Jak mogę pokochać tych chłopaków? Jak mogę być bliżej? Zadaje sobie te pytania od półtora miesiąca.
Chcę dla nich wszystkiego co najlepsze, chcę im dać całego siebie, ale tak ciężko czasem jest mi ich pokochać. Jak to zrobić… Gdy nie czujesz tego od nich, kiedy szacunek do Ciebie nie jest oczywisty, kiedy słyszysz życzenia śmierci, powrotu do Polski, groźby pobicia, kiedy mówią, że bez Ciebie będzie tu lepiej. Mijają kolejne dni, a ja szukam odpowiedzi, proszę Pana Boga, aby pomógł mi ich kochać i znaleźć w sobie miłość. Każdy dzień odsłania kolejne karty. Dopiero parę dni temu odkryłem, że nie ma prawa być łatwym – kochać kogoś kto tej miłości nie zna, nie doświadczył, nie potrafi jej okazać w sposób nam znany, bo jedyne co spotkało go w życiu to bieda, agresja, głód, przemoc, strata rodziców, narkotyki, czy życie na ulicy. I oto są moi chłopcy, chłopcy ulicy. Tacy jacy są- idealni w oczach Pana Boga, szukający miłości idąc na oślep. Żeby mogli kochać trzeba sprawić żeby ich kroki mogły być pewne, a wzrok ostry. Ile taki proces może trwać? Do skutku. Czy jest łatwy? Dla nikogo nie jest. Czy warto? Warto, choćbyśmy mieli oddawać co dzień swoje całe 24 godziny. Co trzeba zrobić? Oddać całego siebie, całe swoje serce w ręce tych chłopaków, być i słuchać. Gdy przestałem krzyczeć, usłyszałem historie. Usłyszałem historie chłopaka, któremu mama zmarła gdy miał 7 lat, a tata gdy miał 16 lat. Został z ciocią, ale uciekł na ulicę bo szukał jedzenia i spędził tam 3 miesiące. Teraz za parę tygodni skończy 18 lat, nadal ma problemy z podstawowymi brakami w edukacji, ale chce zostać pilotem, chce się zmienić, ma ambicje. Dwóch chłopaków jest braćmi z tej samej mamy, ale od innego taty. Jeden ma 9 lat, drugi 16. Mama jest prostytutką, pracuje w domu więc chłopcy musieli szukać domu na ulicy.
Jeden z chłopców, który ma również 9 lat uciekł z domu bo biła go mama, chce zostać lekarzem żeby móc ratować przed chorobą osoby takie jak jego brat. Nie zawsze jest wiadomo ile chłopcy mają lat, lecz kolejnym 9 latkiem jest chłopiec, który wychowywał się na slumsach, gdzie poznał przemoc. Wyobrażasz sobie nie wiedzieć ile masz lat? Chłopiec potrafi się świetnie bić i nie daje sobie w kaszę dmuchać, ale z drugiej strony jest dzieciakiem, które ma dziecięce emocje. Żeby zrozumieć ich zachowanie i umieć do nich podejść trzeba zajrzeć głębiej. Ostatnio wysłaliśmy do domu, do babci, chłopaka, aby napisał egzaminy, ma 15 lat. Wrócił, a jego zachowanie stało się aroganckie i bez szacunku. Okazało się, że egzamin napisał, bo to bardzo inteligentny chłopak, ale jadł jeden posiłek dziennie, babcia go u siebie nie chciała, więc po egzaminach uciekł, a gdy przyszedł czas wracać do ośrodka, skontaktował się z mamą, aby go, zabrała.
Ostatnio podczas lekcji musiałem wyprosić z klasy innego chłopaka, którego zachowane odbiegało od wymaganego minimum, bardzo ciężko mi było zachować cierpliwość, spojrzeć z boku. Okazało się, że dzień wcześniej dowiedział się o bardzo złym stanie jego mamy. Porozmawiał z nią przez telefon, a jej głos był słaby i drżący. Wszystko z czegoś wynika. Ci chłopcy potrzebują miłości i nowego startu w życie, bo poprzez wcześniejszy falstart byli skazani na odtrącenie i życie na ulicy.
Jak ciężko musi być samotnemu chłopcu, który ma 8,10, 14,16 lat na afrykańskiej ulicy miasta, w którym żyje mniej więcej 5 mln osób, w zakamarkach, w które nikt nie zagląda, a istnieje tam tylko głód, przemoc, płacz i narkotyki.
Jak przetrwać w takich warunkach?
Parę dni po naszym przybyciu do Nairobi pojechaliśmy na Rescue Day. Jest to dzień, w którym jedziemy na ulicę, aby przywieźć do ośrodka nowych chłopaków. Tacy chłopcu są już wcześniej zdeklarowani z własnej woli, że chcą do nas przyjechać i podjąć się transformacji. Gdy dojechaliśmy na miejsce zza wysokiej trawy zobaczyłem naszych nowych chłopców, którzy czekali. Musiało minąć trochę czasu, abym zauważył, że w tej trawie też leżało mnóstwo chłopców, naćpanych chłopców, którzy spędzają tak całe dnie. Nasi chłopcy byli pełni nadziei, ale też wystraszeni. W ich oczach było cierpienie i głód. Pamiętam, że podszedłem nieśmiało do nich i zacząłem rozmawiać. Wszystko było w porządku, w końcu przyczołgał się do mnie chłopak, który był strasznie naćpany, a w jego oczach było wiele cierpienia. Mówił do mnie niezrozumiałe rzeczy, mamrotał. Zostanie to ze mną do końca życia, czułem przerażenie i niemoc. Część z tych chłopaków uciekła po paru dniach z ośrodka. Nie trzymamy ich na siłę, mogą zrezygnować. Wracają na ulicę bo uzależnienie jest zbyt silne, czują się tam wolni, nie podobają im się zasady albo mają problemy w relacjach w naszym ośrodku. Tamten chłopak też uciekł. Wraz z ostatnią ucieczką zniknął chłopak, który był już w środku transformacji. Gdy jechaliśmy autobusem z nimi wielu szukało w nas nadziei i uśmiechu. Pamiętam wzrok chłopca, który wtedy powiedział mi z radością, że jego talentem jest taniec, a właśnie dziś gdy to piszę wygrał konkurs taneczny. Pamiętam też wzrok chłopca, którego musieliśmy zostawić na policji, gdyż prawo nie pozwalało na wzięcie go. Ten mały chłopiec stał i patrzył się na odjeżdżający autobus, nie do końca wiedząc co się dzieje, trzymając w rękach chleb i napój, a nasze serca się rozrywały.
Teraz, gdy na nich patrzę, widzę i czuję, że to są moi chłopcy, a moją misją jest kochać i świadczyć swoim życiem o Chrystusie. Każdego dnia staram się być lepszy mimo, że nie zawsze się to udaje, ale obserwowanie tego jak się zmieniają i bycie częścią tego procesu jest warte wszystkiego.
Prosimy o modlitwę za nas oraz chłopców Księdza Bosko z Nairobi.
Filip Pokrzywnicki,
Pracuje w Nairobi, w Kenii