Jak wygląda codzienność mieszkańców wenezuelskiej Amazonii? O tym opowiedziała nam s. Marzena Kotuła. Od 4 miesięcy poznaje ich i razem z nimi doświadcza trudów i radości życia w tej części świata. W Puerto Ayacucho ludzie mieszkają biednie, śpią w hamakach, ich życie toczy się wokół rzeki.

 

DOMKI NA SKAŁACH

W Puerto Ayacucho im dalej od centrum tym domy mniejsze. Najczęściej parterowe, proste, zbudowane na planie kwadratu, przykryte blachą. Bliżej rzeki małe kolorowe domki budowane są wśród czarnych potężnych skał. Nie wszystkie mają murowane ściany, te biedniejsze całe są z blachy, często przeciekają. „Taki kwadracik służy do gotowania i do spania. Nie mają łóżek w domu. Mają „chinchorro” czyli nasze hamaki. Czemu nie śpią w łóżkach? Bo one grzeją. Mam łóżko i hamak w pokoju i śpię w hamaku. W nich jest chłodniej i rześko, a na dzień można je zwinąć. Nie potrzebują oddzielnych sypialni.” – wyjaśnia s. Marzena Kotuła. Hamaki wykonują ręcznie, piorą, każdy ma swój własny. Nie mają mebli. Są gwoździe, wieszaki. S. Marzena dodaje „w nocy jest zawsze ciepło, zawsze powyżej 20 stopni. Obecnie 25 stopni, czasem nawet 30 – to już ciężko się śpi. Mówią, że w lutym będzie najcieplej. W ciągu dnia teraz jest 30-35 stopni. Ale ciepło nie dokucza. Jest przyjemnie. Nie ma dużej wilgotności.”

PROBLEMY Z WODĄ

Brandy mieszka w tej części Puerto Ayacucho, która jest blisko lotniska. Mieszkańcy w porze deszczowej mogą korzystać ze studni, która jest w miarę blisko ich domów. W porze suchej wody brakuje. Aby zrobić pranie, umyć naczynia … ludzie idą nad rzekę Orinoko. „Dzisiaj przechodziliśmy obok Brandy domu. To jest nasza wychowanka, teraz pracuje jako nauczycielka w szkole. Gdy nas zobaczyła, prosto z łóżka postanowiła pójść z nami nad rzekę. Wzięła miskę z garnkami do umycia i swojego syna.”

Dlaczego Brandy i jej sąsiedzi nie mają wody, choć mieszkają tak blisko miasta? Problem jest w tym, że miasto nie ma interesu, aby tą wodę podłączyć. Jeżeli zapłacisz, wodę doprowadzą. Jak porównuje s. Marzena: „jest podobnie jak w Polsce za czasów komunizmu. Jeżeli ktoś ma pieniądze i wie komu zapłacić, to załatwi sobie wszystko.”

Ale brak wody, to problem całej Wenezueli. W stolicy, Caracas, są osiedla, w tym nawet osiedla wojskowe, gdzie wody brakuje przez 2-3 dni, a nawet tydzień. Każdy ma jedno pomieszczenie w domu, gdzie na półkach stoją butelki 2-5 litrowe z wodą, które napełniają, gdy woda płynie z kranu. Nie wiedzą, kiedy woda wróci. Obowiązuje reglamentacja wody. Prawie każdy budynek ma zbiornik na dachu, który zbiera deszczówkę. Tą wodę wykorzystuje się do mycia w łazience i kuchni. W Puerto Ayacucho salezjanki mają 3 zbiorniki na deszczówkę, w tym 2 duże na budynku technikum. W kuchni wodę przepuszcza się przez filtr i takiej używa do gotowania. „Myjemy się w wodzie z rzeki Orinoko. Ma brudny kolor. Jak się myjesz to wiesz, że to woda z rzeki.” – mówi s. Marzena.

JAK ZARABIAJĄ NA ŻYCIE

W Puerto Ayacucho tylko ok. 30% ludności ma pracę – najczęściej to posady państwowe w urzędach, szkołach, w służbach mundurowych. Reszta pozostaje bez środków do życia. Starają się sprzedawać coś na ulicach miasta lub naprawiać. Handlują wszystkim, jeżeli nie złowioną rybą z rzeki Orinoko, to owocami lub warzywami z ogrodu. Za 10 kg bananów mogą kupić 1 kg ryżu. Często jest to taki handel wymienny. Główna ulica Puerto Ayacucho czyli Avenida Orinoko to nieustający targ. Od rana do nocy czyli do godziny 18.30 jest miejscem tętniącym życiem. Kupisz tu maniok, banany, pomidory, ziemniaki, fasolę, cebulę, paprykę…czy świeżo wyłowioną z rzeki rybę przetrzymywaną w taczkach.

MIGRACJA I ZŁOTO

To najczęściej mężczyźni opuszczają swoje rodziny i migrują za pracą poza granice kraju. Dziadkowie zostają z wnukami bez środków do życia. Często nie ma z nimi kontaktu przez 2 lata. Nie wszyscy tu mają możliwość komunikowania się przez telefon. Gdy wraca informacja, że ta osoba żyje, jest wielka radość. Jednak nie wszyscy mogą z kraju wyjechać lub nie mają na to odwagi. Ci, zarówno mężczyźni i kobiety, migrują na południe Wenezueli, do „górnego Orinoko”, do miejsc, gdzie wydobywa się złoto. Wiedzą, że ta praca da szansę rodzinie na przetrwanie. Ponieważ jest to zakazane, nie ma tam dróg dojazdu. Przeprawiając się przez rzekę ryzykują życiem. Na miejscu też nie jest łatwo. Jest duża przestępczość, przyjeżdżają tu ludzie, którzy mają problemy z prawem. Nie używa się tu tradycyjnej waluty do płacenia. Za wszystko płaci się „złotymi drucikami”. Syn jednej z kobiet pracujących u sióstr wyjechał do takiej kopalni złota. Zostawił z nią trójkę dzieci: 7, 9 i 12 lat. Od wielu miesięcy nie ma z nim kontaktu. „Kobieta zarabia 20 dolarów miesięcznie. Najstarszy wnuk uczy się w naszej szkole, przyjmujemy go bez opłaty czesnego.” – opisuje sytuację s. Marzena.

PODRÓŻOWANIE PO AMAZONII

W Amazonii nie ma wielu dróg. Często głównym środkiem transportu jest bongo – mała łódka z daszkiem, należąca do wspólnoty wiejskiej, którą ludzie przemierzają kilometry po rzece Orinoko. Tak dziewczęta mieszkające w internacie, po wakacjach docierają do szkoły. Niektóre z uczennic płyną 10 dni, nocują w mijanych po drodze wioskach, jedzą złowione wieczorem w rzece ryby. Drogą lądową można się dostać do bliższych terenów. Nie ma autobusów. Są motory „3-kołowe”, które nazywają burro. Często i ten transport łączony jest z transportem rzecznym.

AMAZONIA MA CZAS

Amazonia żyje swoim rytmem. Ludzie nie przejmują się czasem. „Dla mnie największa trudnością nie jest klimat, a punktualność i czas. Oni są strasznie powolni. Jak umawiasz się na 10, to znaczy, że człowiek przyjedzie na 12 i będzie się dziwił, że coś jest nie tak.” – nadmienia s. Marzena. Gdy rano pada deszcz, nikt nie przychodzi do szkoły. Ani uczniowie, ani nauczyciele i nikt się temu nie dziwi. Jest internet, nie ma internetu. Jest prąd, nie ma prądu.

Cieszą się życiem. Żyją w strasznej biedzie, ale mają dar cieszenia się. Lubią się spotykać, rozmawiać, dzielić. Mają duże poczucie humoru i lubią żartować. Z wielu rzeczy się śmieją. Do swoich trudności życiowych też podchodzą z żartem.

 

W Tygodniu Misyjnym prowadzimy zbiórkę na wyżywienie dla dziewcząt i co tygodniowy posiłek dla dzieci z oratorium, na placówce salezjanek w Puerto Ayacucho.

Dołącz do naszej akcji POSIŁEK DLA WENEZUELI!