ETIOPSKIE ZAPISKI

24 marca

 

12.30

Rząd stara się informować wszystkich na bieżąco. Nawet w telefonie, jeżeli chcemy zadzwonić do kogoś, to najpierw trzeba wysłuchać informacji na temat koronawirusa, a później dalej można oczekiwać na połączenie. Informacji u nas jest dużo. Ale jest to teoria, praktyka wśród ludzi wygląda inaczej.

Jak wygląda sytuacja z koronawirusem w Dilla? Jeszcze wielu ludzi nie bierze do serca, że to jest jakieś niebezpieczeństwo. Na przykład w niedzielę Msza św. była na podwórku, bo nie było ograniczenia w liczbie osób. Dwóch księży i katechista chodzili między ludźmi i prosili ich o zachowanie odstępów między nimi. Przez jakiś czas to tak funkcjonowało. Również podczas komunii ludzie utrzymywali odstępy, ale jak Msza św. się skończyła, to ludzie zaczęli podchodzić do siebie nawzajem, żeby się przywitać, pogadać, jakby nic się nie działo. W Etiopii w Addis Abeba jest 7 osób zarażonych i jedna osoba wyzdrowiała. Od nas to daleko, około 8 godzin jazdy samochodem. Nie ma ograniczeń w przemieszczaniu się, ale szkoły są pozamykane. Na uniwersytetach studenci muszą siedzieć w pokojach w akademikach. Mają dostęp do internetu i mają wykłady on-line, ale dzisiaj cały dzień nie było internetu. Studenci zaczynają narzekać, że nie mogą się uczyć. Powiedziano im, że jeżeli opuszczą uniwersytet, to nie będą mogli już do niego wrócić, więc muszą zostać w pokojach. W Dilla mamy ok. 22 tys. studentów i na razie wszyscy siedzą u siebie. Są rozporządzenia od rządu, żeby nie wychodzić, siedzieć w domu, nie przemieszczać się, ale to jest ignorowane przez ludzi. Bagatelizują tę całą sytuację. Dziś rano siostra pojechała do stolicy, do Addis Abeba, żeby kupić szczepionkę przeciwko wściekliźnie. Gdyby nie pojechała, ludzie umieraliby z powodu zakażenia wścieklizną.

Przez kilka dni siostra starała się uczyć ludzi myć ręce. Dała dzbanek z wodą i mydło. I uczyła, że jeden polewa wodę, drugi myje ręce. A następnego dnia zachodzi, a każdy bierze sam dzbanek. Nie przestrzegają tego. Była zdołowana tym, co zobaczyła. Przy wejściu na teren kościoła też była postawiona woda i mydło. Ministranci zachęcali ludzi do mycia rąk. Wielu było spóźnialskich, więc tych zaleceń też nie słyszeli.

 W Dilla może dwie osoby widziałam jak noszą maseczki. Na placówce mamy maseczki przygotowane, ale jeszcze nikt nie nosi. Właściwie to jesteśmy daleko od punktu zakażenia, które znajduje się w stolicy, więc może dlatego ludzie nie przestrzegają zasad. Z drugiej strony jest to duża trudność dla ludzi biednych. Jeżeli w jednym pokoju 4 na 5 metrów jest 7 osób, to jaka ma wyglądać kwarantanna? Gdzie mają siedzieć? Cały dom to jedno pomieszczenie – pokój, który wynajmują. Znam rodziny, w których 10 osób w takim pokoju śpi w nocy. Wiadomo, że w ciągu dnia życie takiej rodziny toczy się przed domem na ulicy. Takich przypadków jest bardzo wiele. Dzieci nie chodzą do szkoły, więc w czasie wolnym spotykają się i wspólnie bawią się na ulicy. Tutaj nie ma możliwości, żeby ludzie biedni mogli mieć kwarantannę. Niestety w Dilla jest bardzo dużo ludzi biednych, ale też żyjących w skrajnej nędzy.

W niedzielę podczas ogłoszeń jeden z ludzi apelował, żeby udostępnić wodę dla ludzi, bo tego w Dilla najbardziej brakuje. Problem braku wody czystej do picia istnieje od lat. Jesteśmy tutaj od 30 lat i ta trudność jest cały czas. Są krany, ale woda z nich nie leci. Woda puszczana jest do wodociągu rejonami. Zazwyczaj jest dostępna raz na tydzień. Jeżeli ktoś ma duże pojemniki, to może je napełniać na zapas. Nie wszystkich na to stać. Najbiedniejszy najbardziej cierpi, bo go nie stać na kupienie wody, która jest sprzedawana w okresie niedoborów przez prywatne osoby. Jak nie ma pojemników w domu, też nie nabierze na zapas. Baniak 20 litrów to mało, nie starczy nawet na tydzień do picia.

Nasi pracownicy zabierają wodę z naszej studni. Niestety nie możemy tego robić bez ograniczeń i dla wszystkich w mieście. Kiedyś dawałyśmy bez ograniczeń, ale później woda leciała z piaskiem i musiałyśmy czyścić rury.

W Dilla jest szpital państwowy i to jest szpital, w którym uczą się studenci z wydziału medycyny, z uniwersytetu w Dilla. Są przychodnie państwowe i jest też dużo przychodni prywatnych. Więc zabezpieczenie od strony medycznej mogłoby być. Gdyby była konieczność, to nie będzie problemu z rozstawieniem namiotów, bo jest ciepło.

W domu przygotowujemy się do spotkania z dziećmi z programu Adopcji na Odległość, które będzie 6 kwietnia. Wczoraj i dziś przebieraliśmy ubrania, rozkładaliśmy według rozmiarów, tak aby później można je łatwiej rozdawać dzieciom. Mamy też buciki i dużo skarpet. W buty od razu wkładałyśmy rozmiarowo dopasowane skarpetki. Pomagały mi w tym panie i siostry. Trochę pracy nam jeszcze zostało, ale jutro powinniśmy skończyć. Zrobiłam trochę zdjęć dla Was, jak panie segregują ubrania. Długopisy i mydło dla dzieci też mamy przygotowane. Brakuje nam już tylko mąki, bo nie możemy jej wcześniej kupić. Ludzie nie wykorzystają zaraz wszystkiego. Jeżeli ktoś ma 3 lub 4 dzieci to potrzebuje trochę mąki. Rozdajemy mąkę partiami, bo jest ciepło i zaraz legnie się w niej robactwo. To nie jest przyjemne. Nie tylko wygląd się zmienia, ale i smak. Może w środę zamówimy mąkę. Fabryka jest blisko. Obecnie mąka pakowana jest po 5 kg w jednej paczce, więc dajemy jednej rodzinie kilka paczek. Ludzie te woreczki też wykorzystują.

17.20

Koronawirus przywędrował do Dilla. Rząd zamknął wszystkie biura. Teraz obowiązuje praca z domu. Są podejrzenia, ktoś może być zakażony, ale nie ma testów. Najbliżej testy robią w Awasie, około 100 km od nas. Nasi pracownicy pozostaną w domu, za wyjątkiem pracowników kliniki. Musimy dawać ludziom zastrzyki przeciw wściekliźnie.

s. Helena Kamińska FMA