ETIOPSKIE ZAPISKI

26 marca

 

Na misji jest spokojnie, ale w mieście sytuacja się zmieniła. Traktują wrogo ludzi z zagranicy. Wczoraj dwie siostry wyszły na rynek. Jak już wcześniej pisałam przez warunki nie możemy robić dużych zapasów. S. Antonieta, która pochodzi z Ekwadoru była odganiana już z pierwszego stoiska. Potraktowano ją jako przekleństwo. Jednak jak sprzedawca zobaczył, że towarzyszy jej etiopska siostra, s. Netsanet, przestał. Po powrocie sióstr rozmawiałyśmy o tej sytuacji. S. Netsanet powiedziała, żebyśmy my, osoby z zagranicy nie wychodziły póki co poza teren placówki misyjnej. Dowiedziałyśmy się też, że dwóch Chińczyków zostało obrzuconych kamieniami. U nas, na placówce misyjnej jest spokojnie. Pracownicy przychodzą na pół dnia i staramy się, żeby wszystko funkcjonowało.

Wczoraj w Brescia zmarł biskup Angelo Moreschi, salezjanin z Włoch, który przez wiele lat pracował w Etiopii. Był długo w Dilla. Wspominają go tutaj bardzo ciepło, jako ojca. Potem wyjechał, został biskupem w odległej diecezji w północno-zachodniej części kraju.  Z powodu wieku i cukrzycy 5 lat temu wrócił do Włoch. Z powodu choroby miał odciętą nogę i musiał być dializowany. Poszedł do szpitala na operacje i tam stwierdzili, że ma koronawirusa.

Dziś s. Netsanet rozmawiała z chłopcem, który zaatakował wczoraj s. Antonietę. Powiedziała mu, że misjonarka pracuje w Etiopii od 30 lat. Jednak on ma swoje zdanie. Wtrącił się ojciec chłopca. On nas popiera, wstawił się za nami.

Czuję się dobrze. O mnie proszę bądźcie spokojni. Już swoje przeżyłam. Wszystko jest w rękach Boga. Jestem spokojna. Zostanę na placówce misyjnej do końca. Tak w ubiegłym roku rozeznałam. Tak odczytałam wolę bożą względem mnie.

 

s. Helena Kamińska FMA