Kochani Darczyńcy,
przesyłam serdeczne pozdrowienia od dzieci i młodzieży z Ivato, które dzięki Waszej pomocy poprzez Adopcję na Odległość kontynuują naukę w miejscowej szkole podstawowej i prowadzonej przez nas szkole zawodowej wielobranżowej dla dziewcząt.
Nasze wychowanki mają od 5 do 18 lat. Mieszkają w naszym domu, dzięki czemu mogą chodzić do szkoły. Opłacamy im całoroczną naukę, zapewniamy wyżywienie, ubiór, konieczne leczenie. Dbamy o środowisko rodzinne, w którym mogą wzrastać i rozwijać się w pełnym poczuciu bezpieczeństwa i wzajemnej miłości. Większość dziewczynek pochodzi z rodzin rozbitych, wielodzietnych, opuszczonych przez ojca lub matkę. Część z nich to sieroty. Niektóre zostały znalezione na śmietniku i przyprowadzone do nas przez siostry ze zgromadzenia Matki Teresy z Kalkuty.
Niedawno Misjonarki Miłości przywiozły do nas dziewczynkę w wieku 12 lat. Jej matka pod wpływem narkotyków usiłowała ją zabić. Dziewczynka nie zna własnego ojca, a mężczyzna, który obecnie mieszka z matką, próbował ją fizycznie wykorzystywać. Mała Valeri, zanim trafiła do nas, przeżyła koszmar. Teraz jest spokojniejsza, ale skutki jej traumatycznych przeżyć dają o sobie znać. Często choruje. Ma w oczach wielki smutek. Ciągle się boi, że ktoś może ją tu odnaleźć i zaatakować.
Ze względu na trudne historie naszych podopiecznych naszym celem jest wzmocnienie instytucji rodziny, uświadomienie negatywnych konsekwencji przemocy. Chcemy tak ukierunkować nasze szkolenia, aby pokazać, jak sobie radzić z tą i innymi dysfunkcjami.
Sytuacja społeczna i polityczna na Madagaskarze oraz powszechna niepewność w kraju sprawiają, że nędza wzrasta przede wszystkim w stolicy. W naszym internacie mieszkają dziewczęta, które pochodzą z najbardziej zaniedbanych dzielnic miasta, zwanych dolnymi kwaterami. Tam przez większość czasu przebywają na ulicy, gdzie są narażone na prostytucję. Kolejnym problemem jest zmuszanie dziewcząt do przerywania nauki, aby mogły wykonywać drobne prace i materialnie wesprzeć rodzinę. Ich rodzice często szukają zatrudnienia w odległych miejscach, aby przetrwać.
Pod koniec ubiegłego roku na całej wyspie zapanowała dżuma. Został ogłoszony stan wyjątkowy. Z powodu rozprzestrzeniającej się epidemii nakazano zamknąć wszystkie szkoły i uniwersytety. Wszędzie przeprowadzano dezynfekcję, a przy wejściu do biur i urzędów wszystkim mierzono temperaturę. Zarażały się głównie dzieci i osoby w podeszłym wieku. Trudno było natychmiast rozpoznać chorobę i zastosować właściwe leki, bo objawy były takie, jak przy malarii: wysoka temperatura i wymioty. Opóźnienie w leczeniu powodowało śmierć. Wiele było ofiar śmiertelnych. Nie wiadomo dokładnie, co było powodem zarazy. Myślę, że – tak jak w przypadku epidemii cholery, która już kilkakrotnie wybuchła na Madagaskarze – głównym powodem był brud, podstawowy brak higieny w dużych skupiskach ludzi, zanieczyszczona woda i inwazja szczurów, które roznosiły zarazę. Przez dwa miesiące dzieci z naszego domu dziecka nie mogły wyjść poza teren misji. W tym czasie prowadziliśmy dla nich różne zajęcia, chroniąc je jednocześnie, aby nie zaraziły siebie i innych śmiertelną chorobą. Dziękujemy Bogu za to, że dżuma ominęła naszą misję i powierzone nam dzieci.
Jedynym stałym wsparciem finansowym, na jakie możemy liczyć, są dla naszej misji środki z programu Adopcji na Odległość. Przeznaczamy je na opłaty za całoroczną naukę dla 55 dziewcząt, zakup ryżu i innych produktów żywnościowych, takich jak fasola, kukurydza, maniok, nabiał i mięso. Część warzyw uzyskujemy z własnej małej uprawy, więc trzeba dokupić ziemniaki, pomidory i cebulę. Sporą sumę musimy odkładać na zakup lekarstw, opłaty leczenia zębów, wizyty u specjalistów – to wszystko bardzo dużo tutaj kosztuje. Dodatkowo wspieramy też grupę dzieci z ubogich rodzin. Nie mieszkają one w naszym sierocińcu, ale bardzo potrzebowały pomocy, aby mogły kontynuować naukę. Otrzymały wszystkie niezbędne materiały szkolne i co miesiąc regulujemy im opłaty szkolne.
Drodzy Darczyńcy, dziękujemy Wam z całego serca za pomoc, jaką otrzymujemy z Polski. Dzięki Wam, wiele biednych i zagrożonych przemocą dzieci może spokojnie kontynuować naukę, leczyć różne choroby, mieszkać w naszym internacie, który nazywają swoim domem i nie martwić się, że zabraknie im pożywienia. Wraz z Nimi szczerze zapewniam Was o codziennej modlitwie, która jest najgłębszym wyrazem naszej wdzięczności.
Teresa Leonik,
Ivato, Madagaskar