Cały ten tydzień spędziłam z siostrą Heleną, która jak to mówiła – pracować nie może ,,bo cały czas jej przeszkadzam”. Siostra pracować nie mogła, ale ja dowiedziałam się bardzo wielu ciekawych rzeczy.

Siostra pochodzi z Podlasia, jest córką farmera, potocznie w Polsce zwanego rolnikiem, więc praca na roli nie jest jej straszna. Pytałam się jej, czy to, że wychowywała się na wsi w większym stopniu przygotowało ją do bycia misjonarką i czego nauczyła się będąc nią przez tyle lat (21 lat w Kenii, 2 lata w Sudanie Południowym, 14 lat w lutym w Etiopii). Krany, nauczyła się naprawiać krany – sama.

W Sudanie Południowym mieli bardzo dużą szkołę, 1500-2000 dzieci, gdzie było dużo chińskich kranów, które bardzo często się psuły. Więc siostra, zmuszona, sama nauczyła się naprawiać, a potem uczyła tego innych. Z żelazkiem było tak samo, jakaś część się przegrzała, to siostra coś tam odkręciła, wymieniła, dokręciła i żelazko naprawione! I tak praktycznie ze wszystkim.

Jej brat dużo naprawiał, a ona jako mała dziewczynka ciekawa co jak jest zrobione, przyglądała się co jej starszy brat robi. Postać siostry Heleny naprawdę bardzo mnie intryguje, ma bardzo ścisły umysł, jest praktyczna, przy tym lubi jak jest czysto, dobrze piecze. Nawet jeśli jogurt jest miesiąc po terminie (tu jogurtów nie ma za wiele), a jest jednym ze składników do ciasta to i tak to ciasto wychodzi przepyszne. Umie robić na drutach i, jak podkreśla, na szydełku też umie (w czasie naszych długich podróży robi szaliki dla pracowników).

Jest bardzo przedsiębiorcza, a przy tym bardzo szczodra więc i dzieci ją bardzo lubią. Ciasto do pierogów też umie robić i je ugniatać. Ale spokojnie idealna nie jest – pierogów lepić nie potrafi! Na szczęście siostry, ja i nasza cudowna kucharka Terefe potrafimy.

Z tego wszystkiego co mi mówiła nie wywnioskowałam, że na misji jakieś warunki życia ją przeraziły, że było zbyt trudno na początku i musiała się do czegoś przyzwyczaić. Bardziej zrozumiałam to, że siostra na każdą trudność reagowała akcją, czegoś nie potrafi, a jest potrzebne, to się nauczy i jeszcze nauczy tego innych. Tak więc siostra na misji na pewno nauczyła się naprawiać krany i żelazka, z kolei ja potrafię już posprzątać odchody źrebiątka – sama córka farmera potocznie w Polsce zwanego rolnikiem mnie tego nauczyła.

 

Ania Sprenglewska
Dilla, Etiopia