Drodzy Opiekunowie,
ślę pozdrowienia z misji „Don Bosko” w Korr, okręgu Marsabit na pustyni Kaisut. Mieszkańcy należą do plemion Rendille i Samburu. Żywią się głównie mięsem, mlekiem i krwią zwierząt; krów, kóz i wielbłądów.
Jest bardzo gorąco, a deszcze od dłuższego czasu nawet nie zraszają ziemi. Te tereny pustynne regularnie doświadczają suszy. Młodzi pomagają dorosłym w poszukiwaniu pastwisk dla zwierząt. Gnają wówczas zwierzęta w odległe obszary w poszukiwaniu źródeł wody i pastwisk. W ciągu dnia w upale pokonują wiele kilometrów. Noce spędzają na otwartej przestrzeni. Przed snem wiążą moskitiery na kilku patykach wbitych w piach, rozkładają skóry na ziemi i drzemią, pilnując stad. Gdy pasterze odchodzą daleko, a wody wciąż nie ma, zabijają słabsze sztuki ze stada. Zwierzęta chudną, tracą odporność i padają z wyczerpania. Braki w pogłowiu trzeba uzupełnić. W takiej sytuacji kupujemy ludziom cielęta i koźlęta, by mogli je odchować przy sprzyjającej pogodzie i zapewnić rodzinie byt na trudniejszy czas. Hodowlę krów utrudniają zbyt wysokie temperatury. Przeciętnie w gospodarstwie jest jedna do trzech kóz. To zbyt mało dla kilkuosobowej rodziny. Nawet mleka dla dzieci nie wystarcza.
Woda to życie. Cenna jest każda kropla. W Korr nie ma pory deszczowej. Woda jest tu towarem deficytowym. Przy niektórych wioskach ludzie kopią studnie, wpuszczając kilka betonowych kręgów w głąb ziemi. Wodę tę muszą dobywać używając wiadra i liny. Ponadto jest ona słona, skutkiem czego ludzie mają problemy z nerkami. Wodą ze studni poi się również zwierzęta. Na naszej misji jest studnia głębinowa z wodą słodką. Oferujemy mieszkańcom dostęp do ujęcia w wyznaczonych godzinach, rano i po południu. Niestety, rezerwy właśnie się skończyły. Wodę pitną można by kupować w baniakach w Logologo, odległego 54 km od Korr, ale jest droga. Na zakupy artykułów spożywczych jeździmy do miasta Isiolo, ok. 240 km od Korr. Zaopatrujemy się w kapustę, ziemniaki, owoce, warzywa, przybory szkolne dla uczniów itp. Co prawda moglibyśmy to wszystko nabyć w odległym 100 km Marsabit, ale w Isiolo jest większy wybór i taniej.
Kiedy założyliśmy misję w Korr w 1980 roku, większość ludzi ubierała się wyłącznie w skóry zwierząt. Nie było placówek edukacyjnych, nie mieli dostępu do pomocy medycznej. Lekarz przylatywał samolotem raz na miesiąc. Otworzyliśmy małą przychodnię, która dzisiaj leczy ludzi w promieniu 60 km. Poza tym, zaczęliśmy budować szkoły podstawowe na miejscu, a także wysyłać uczniów do szkół średnich, pomaturalnych i wyższych w dużych miastach.
Podejście do edukacji mieszkańców Korr się zmienia. Obecnie mamy wykwalifikowanych nauczycieli, pielęgniarki i jednego lekarza, który (po zdobyciu wykształcenia w stolicy zdecydował się powrócić) prowadzi praktykę lekarską w rodzinnych stronach. Starsi członkowie rodów, którzy sami nigdy się nie uczyli, cenią edukację. Jednak brak pieniędzy nie pozwala posłać dzieci do szkół. Choć młodzi w większości są utalentowani w różnych dziedzinach, mamy jedynie kilkoro studentów na uniwersytecie. Blokadę stanowią przede wszystkim zbyt wysokie opłaty.
Mieszkańcy pustyni Korr są uważani przez rząd za populację, której potrzeby nie są ważne. Żyją w pewnym stopniu na marginesie społeczeństwa. Większość nie jest w stanie kształcić licznego potomstwa. Opłacenie podróży do dalekiego miasta, internatu i kształcenia na poziomie ponadpodstawowym jest zbyt drogie. Wśród podopiecznych mamy też dużą liczbę sierot. W programie Adopcja na Odległość obecnie jest 215 uczniów (od przedszkola po szkoły wyższe).
Częsta zmiana programu nauczania i systemu edukacji w kraju powodują, że kupujemy podręczniki, które po kilku latach stają się bezużyteczne. Na rok szkolny składają się trzy trymestry. Na koniec każdego, uczący się w odległych miastach, mają dostarczyć wyniki. Rezultaty w nauce warunkują, czy dany uczeń nadal będzie wspierany. I tak, uczniowie ze słabymi ocenami pozostają w programie Adopcji od stycznia do grudnia, jeśli poprawią swoje wyniki. Kiedy brakuje wysiłku z ich strony, proponujemy kursy zawodowe, np. handlowe. Są tacy, którzy nie mają zbyt dobrych ocen, ale bardzo się starają i angażują w działania na terenie misji. Im zwracamy część czesnego, by nadal mogli się uczyć. Misja opłaca: czesne, mundurki i przybory szkolne, transport, wynagrodzenia dla personelu, jedzenie, zajęcia dla młodzieży; seminaria i warsztaty.
Zebranie młodych ludzi na misji w celu organizowania zajęć jest trudne, bo ci mieszkający dalej, muszą pokonywać spory dystans pieszo i w upale. Poza tym mają szereg obowiązków domowych. Podczas wakacji chłopcy zabierają bydło należące do rodziny, gnając je wiele kilometrów od manyatty (czyli od osady). Nie zawsze mogą wrócić do szkoły na czas. Innym czynnikiem utrudniającym edukację jest wspomniana wyżej susza, a co za tym idzie – głód.
Wczesne małżeństwa i ciąża przyczyniają się do rezygnacji uczennic z zajęć i porzucenia szkoły. W minionym roku szkolnym takich przypadków było jedynie kilka. Wspomnę, że część otrzymanych pieniędzy przeznaczyliśmy na konieczny remont przedszkola; wymianę drewnianych drzwi i okien zjedzone przez termity oraz rynien.
Sytuacja od marca 2020 r., zmieniła również naszą rzeczywistość. Szkoły zostały zamknięte w I trymestrze. Pod koniec września 2020 r. wznowiono zajęcia. Ministerstwo Edukacji twierdzi, że dzieci w szkołach są bezpieczne i nie widzi potrzeby ponownego zamknięcia placówek. Kościoły są otwarte, ale musimy stosować się do obostrzeń.
Dziękujemy Wam kochani za to, że mimo niepewnych czasów, w jakich żyjemy, nadal jesteście z naszymi podopiecznymi. W okresie zamknięcia szkół większość środków finansowych zużywaliśmy na zakup podstawowych produktów żywnościowych dla uczniów i ich rodzin. Ich egzystencja dodatkowo pogorszyła się z powodu suszy i deficytu wody.
Ogromnie Wam dziękuję za okazaną dobroć i pokornie proszę o dalsze wsparcie dla kenijskich dzieci w programie Adopcja na Odległość. W imieniu misjonarzy i podopiecznych z Korr,
ks. Oswin Ndowa SDB
Kenia – Korr