Na moim wolontariacie w Amazonii, jestem by wykonywać w zasadzie wszelkie prace, które są potrzebne zarówno w ośrodku dla młodzieży, jak i wokół kościoła i kwater księży.

 

Zgłaszają mi praktycznie wszystko, co tylko przyjdzie do głowy. I choć na wszystkim się może nie znam, to przynajmniej szukam rozwiązań jak coś można poprawić.

Okazuje się, że przydałem się nawet do doprowadzenia roweru do stanu używalności. Bardzo często jestem również kierowcą aut, bo lokalnie bardziej popularne są motory i większość ludzi nie potrafi nawet dobrze prowadzić samochodu. Pracy nie brakuje, bo ciągle się coś zużywa i nawet sama możliwość rozmontowania np. uszkodzonego kosza od koszykówki i przewiezienia do spawania też może być tu potrzebną pracą.

Najważniejsze, to nie bać się niczego i chociaż próbować, bo nawet proste, tymczasowe rozwiązania są tu w cenie. Czasem też przyjdzie mi spędzić trochę czasu z młodzieżą. Gdy dotarłem na miejsce, uderzyło mnie (oprócz gorąca) to, że w Amazonii wcale nie jest tak łatwo o kontakt z lasem, na co trochę liczyłem i brak tych wszystkich legendarnych stworów które miały nas tu nawiedzać, typu wielkie pająki itp. Na to też trochę liczyłem (śmiech).

Nie spodziewałem się na pewno też tak ludnej społeczności (same liczby na papierze niewiele mi mówiły). Na początku trochę mnie demotywował bałagan na ulicach, czy olbrzymia ilość spalin w “płucach świata “, jednak czym dłużej tu przebywam, widzę, mimo logicznych różnic, coraz więcej podobieństw do życia które znam. Świat tutaj trochę kojarzy mi się z Polską z lat 90’.

Kolejną rzecz którą dopiero po czasie dostrzegłem, to o wiele wyższy poziom bezpieczeństwa niż w bliższych cywilizacji części Brazylii. Społeczeństwo lokalne jest bardzo przyjazne, nie mają tu zupełnie znaczenia różnice rasowe i religijność jest czymś na porządku dziennym. Owszem, jest to dość proste postrzeganie tego, co znamy z naszego świata, ale jest w tym urzekającego.

Tak, misja tutaj jest niezwykle ważna, owocna i zdecydowanie obowiązkowa. Nie wyobrażam sobie, by tych dobrych ludzi pozostawić bez wsparcia. W Brazylii swój podatny grunt znalazły też liczne kościoły protestanckie, co tutaj też jest widoczne. Niestety żaden z nich nie prowadzi działalności podobnej do salezjańskiej w kościele katolickim. Ludzie są tu raczej biedni, jest też wiele zagrożeń dla dzieci. Salezjanie oferują opiekę dla młodzieży i wiele możliwości dokształcenia. Jest to konieczne, by ludzie mogli się w tym izolowanym społeczeństwie, bardzo często bazującym na pobieraniu zasiłków socjalnych, czymś wyróżnić.

Inna sprawa to sama działalność naszego ks. Sławka, który odgrywa bardzo ważną rolę w tym środowisku i ma olbrzymi autorytet, o jakim w Polsce żaden ksiądz nie może pomarzyć. A jako że miałem okazję zobaczyć na własne oczy chrzciny i śluby w odległych wioskach, które też należą do tej parafii, zrozumiałem że jest ten człowiek tu kimś niezwykle ważnym i potrzebnym, niczym pedagog wobec dzieci. Zachęcam wobec tego by wesprzeć naszego księdza Sławka w „POSTAW KAWĘ MISJONARZOWI”.

  1. wejdź na stronę naszej kampanii misjesalezjanie.pl/postaw-kawe
  2. wybierz misjonarza i wejdź na jego profil
  3. poznaj jego codzienność, pracę, wyzwania i marzenia
  4. postaw mu wirtualną kawę
  5. dzięki Tobie misjonarz może zrobić więcej

 

Janek Kędzior,
pracuje w Manicore, Brazylia