To będzie krótka historia moich przeżyć przed wyjazdem.
Nasza formacja misyjna przebiegała równolegle z przygotowaniami do 40-lecia Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego. Z okazji jubileuszu nagrano teledysk pt. “Twoja misja”, gdzie mocno wybrzmiało pytanie: Jaka jest Twoja misja? To pytanie krążyło nieustannie w mojej głowie. Rozpoczęliśmy formację w niepewnym, pandemicznym okresie, a ksiądz Tomek uczulał nas, aby nie przywiązywać się ani do konkretnego kierunku ani w ogóle do myśli o wyjeździe. Rzeczywiście, w tak dynamicznie rozwijającej się sytuacji, musieliśmy być przygotowani na wiele scenariuszy.
Pierwszą propozycją dla mnie i dla Magdy była Brazylia. Obie ucieszyłyśmy się na tą wiadomość, a ja tego samego dnia zaczęłam codzienne przypominanie portugalskiego: czytanie, podcasty… Poznałyśmy wirtualnie księdza tam pracującego, czytałyśmy o mieście i regionie, po czym… Otrzymałyśmy informację, że ze względu na trudną sytuację epidemiologiczną nie możemy tam jechać. Rozpoczęły się poszukiwania nowego ośrodka dla nas. Dzięki kontaktom, jakie utrzymuje SOM z misjonarzami, poprzez księdza Andrzeja dostałyśmy szansę na wyjazd do największego miasta Boliwii, Santa Cruz.
Ja pierwszy kontakt z księdzem Andrzejem miałam na początku naszej formacji, kiedy ksiądz Andrzej miał też prezentację w jednej z warszawskich kawiarni. Wtedy to przemknęło mi przez głowę pragnienie wyjazdu tam, gdzie byłabym pod opieką i kontrolą księdza Andrzeja. O tym pragnieniu szybko zapomniałam, mieliśmy przecież zostawić plany Panu Bogu i nie przywiązywać się do własnych preferencji. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy dostałam informację, że… moja misja to Boliwia! Wiedziałam, że jest w tym Boży zamysł, on czuwał i nami kierował. Wiem to też teraz, kiedy jestem tu na miejscu, i nie wyobrażam sobie być gdzie indziej.
Barbara Mirczewska
Santa Cruz, Boliwia