Z doświadczenia mogę polecić, że na wolontariat najlepiej udać się bez oczekiwań. W znakomitej większości zostają one szybko zweryfikowane na miejscu.

Nasze wyobrażenia vs. rzeczywistość to nad wyraz często, dwa różne bieguny. Oczywiście nie mam tu na myśli tego, że nie należy się jakoś przygotowywać: szlifować języka, poszerzać repertuar aktywności jakie można zaoferować dzieciakom czy gromadzić rzeczy, które ze sobą zabierzecie. Chodzi mi jednak o to, żeby mieć dużą otwartość i pokorę względem czekającej Was codzienności. Żeby nie układać sobie w głowie zbyt wielu scenariuszy, ale chcieć przyjmować to co zaplanował dla was Bóg.

Jeden z misjonarzy, tutaj w Zambii, podczas spowiedzi polecił mi, abym zawsze na pierwszym miejscu stawiała Boga, żeby był on dla mnie bezwzględnym kierunkowskazem. W przeciwnym razie będę realizować siebie, swoją wybujałą w głowie idealistyczną misję, która będzie potęgować moją pychę i rodzic poczucie bycia kimś wielkim. A przecież nie o to chodzi. Najważniejsze to oddać się bez reszty temu czego w danej sytuacji oczekuje od nas Bóg i w pełnym zaufaniu w jego prowadzenie, czynić to do czego mnie, on, a nie ja sama, powołał.

O pychę, poczucie bycia wielkim nosicielem bezinteresownej pomocy, na misjach jest bardzo łatwo. Do tego dochodzą jeszcze miłe, acz nieraz zgubne słowa podziwu i uznania ze strony rodziny czy przyjaciół. I człowiek obrasta w pióra, myśli sobie ja to jestem gość, tyle z siebie daje, tak się poświęcam. Nie będę Wam odbierać przyjemności z dochodzenia do tego, że to wcale tak nie wygląda. Codzienność misyjna, czasem dość boleśnie, weryfikuje moje motywacje i za każdym razem, kiedy myślałam o sobie zbyt dobrze, ucierała nosa i sprowadzała do parteru. Mam nadzieję, że w Waszym przypadku tego rodzaju przeżycia będą mniej częstotliwe. Jeśli zaś chodzi o mnie to wiem, że Bóg musi nieraz ukłuć mnie w czuły punkt, w mojego robaczka, bym zrozumiała, o co naprawdę chodzi z tym całym misyjnym powołaniem i ufnością w Boży plan.

Zatem życzę Wam po prostu rozwojowego wolontariatu, czy będzie on lekką sielanką czy turbulentną drogą, tu niech się dzieje wola nieba.

 

Żaneta Kiliszek,
Lusaka, Zambia