“Teraz nie mam niczego, wszystko zabrała woda” – mówi z płaczem 80-letnia kobieta. W Peru z powodu powodzi zginęło już co najmniej 80 osób. Kolejne 20 jest zaginionych, a ponad sto tysięcy osób straciło dach nad głową i cały swój dobytek.

Powodem tak obfitych opadów jest zjawisko pogodowe „El Niño”, które pojawia się z częstotliwością od sześciu do ośmiu lat. Podczas tego fenomenu wzrasta temperatura wody w Oceanie Spokojnym, co powoduje zmiany w klimacie na całym świecie: słabe deszcze monsunowe w Indiach, mroźne zimy w Europie, tajfuny w Azji i susze w Indonezji i Australii.

W tym roku z powodu „El Niño” opady na wybrzeżach Peru są wyjątkowo intensywne. Tego lata spadło tam 10 razy więcej deszczu niż zazwyczaj. To powoduje wylewanie rzek, powodzie oraz śmiertelnie niebezpieczne lawiny błota, skał i gałęzi. W kataklizmie ucierpiały szczególnie północne regiony Peru: Tumbes, Piura, Lambayeque i La Libertad. Bezpośrednio tragedia dotknęła prawie miliona osób i została uznana za największy kataklizm ostatnich lat.

Woda, błoto i kamienie

W regionie Piura woda wdarła się do domów, szkół i szpitali. Ludzie musieli ewakuować się do tymczasowo postawionych namiotów. Niektórzy stracili wszystko, poza ubraniem, które mieli na sobie i nie mają dokąd iść. “To był dorobek 20 lat mojej pracy” – mówi jeden z poszkodowanych. “Straciłam pieniądze, które odłożyłam na operację oczu” – wyznaje z płaczem 80-letnia kobieta. “Teraz nie mam niczego, wszystko zabrała woda”.

Ciężarówki i samochody utknęły wśród błota i kamieni. Ponieważ drogi i mosty są zniszczone, zaczyna brakować pożywienia i podstawowych produktów. Brakuje wody pitnej ze względu na uszkodzone sieci wodne i kanalizacyjne. Skutkiem powodzi są także choroby. Coraz częściej pojawiają się przypadki ostrych biegunek. Szybko rozprzestrzeniają się przenoszone przez komary choroby takie jak denga, zika czy chikungunya. Wiele szkół jest zamkniętych, tysiące dzieci i młodzieży nie może kontynuować nauki z powodu zniszczeń. W Piura 100 szkół zostało zalanych. Do wielu nie można dotrzeć ze względu na stan dróg. Ludzie żyją w strachu, wielu straciło już nadzieję.

Podaj mi rękę

Rząd peruwiański organizuje pomoc, wysyła policję i wojsko na najbardziej poszkodowane tereny. Do Peru dociera też drogą lotniczą i morską pomoc humanitarna z sąsiednich krajów.

W obliczu tak ogromnych zniszczeń w akcję włączyli się salezjanie i salezjanki. Fundacja „Don Bosco” przy wsparciu Rodziny Salezjańskiej z całego świata stara się dotrzeć do najbardziej potrzebujących. Pod hasłem „Podaj mi rękę, Peru” („Dame una mano, Perú”) prowadzą kampanię solidarnościową, dzięki której do poszkodowanych dociera woda, pożywienie, odzież i namioty.

W szkole Don Boco w Piura dziesiątki absolwentów, pracowników szkoły, rodziców i przyjaciół włączyło się w akcję pomocy. W kaloszach, chętni do pracy, cały dzień spędzają na misji: sprzątają, pomagają wypompowywać wodę i walczą z błotem, aby usunąć je zanim stwardnieje. W tej chwili najbardziej potrzebne są im środki do czyszczenia i dezynfekcji, kalosze, taczki i motopompy.

Tymczasem ks. David Quispe i ks. Jan Pytlik, salezjanie pracujący w Bosconii w Piura, razem z salezjankami odwiedzają poszkodowane rodziny, szczególnie uczniów i nauczycieli salezjańskiej szkoły zawodowej, którzy mieszkają w pobliżu placówki misyjnej. Mimo nieprzejezdnych dróg, rozwożą kanapki i słowo wsparcia do tymczasowych obozów, w których schronili się poszkodowani. Po okolicach rozwożona jest również blacha oraz drewniane płyty, które posłużą do odbudowy i naprawy domów.

Salezjański Ośrodek Misyjny prowadzi PROJEKT 503 “POMOC OFIAROM POWODZI W PERU”, poprzez który chcemy wesprzeć poszkodowanych.

Zobacz zdjęcia z Piura