Moi drodzy!

W Kabwe mieszka ponad 250 000 ludzi. Jest to czwarte co do wielkości miasto w Zambii. W jego okolicach znajdowała się kopalnia ołowiu i miedzi. Po jej zamknięciu, w 1994 roku, ludzie stracili pracę. Ponad 60% mieszkańców naszego miasteczka nie ma pracy. Utrzymują się ze sprzedaży ciastek, bułek, chleba i ryb. Wszyscy tu coś sprzedają. Można zadać pytanie: kto tu kupuje? Ludzie jakoś sobie radzą. Kolejnym problemem było zanieczyszczenie. Mieszkanie obok czynnej kopalni negatywnie wpływało na środowisko i rozwój dzieci w okresie płodowym i niemowlęcym.
Salezjanie przybyli do Kabwe w 1987 roku. Prowadzą parafię St. Mary’s Parish, szkołę podstawową, oratorium dla dzieci i młodzieży oraz drugą parafię na peryferiach miasta (pw. św. Jana Bosko). Zanieczyszczenia po kopalniane mają wciąż bardzo negatywny wpływ na ludzi. Szczególnie narażone są dzieci. Ołów, który z gleby i wody wnika do organizmu człowieka, ma negatywny wpływ na rozwój mózgu, a to powoduje trudności w nauce u wielu dzieci. Większość podopiecznych to sieroty wychowywane przez dziadków lub dalszych krewnych.

Poziom edukacji w Zambii różni się w zależności od regionu. Szkoły prywatne oferują lepsze warunki dla uczniów, a nauczyciele otrzymują wyższą pensję. Dzięki temu są bardziej zaangażowani w pracę i zależy im na dobrych wynikach uczniów. Szkoły, do których chodzą dzieci z naszej parafii, są raczej na średnim poziomie. Przedmiotów naucza się w języku ojczystym, a powinny być prowadzone w urzędowym, czyli angielskim. Przez co poziom znajomości języka urzędowego u dzieci jest niski. To sprawia, że niektóre nie zdają państwowych egzaminów. Arkusze z pytaniami na egzaminach są wyłącznie języku angielskim. Jeśli dziecko nie zrozumie polecenia czy zadania, choćby miało wiedzę, to nie jest w stanie go rozwiązać. Kolejnym czynnikiem, który sprawia, że dzieci mają trudności w nauce, jest brak jedzenia. Większość spożywa jeden posiłek dziennie. Niestety szkoły nie zapewniają posiłków ani napojów.

Większość dzieci w Zambii i całej Afryce woli rok szkolny od wakacji. W czasie wakacji nie ma tylu ciekawych zajęć, co w szkole. Trzeba pracować w polu, sprzątać wokół domu, opiekować się młodszym rodzeństwem, gotować dla całej rodziny, a czasem głodnym położyć się spać. Zapału do nauki dzieciom nie brakuje, gorzej jest z warunkami w domu.
Dzieci mieszkają w chatach składających się przeważnie z dwóch pomieszczeń. Jedno przeznaczone na kuchnię i pokój dzienny, drugie to sypialnia dla wszystkich członków rodziny. Dzieci chodzą do różnych szkół, w których są zarejestrowane. Po powrocie ze szkoły, dzieci codziennie zobowiązane są do wykonania prac np.: przynoszenia wody, zbierania chrustu, zamiatania wokół domu. Później mają czas na odrabianie szkolnych zadań. Musimy wziąć pod uwagę to, że żadne z nich nie ma w domu elektryczności ani bieżącej wody. Dzieci uczą się tylko przy świetle dziennym lub przy świeczkach. W Zambii ciemność zapada około godziny 19.
Po przedwczesnej śmierci rodziców dzieci zazwyczaj mieszkają z babciami. Kobiety starają się zarobić, wykonując prace domowe u innych ludzi. Dzieci narażone są na gruźlicę, która atakuje wiele osób żyjących w slumsach. Chaty są zrobione z glinianej cegły wyrabianej domowym sposobem. Dachy z trawy lub płatów blachy położonych na domu i przyciśniętych kamieniami, lub ciężkimi fragmentami metalu, w celu zabezpieczenia przed zerwaniem przez wiatr. Pomimo ciężkich warunków życia, dzieci objęte Adopcją na Odległość mają większe szanse na przeżycie i lepszą przyszłość.

Makululu to dzielnica Kabwe i jedno z najuboższych miejsc w Zambii. Wybudowaliśmy tam kościół pw. św. Jana Bosko. W budynku gromadzą się ludzie. Przychodzą nie tylko na Msze Św., lecz także, by uczestniczyć w różnych zajęciach jak: spotkania młodych, próby chóru, lekcje nauki czytania i pisania. Dzieci i młodzież przychodzą na plac przed kościołem pograć w piłkę, pobawić się, porozmawiać. W Makululu otworzyliśmy szkółkę codzienną. Na lekcje przychodzi ok. 200 dzieci. W tym celu zaadoptowaliśmy wolnostojący budynek i kościół, budujemy proste sale lekcyjne. Otworzyliśmy przedszkole i klasę alfabetyzacji. Powstają też nowe dzieła: jak dom dziecka, szkoła podstawowa dla sierot, które przerwały naukę, albo nie miały możliwości jej rozpocząć oraz zawodowe centrum rolnicze. Jest dużo entuzjazmu i oczekiwań, ale również trochę obaw.

Bez Waszej pomocy wiele dzieci nie mogłoby nawet marzyć, aby usiąść w szkolnej ławce. Żyłyby na ulicy, spędzały dni na poszukiwaniu resztek w śmietnikach. Bez przyszłości, wykorzystywane przez bogatych i mających władzę, a pogardzane i przepędzane z każdego miejsca, gdzie mają prawo przebywać tylko szanowani obywatele kraju. Edukacja, wychowanie i moralność to najbardziej palące tematy, które musimy podjąć, by mieć realny wpływ na zmianę sytuacji najmłodszych. AIDS zbiera w Kabwe swoje żniwo. Praktycznie wszystkie rodziny są w jakimś stopniu dotknięte tą straszną chorobą. Tysiące dzieci, setki problemów… jednak głęboko wierzę, że to, co czynimy, ma sens – nawet jeśli jest tylko kroplą w oceanie potrzeb.
Z wdzięcznością – ks. Michał Wziętek ze wspólnotą.

Ksiądz Michał Wziętek
pracuje na misjach od 1990 roku.
Od 2014 roku posługuje w Kabwe.