odnajdę się w danym miejscu i czy to faktycznie jest miejsce, w którym powinnam się pojawić. Jednak wszystkie zwątpienia i wątpliwości minęły po kilkunastu minutach spędzonych w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Przyjechałam późnym wieczorem. Tego dnia byłam jedną z ostatnich osób, które miały pojawić się na miejscu. Gdy przekroczyłam próg ośrodka, poczułam, że jest to dobre, Boże miejsce. Spotkałam się z życzliwością, serdecznością i tym, co w biegu naszej codzienności umyka, czyli zwyczajną normalnością. Nie czułam się obca, nie czułam się nieswojo, wprost przeciwnie poczułam, że to miejsce jest wyjątkowe. Dziś wiem, że jadąc do Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego, jadę do domu, do miejsca, które jest dla mnie ważne i w którym czuję się bezpiecznie.
Każdy zjazd przynosi coś nowego, uczy nas i otwiera oczy na to z czym możemy się spotkać i zmierzyć, gdy będziemy na misji. Dla mnie ogromną i w sumie bezcenną wartością jest również to, że mogę lepiej poznać siebie i dowiedzieć się, jaką drogą chcę iść dalej. Jest to proces, którego bez formacji nie doświadczyłabym tak świadomie. Każdy moment, gdy jestem w ośrodku, jest tak samo ważny. Towarzysząca modlitwa, relacja z Panem Bogiem jest ogromnym wsparciem i kierunkowskazem dla naszej formacji.
Czas formacji jest dla mnie elementem, bez którego obecnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie wolontariatu misyjnego. Wyjazd, tak jak wspomniałam na samym początku, jest ogromną odpowiedzialnością, jest też łaską. Ważne, aby nasze serca były otwarte, odpowiednio przygotowane na to, co możemy zastać na wolontariacie misyjnym. Świadomość i wiedza, którą otrzymujemy na zjazdach, pomaga nam w zrozumieniu, że misje mogą być różne, że okoliczności, w jakich się znajdziemy, mogą być odmienne z tym, co na samym początku mieliśmy w naszych wyobrażeniach. W czasie misji chcę służyć i tak zwyczajnie, w miłości i wzajemnej serdeczności być obecna przy drugim człowieku. Chcę jechać z otwartością, zaufaniem i poczuciem Bożego prowadzenia.
Misja nie jest dla mnie przygodą, jest przystankiem na drodze życia, którego w tym momencie nie jestem w stanie zrozumieć. Czasami to, co czujemy trudno wyjaśnić w słowach. Dzięki formacji misyjnej łatwiej jest mi rozmawiać o mojej misji z moimi bliskimi, którym towarzyszą obawy związane z moim wyjazdem. Wiem i rozumiem, iż wynika to z ich troski i miłości. Na naszych comiesięcznych zjazdach wspieramy się, rozmawiamy, śmiejemy i co najważniejsze jesteśmy w tym, co dzieje się tu i teraz.
Gdy po raz pierwszy zmierzałam w stronę Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego, nie byłam w stanie wyobrazić sobie jak piękny i bezcenny w swojej prostocie dar otwiera przede mną Pan Bóg. Dziękuję za formacyjną rodzinę i za nasz wspólny czas, który bardzo wyraźnie zapisał się w moim sercu.
Marta Hnat
Wolontariuszka misyjna