Koronawirus to nie tylko utrapienie w polskiej rzeczywistości. Mimo niewielkiej, w porównaniu do Polski ilości zachorowań, szkoła była tu zamknięta przez około pół roku. Boys Town jest dwuletnią szkołą techniczną. Pół roku przerwy w takiej placówce to jedna czwarta całej edukacji!

Uczniowie przyjeżdżając tutaj mieli niespełna półtora miesiąca na przygotowanie się do egzaminów. Przez około pierwsze dwa tygodnie po otwarciu szkoły, nie mogliśmy uprawiać wszelkich sportów. Prezydent Kenii argumentował to brakiem dystansu społecznego podczas wszelkiego typu rekreacji. Ponadto wszędzie i zawsze musieliśmy i nadal musimy nosić maseczki.

Minął nieco ponad miesiąc, a ja dopiero przyzwyczajając się do nowej rzeczywistości ośrodka, tudzież pełnego młodych ludzi, muszę powitać na nowo puste mury internatu, szkoły czy boiska. Z dnia na dzień chłopców jest coraz mniej. Każdy czeka na wyznaczony termin egzaminu. Potem opuszcza ośrodek.

Jak wyglądają egzaminy?

Wszystko zależy od profesji. Jednak każdy z nich składa się z części teoretycznej i praktycznej. Praktyka jest stosunkowo dłuższa od egzaminu teoretycznego. Trwa od 6 do 12 godzin. Uczniowie muszą wykonywać różne prace.

Mechanicy – naprawić poszczególną część samochodu.
Murarze – zbudować coś według podanego planu.
Elektrycy – naprawić lodówkę czy stworzyć określony obwód.
Krawcy – uszyć ubranie.
Stolarze – zrobić własnoręcznie krzesło czy drzwi.
Rezultaty prac sprawdza egzaminator i wystawia określona ocenę.

Ach jaka radość jest w oczach chłopaków, kiedy dowiadują się, że zdali!
A pomyśleć, że w lipcu ja byłam na ich miejscu, broniąc tytułu licencjata.

Atmosfera jest bardzo przyjemna. W powietrzu czuć szczęście, radość z ukończenia kolejnego etapu życia. Widać też przywiązanie do tego miejsca. Da się zauważyć, mieszaninę uczuć. Wszyscy radują się z końca, a równocześnie czują, że coś za sobą zostawiają.

Bywają i tacy, którzy zostają jeszcze parę dni po egzaminach. Jest im ciężko odejść. Świadomość tego, że już tu nie wrócą, jest dla nich trudna.
Ja również czuję to z nimi. Z jednej strony cieszę się ich sukcesami, a z drugiej czuję smutek i tęsknotę. Bardzo się z nimi wszystkimi zżyłam.

Dominika Kłeczek
Nairobi, Kenia

Więcej wrażeń Dominiki z jej wolontariatu w Kenii znajdziecie na jej blogu: mojaafryka-tuiteraz.blogspot.com i Instagramie.