Ludzie w Angoli rzeczywiście cierpią z powodu głodu. Liczba ludności w kraju wynosi ok. 30 milionów i około 2 miliony cierpi głód. Najbardziej dotknięte są dzieci do 5 roku życia.

Na przykład w ostatnich 6 miesiącach zmarło z głodu ok. 800 dzieci. Są niedożywione. Brak witamin i odporności powoduje, że zwykła biegunka, gorączka czy malaria stały się chorobami śmiertelnymi. W czasie tej światowej pandemii sytuacja się pogorszyła. Z koronawirusem w Angoli nie jest aż tak źle. Śmierć zbiera swoje obfite plony na innym terenie, a pomoc medyczna czy humanitarna jest bardzo słaba, a czasem zupełnie jej nie ma.

Co jest przyczyną głodu w krajach Trzeciego Świata? Może być nią susza, brak wody, stan wojenny albo złe zarządzanie i zła gospodarka. A w Angoli po odzyskaniu niepodległości w 1975 roku trwała przez 27 lat wojna domowa. Wiele terenów uprawnych było zaminowanych i nie nadawało się do rolnictwa, ale kraj ten bogaty w ropę naftową i inne minerały, mógł sobie pozwolić na zakup żywności i na import z innych krajów czy nawet kontynentów. Powoli zapasy się kończyły albo zmieniła się gospodarka czy polityka. I rządzący nie włożyli żadnego wysiłku, aby rozwijać rolnictwo i zacząć produkcję własnej żywności, a import jest bardzo drogi. Na zakup żywności importowanej większość ludności nie może sobie pozwolić. A więc powodem głodu w Angoli w tym obecnym czasie jest zła polityka i złe zarządzanie. W rejonach, w których zaczęto uprawiać kukurydzę, banany, ananasy czy inne jarzyny i owoce – w zeszłym roku przyszła susza. Do tego 9 miesięcy stanu wyjątkowego doprowadziły do nędzy i głodu. Około 2 miliony ludności według statystyk powinno korzystać z międzynarodowego programu z walce i niedożywianiem. Program FAO nie zawsze dociera, bo wiadomości o głodzie i śmiertelności dzieci i osób starszych, ludzi bezdomnych czy na ulicy są cenzurowane. Od marca zeszłego roku do dzisiaj w kółko powtarza się tylko liczbę zachorowań i liczbę zmarłych na koronawirusa. Nie ma ani słowa o przypadkach gruźlicy powracających w alarmującej liczbie i nie przyjmowaniu chorych na oddział choćby tylko w czasie, jak prątkują, kiedy są niebezpieczni dla otoczenia, bo roznoszą tę chorobę. Bo gruźlica, anemia i niedożywienie zabijają powoli.

My jako siostry salezjanki zajmujące się edukacją w pięciu naszych placówkach, mamy szkoły, w których prowadzimy program dożywiania. Ogółem ok. 4 tysiące dzieci otrzymuje posiłek, jako podwieczorek czy śniadanie, a te najmłodsze ciepłe dania. W Luandzie, stolicy kraju, gdzie mamy trzy wspólnoty misyjne coraz częściej ludzie pukają do drzwi albo dzwonią przy bramie, prosząc o żywność. Są to ludzie mieszkający w wynajętych mieszkaniach albo na ulicy, przyszli z wiosek, aby szukać w mieście pracy, której przecież nie ma i do wiosek nie chcą wracać. Tym bardziej że miasto jest zamknięte albo było zamknięte przez wiele miesięcy. Co więcej, wszystkie nasze placówki misyjne w czasie pandemii stały się bardziej wyczulone na biedę i cierpienia tych, co nic nie mają albo mają bardzo mało. Z pomocą dobrych ludzi możemy być dobrymi samarytanami. I tak już w czasie tej pandemii zorganizowałyśmy odwiedziny tych najbardziej ubogich. Każda wspólnota miała za zadanie odwiedzić tych, co potrzebują najbardziej i rozdać żywność, tym co potrzebowali jej natychmiast.
I Ty jeśli chcesz możesz nam pomóc, abyśmy mogli być dobrymi samarytanami i pomagać tym co są głodni albo chorzy.

s.Maria Domalewska
Luanda, Angola

 

Wejdź na stronę kampanii JEŚLI CHCESZ, MOŻESZ MI POMÓC.