Trudne życie w Sarh

Czad, niezwykle piękny, ale też jeden z najbiedniejszych krajów świata. Od wielu lat też państwo policyjne i miejsce walk Boko Haram. W okolicy Sarh stacjonują żołnierze, których zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom. O kraju zrobiło się też głośno w 2011 roku, gdy wielomiesięczna susza wywołała katastrofę humanitarną. Ludzie umierali z głodu. Położenie geograficzne i klimat Czadu nie sprzyja. Jest bardzo gorąco, w słońcu temperatury dochodzą do 50 stopni. W porze deszczowej jest chłodniej, ale za to wilgotność sięga 90%.

Sarh przypomina bardziej rozciągniętą wzdłuż drogi wioskę niż trzecie, co do wielkości miasto w Czadzie. W mieście brakuje elektryczności i kanalizacji. W najważniejszych punkach stawiane są lampy na panele słoneczne, ale z powodu braku konserwacji i napraw, nie działają lub skradzione zostały baterie. Przez brak kanalizacji w porze deszczowej znaczna część miasta jest zalana.

Brakuje czystej wody do picia. Trzeba po nią chodzić do studni. Na wsiach w okolicy Sarh jest jeszcze gorzej, bo często nie ma tam studni. Ludzie chodzą po wodę nad rzekę Chari. Rzeka urzeka swoim pięknem, ale woda w niej jest brudna. Ludzie w niej piorą, myją się, poją zwierzęta. Niestety nie mają wyboru, więc nabierają ją do picia i gotowania. Potem chorują, problemem są zatrucia, choroby brzucha, osłabienie.

Praktycznie wszystkie sklepy w mieście prowadzone są przez muzułmanów. Oni ustalają ceny. Chrześcijanom trudno przebić się przez ten specyficzny monopol. Gdy chcą otworzyć własny sklep, blokują ich muzułmanie. W mieście jest centrum łowienia ryb. Ludzie zajmują się też hodowlą bydła. Większość mieszkańców pracuje za bardzo małe wynagrodzenie, ale przeważnie zajmują się uprawą ziemi. Mają mały kawałek pola i to, co zbiorą, sprzedają na targowisku.

Dużo rodzin żyje w skrajnym ubóstwie, ich środki są ograniczone. Zajmują się małym handlem ulicznym, ktoś pomidory sprzedaje, ktoś inne rzeczy na targowisku. Wytwarzają piwa i lokalne alkohole, potem sprzedają je w tych barach. Czasami zajmują się dorywczą pracą u kogoś. Ktoś chce wyciąć trawę, ktoś chce pomocy w budowie muru – opowiada ks. Artur Bartol, który przez wiele lat pracował w Sarh.

W dzielnicy, w której znajduje się placówka salezjańska ludność żyje w bardzo ciężkich warunkach. To obrzeża miasta. Dzielnica otoczona jest przez uliczne bary, w których sprzedawany jest ich tradycyjny alkohol. W nałogi wpadają także porzucone lub zaniedbane dzieci. Wychowuje je ulica, alkohol pozwala zapomnieć o samotności.

W ramach pomocy przedszkolakom i uczniom ze szkoły podstawowej, a także ich rodzinom prowadzimy adwentową akcję MLEKO DLA CZADU.