Jako tato 5-letniej Lenki na wolontariacie doświadczam, myślę, trochę innych obserwacji, niż inni wolontariusze przebywający na misji, nie mający dzieci. Poniżej chciałbym się podzielić kilkoma nieoczywistymi obserwacjami, a te oczywiste pominę.

 

PRĄD

Praktycznie już stałym elementem dnia mojej córki jest oglądanie bajek przed snem. Do przedszkola rano wstaje niechętnie. Praktycznie codziennie cała wioska w Zambii, w której jestem, zamienia się około 18:00-19:00 w czarny punkt, z obserwacji Ziemi z satelity.

Jakże zaskakująca początkowo, a później oczywista, była obserwacja poranków dzieci w Zambii. Wiele razy widzę tu dzieci już przed 7:00, gdy spotykają się jeszcze na długo przed rozpoczęciem zajęć w szkole i po prostu sie bawią. Jak się, Drogi czytelniku, domyślasz – przyczyną jest właśnie prąd. Moja córka ma tysiąc atrakcji wieczorem, dzięki energii elektrycznej: bajki, malowanie i rysowanie przy oświetlonym biurku, układanie puzzli, czytanie książek itp.

W polskim domu dziecko ma dużo atrakcji, więc również ciężej mu chodzić do przedszkola. Dziecko zambijskie w domu ma ciemno i nie ma tam niczego ciekawego, dlatego prowadzi całkiem inny tryb życia i jako pierwsze stawia się na terenie ośrodka, żeby tylko doznać jakiejś rozrywki.

ZABAWKI

Tutaj dysproporcja pomiędzy dzieckiem w Polsce i Zambii jest niesamowita. Jeszcze 4 tygodnie temu organizowałem w Polsce 5-te urodziny córki na sali zabaw, a po tej imprezie prezenty ledwie zmieściły mi się w bagażniku samochodu. Tutaj dzieci jak chcą mieć zabawkę, to muszą sobie ją zrobić samemu (zobacz czytelniku na zdjęcia przywiązane do posta). W tym miejscu kłania mi się narzekanie mojego taty, który z tęsknotą wspomina czasy, jak dziecko miało 2-3 zabawki, a nie tak jak dzisiaj – błędne przekonanie, że im więcej, tym dziecko szczęśliwsze, a kończy się tak, że trudno jest się pomiędzy  tymi zabawkami w domu poruszać, a dziecko i tak mało się nimi bawi.

SAMOBÓJSTWA

W Polsce, w ostatnich kilku latach duży nacisk w przestrzeni publicznej kładzie się na „dotarcie na czas do dziecka/nastolatka” z pomocą psychologa. Coraz częściej słychać o samobójstwie dzieci, a szczególnie nastolatków. Starałem się te sytuacje przełożyć na moje zambijskie obserwacje. Dochodzę do wniosku, że tutaj ten problem w ogóle nie istnieje. Pozornie można uznać, że dziecko tutaj od urodzenia ma tak trudne życie, że od samego początku powinno być pod opieką psychologa. To tylko mylne teorie. Tutaj nie ma czegoś takiego jak hejt w sieci lub psychiczne nękanie pomiędzy dziećmi/nastolatkami. Często widzę, jak tutejsze dzieci rozwiązują problem fizycznie: jest problem – to się popychają. Zauważam jednak, że te patologiczne rozwiązania problemu poprzez odpychanie, nawet w kilku procentach, nie wywołuje tyle zła, co europejska przemoc psychiczna, która staje się elementem naszej kultury.

Damian Komar,
Pracuje w Kazembe, Zambia