W Etiopii święta wielkanocne, tak jak wszystkie inne obchodzi się tydzień później. My obchodzimy Niedzielę Zmartwychwstania, a Etiopczycy idą na Mszę Świętą z palmami. To największa różnica w obchodzeniu świąt.

Sama liturgia Triduum Paschalnego jest taka sama. W Wielki Czwartek po południu jest Msza Święta z umyciem nóg, jedynie Msza Krzyżma odbywa się we wtorek z powodów dużych odległości. W Wielki Piątek odprawiana jest droga krzyżowa i adoracja krzyża, w Wielką Sobotę poświęcenie ognia i wody, a także chrzest, czasami nawet 20-30 dzieci i dorosłych. Liturgia sobotnia trwa bardzo długo, przeważnie do północy. Dlatego w niedzielny poranek jest dużo mniej osób w kościele.

– Świętowanie Wielkiej Nocy rozpoczynamy w Wielki Piątek. Tego dnia każdy z nas idzie do kościoła. Następnie, tej samej nocy przygotowujemy kolację i tradycyjną etiopską potrawę gulban. Jemy tylko to, aż do Wielkiej Soboty nic poza tym. Gulban to potrawa składająca się, z różnych rodzajów fasoli, gotowanej z bardzo ostrymi ziołami. Danie to jest bardzo pikantne, jak gorycz męki Pana Jezusa i przyprawiane jest w ten sposób na pamiątkę tego, że Jezus był pojony żółcią i octem. Na znak tego cierpienia ludzie w Etiopii zjadają te ostre przyprawy z fasolą. – wyjaśnia Negatu, Etiopczyk, który należy do kościoła ortodoksyjnego.

– W naszej tradycji spożywamy gulban zwykle wtedy, gdy ktoś umiera. Po śmierci tej osoby spotykamy się i jemy to. Dlatego jest to pokarm, który przygotowujemy i jemy dla upamiętnienia złożenia ciała Jezusa go grobu. – precyzuje s. Netsanet z Etiopii.

W Etiopii nic złego nie ma w tym, żeby wierni ortodoksyjni i katolicy uczestniczyli w tej samej Mszy i brali udział w tej samej uroczystości oraz modlili się razem. W Wielki Piątek w kościele ortodoksyjnym modlitwy  trwają całą noc. Wygląda to nieco inaczej niż w kościele katolickim, kiedy po nabożeństwie wierni idą do domu. Czasami po wyjściu z kościoła w Wielki Piątek gulban jest już przygotowany. Każdy może wziąć łyżkę gulban i zjeść tę potrawę na znak męki Pana Jezusa.

– We Wielka Sobotę sprzątamy kościół i przygotowujemy go na Wigilię Paschalną i Niedzielę Zmartwychwstania. Podobnie robimy w naszych domach. Ale przed Wigilią Paschalną mamy jeszcze jedną tradycję. Przygotowujemy potrawę z kurczaka, którą nazywamy doro wat. Jemy ją z yndżera (płaskie pieczywo na zakwasie chlebowym) około godz. 15.00 dla upamiętnienia trzykrotnego zaparcia się Piotra i przypominania sobie, że zbliża się Zmartwychwstanie Jezusa – opowiada s. Netsanet.

W Niedzielę Zmartwychwstania ludzie przygotowują też świąteczne jedzenie. Tradycyjną potrawą jest kurczak. Ważna jest też pomoc. Ludzie zbierają się wtedy i wśród 10-15 rodzin zbierają pieniądze, żeby wspierać biednych. Odwiedzają się wzajemnie, szczególnie pamiętają o ubogich. Dzielą się tym, co mają.

– W Niedzielę Zmartwychwstania idziemy do kościoła świętować zmartwychwstanie Jezusa. Po powrocie do domów, ok. godz. 15.00 rozpoczyna się świętowanie w naszych rodzinach. Zbiera się wówczas cała rodzina. Zaczynamy od spożywania obiadu. Jemy różne potrawy, chleb, popcorn, pijemy kawę, później jemy kolację. – relacjonuje s. Netsanet.

– W święto w Etiopii ważne jest też, żeby się najeść, bo w innych dniach nie stać ich na to, żeby zawsze zjeść. Czasami zabijają kozę lub owcę. W niedzielę rano to zadanie mężczyzn, a potem kobiety muszą przygotować to mięso. Chodzi o to, żeby rodzina najadła się do syta w tym dniu. To jest bardzo ważne, bo na co dzień brakuje im jedzenia – opowiada s. Helena.

We wspólnocie sióstr salezjanek jest międzynarodowo. Siostry pochodzą z czterech kontynentów. Przygotowują na święta lepsze jedzenie i pieką jedno ciasto. Siostra Helena pracowała w Kenii, Sudanie i Etiopii. Nigdzie nie spotkała się ze zwyczajem święcenia pokarmów i to jedna z tradycji, której jej brakuje.

– Tęsknię za życzeniami, przygotowaniem jedzenia do święcenia pokarmów i samym święceniem pokarmu. Tego mi brakuje. Zawsze przed Bożym Narodzeniem brakuje mi dzielenia się opłatkiem. Składamy sobie tutaj życzenia, ale bardzo krótkie “Wesołych świąt”, więc brakuje mi rozbudowanej formy. A z drugiej strony tyle lat jestem na misjach, że niektóre rzeczy ulatują, ale w tamtym roku byłam na dłużej w Polsce i po powrocie znów trudno było mi się przestawić. Porównywałam nawet śniadanie. W Polsce było różnorodnie, a w Etiopii jest zawsze to samo, chleb, masło orzechowe i jakiś dżem. Od poniedziałku do soboty. W niedzielę czasami pojawiło się usmażone jajko lub kawałek wędliny. – zdradza s. Helena.

W tym roku obchody Wielkanocy będą wyglądały jeszcze inaczej. W Etiopii przez pandemię COVID-19 nie wolno sprawować publicznych Mszy Świętych. Jednak niech te święta Wielkanocne będą dla nas wzmocnieniem naszej nadziei. Niech Zmartwychwstały Jezus umacnia Was, oświeca drogi codziennego życia.

s. Netsanet, s. Helena, Negatu