Dom św. Klary

Piszę do Was z Kapczagaj w Kazachstanie gdzie od 3 tygodni jesteśmy razem z Agą na placówce misyjnej. Dom… mój teraz jest tu i nazywamy go domem św. Klary. Przychodzę tu codziennie po porannej mszy świętej. Mam tu pod opieką 6 chłopaków: Wład, Pasza, Maxim, Rusłan, Roma i Zahar – mieszanka wybuchowa. Każdy inny, każdy wart uwagi. I żaden z nich nie lubi się uczyć, bo przecież zawsze fajnie jest pograć w piłkę czy pobawić się samochodami. Ale już w tym tygodniu zaczęliśmy odrabiać lekcje i widzę, że będę miała tu szkołę cierpliwości i pokory. Mam nadzieję, że z Bożą pomocą nie osiwieję, bo głos z powodu przeziębienia straciłam już dawno. Chłopaki tak samo jak się czasem tłuką, tak samo sobie pomagają. Podzielą się cukierkiem, jeden drugiemu da spisać lekcje. Uwielbiamy spędzać razem wieczory, gdyż w dzień bardzo często mają z rana dodatkowe zajęcia i szkołę.

Mamy miesiąc październik, więc zrobiliśmy wspólnie kolorowe różańce z bibuły i zabieramy je ze sobą na codzienny wieczorny różaniec. Co ja tu jeszcze robię? Prasuję chłopakom ubrania, sprzątam, uczę Pasze polskiego. W domu św. Klary nikt nie mówi po polsku, więc po tygodniu, gdzie tylko słuchałam i czasem udało mi się coś powiedzieć, odblokowałam się i przemówiłam. Może nie jakoś super płynnie, ale dogaduje się bez problemu, zapamiętuje nowe słowa, które chętnie mi tłumaczą dzieci. Jak czegoś nie wiem, zawsze mi powiedzą co jaką ma nazwę. Poznaję okolicę, ludzie są przyjaźnie nastawieni i w domu, w którym przyszło mi pełnić moją małą misję jest bardzo rodzinna i domowa atmosfera. Nawet pająki są domowe. W małym sklepiku obok pani słyszy mój akcent i pyta skąd jestem i cierpliwie słucha co chcę kupić.

Misja Kazachstan

Pamiętam, jak przyszłam na moją pierwszą formację dwa lata temu. Trochę za głosem serca, trochę z ciekawości i ze strachem też, ale też z własnym planem. A Pan Bóg miał dla mnie inny plan. Miałam klapki na oczach i pierwsze co mi przychodziło do głowy na myśl o misji to Afryka. Na pytanie Kasi: „Aniu a chciałabyś pojechać na misje do Kazachstanu?” Odpowiedziałam, że nie. Absolutnie nie lubię rosyjskiego i co to za Kazachstan i gdzie on jest? Dwa miesiące później zakończyłam formację z powodów zdrowotnych. I to był punkt zwrotny, bo już przestałam myśleć co chcę ja, tylko starałam się otworzyć na wolę Pana Boga i rok temu przychodząc na formację, plan miałam tylko jeden, aby być na niej, korzystać z tego czasu, słuchać co Pan Bóg do mnie mówi. Już nie było ważne czy pojadę i gdzie, i z kim. Nie myślałam o tym, tylko pytałam czy aby na pewno to też jest Twój Boże plan na ten czas dla mnie? Wiedziałam, że to jest wyjątkowy czas i uwielbiałam nasze spotkania na adoracji, w kawiarence, na konferencjach ks. Tomka.
Teraz jestem szczęśliwa tu, gdzie zostałam posłana.

 

Anna Sawczuk
Kapshagay, Kazachstan