Trzy miesiące temu Milenka, jej mąż Ivan i trójka ich dzieci: Zalima, Shasha i Pablo, świętowali Boże Narodzenie w domu. Starsze dzieci życzyły sobie, by w tym roku pojechać na długą rodzinną wycieczkę… „To jasne, że plany nie zostały zrealizowane tak, jak byśmy chcieli – mówi Milenka – ale nasza wiara jest o wiele większa i całą ufność pokładamy w Bogu”.

Powitana w Krakowie przez salezjanów, Milenka opowiada, jak to marzenie się spełnia, choć w inny sposób: „Nigdy nie sądziliśmy, że w Polsce będziemy się czuli tak mile widziani i tak pomocni. Wszyscy pytają nas, czego nam potrzeba.” Dwa tygodnie temu czworo członków rodziny weszło do kawiarni, by napić się gorącego napoju, by walczyć z zimnem, i spotkało się z odmową naliczenia opłaty. „Ponadto właściciel kawiarni dał nam kopertę z kartką z życzeniami, a kiedy ją otworzyliśmy, okazało się, że dał nam również pieniądze”.

Milenka płacze „z wdzięczności za hojność, którą czuliśmy wokół siebie. Ta osoba zaproponowała mi również pracę i pomogła znaleźć opiekę nad synem. Powiedziałam moim starszym dzieciom, że zawsze powinny mieć marzenia, a one się spełnią. Każdego dnia przypominają sobie to świąteczne życzenie, które Bóg pomaga nam spełnić w inny sposób. Mamy tylko nadzieję, że zakończenie tej historii będzie również szczęśliwe dla nas i dla naszego kraju”.