„MUSIMY MIEĆ WOLONTARIUSZY”- powiedział odpowiedzialny za wolontariuszy w Zambii father Kris Kunda.
.
Nie zawsze czuję się potrzebna.
.
Kilka miesięcy porażek, nie bycia traktowanym poważnie, nie widzenia zbyt wielu zmian. I po co to wszystko? Po co to zostawianie wszystkiego, narażanie się, chorowanie, psychiczne wyczerpanie?
.
Dalej powszechna jest tu kradzież i kłamstwo nawet wśród młodzieży, która dostaje pomoc od salezjanów. Wyjadę i dalej tyle dzieci nie umie czytać.
Ktoś się obraził. Księża nie zawsze są zadowoleni z pracy.
.
Po co wolontariat i po co te misje? To pytanie nie tylko moje.
Jeden misjonarz odpowiedział:
„W misjach nie chodzi o to, żeby trzaskać chrzty na potęgę. Pracujemy nie tylko z katolikami, chodzi o uczenie ich najpierw chrześcijańskiego humanizmu, wartości- prawdy, pracy zamiast oczekiwań otrzymania czegoś. Później sami proszą o chrzest”
Ktoś inny powiedział:
„Potrzebujemy wolontariuszy, to natura salezjanów współpracować z ludźmi. To nie wolontariusze wymyślają sobie wyjazd. To wola Boga. Nie mamy prawa wystąpić przeciwko niej”
.
Jestem na wakacjach. Tutaj albo o siebie zadbasz odpoczywając albo zwariujesz ze szkodą dla innych. Dzwonią do mnie wychowankowie z oratorium-„Kiedy wracasz??”
Jacyś rodzice przychodzą podziękować, że ich dziecko umie czytać, radzi sobie lepiej w szkole. Inni, że nauczyło się modlić. Jakaś dziewczyna zaczęła mówić “nie”- jestem z niej bardzo dumna.
.
Zatrzymuje skrzaty, które szepcą mi w głowie wątpliwości czy na pewno miałam tu być, czy oni nie dali by sobie rady bez księży z Europy.
Pan Bóg tak chciał, nie ma co myśleć o innym scenariuszu bo nigdy się nie zdarzył.
.
Barbara Brożek
Kazembe, Zambia