1 października
Dzień rozpoczynam tak jak każdy inny, czyli o 5.45 modlitwą brewiarzową. Modlę się razem z aspirantami, którzy na misji odbywają swoją formację. Po modlitwie brewiarzowej mam pół godziny rozmyślania i o 7.30 odprawiam Mszę Świętą dla aspirantów i ludzi, którzy przychodzą z pobliskich slumsów oraz miasta.
Po Mszy Świętej i śniadaniu idę na spotkanie z osobami z Caritas. Jest to spotkanie z okazji otwarcia nowej szkoły technicznej w Joypurhat. Dokładnie chodzi o zorganizowanie 6-miesięcznych kursów dla młodych ludzi, którzy nie mają pracy i pochodzą z biednych rodzin. Po ukończeniu kursu młodzi będą mogli iść do pracy. Dla kobiet będą kursy szycia i gotowania, a dla mężczyzn kurs na elektryka i mechanika. Po spotkaniu wracam na spóźniony obiad.
Popołudnie
Po spóźnionym i szybkim obiedzie idę do wioski, która oddalona jest od misji około jednego kilometra. Idę na nogach, bo droga jest zalana. Przez ostatnie 3 dni padało. Wioska odcięta jest od świata. Poszedłem tam, aby zobaczyć, co się dzieje. Mieszkają tam trzy rodziny katolickie. Jedna z nich buduje dom, chciałem zobaczyć, czy wszystko jest u nich w porządku. Wracam na misję i widzę, że czeka na mnie Pan w sprawie ślubu jego córki. Pan jest z kościoła protestanckiego, a przyszły zięć jest katolikiem. Przyszedł zapytać się co muszą zrobić, żeby wziąć ślub. Potem idę na drugie spotkanie w sprawie podniesienia muru na cmentarzu. Trzeba załatwić wszystkie pozwolenia.
Potem idę do pobliskich slumsów i wiosek. Odwiedzam chorych, spowiadam ich, udzielam komunii. Patrzę i pytam, czy czegoś potrzebują.
Po wizycie u chorych wracam na misję. Jest czas na nieszpory, kolację, wspólny różaniec, modlitwy wieczorne i słówko na dobranoc. To nasze stałe elementy we wspólnocie.
O 21.50 idę do biura. Porządkuję dokumenty, załatwiam sprawy. Zajmie mi to około godzinę, a potem idę odpocząć.
ks. Paweł Kociołek SDB