Pierwszą zasadą wychowawczego działania księdza Bosko był rozum. Powtarzał on, że religia i rozum to dwie sprężyny całego systemu wychowawczego.

W rozmowie z Franciszkiem Bodrato, turyński Święty wyraża głębokie przekonanie, że wszyscy jego wychowankowie mają „wrodzoną skłonność do poznania dobra” (Źródła Salezjańskie I, 528). Na tym mocnym przekonaniu buduje się rozumność bycia i działania w oratorium, zarówno wychowanka, jak i wychowawcy. Ksiądz Bosko podkreślał przy różnych okazjach, jak chociażby w liście do pewnej mamy zaniepokojonej o syna, jak ważne jest „odwoływać się do racji rozumu” (Źródła Salezjańskie I, 584).

W słynnej rozmowie z Urbanem Ratazzim, ówczesnym ministrem na dworze królewskim, znanym z wrogości wobec Kościoła, ksiądz Bosko prosto tłumaczy tę niepodważalnie pierwszą regułę. W oratorium młodzież potrzebuje odpowiednich i troskliwych napomnień. Wychowawcy zachęcają podopiecznych życzliwymi słowami. Gdy pojawią się zaniedbania, poprawia się ich roztropnymi poradami (por. Źródła Salezjańskie I, 525). W liście do znajomego księdza Józefa Bertello, który pragnął poznać system wychowawczy panujący w domach salezjańskich i zastosować go w swoim środowisku, ksiądz Bosko pisał m.in., że od wychowanków należy „wymagać, by uczyli się tylko tyle, ile dają radę, nie więcej” (Źródła Salezjańskie I, 583).

Wracając myślami do mojego doświadczenia misyjnego, przypominam sobie moją pierwszą misję w Bemaneviky. Oprócz pomocy w duszpasterstwie parafialnym w buszu, byłem na misji wychowawcą w internacie i nauczycielem języka francuskiego. Pamiętam „nowe” dla tamtejszych nauczycieli metody nauczania, stawianie na rozumność, pomysłowość uczniów, ich twórczość. Ponieważ nie umiałem jeszcze dobrze języka malgaskiego, lekcje były okraszone różnymi scenkami, rysunkami, ruchowymi animacjami. Ciężko było wytrzymać w 35-stopniowym upale w niewielkiej sali, bez okien, z dwoma drzwiami płatowymi, z siedemdziesiątką niekoniecznie uzdolnionych językowo uczniów. Mimo czasem zniechęcenia, motywowałem siebie, nie poddawałem się i próbowałem na wszelkie sposoby przekazać moją znajomość francuskiego. Musiałem sobie przypominać, że moi podopieczni nie mają przecież dostępu do słowników, książek, czy chociażby teraz wszechobecnego internetu, a jakoś muszą sobie radzić. Opracowywałem dialogi, dostosowane do tamtejszych warunków, choć wprowadzałem też elementy im nieznane. Rozrysowałem jak funkcjonuje winda, którą widzieli tylko na filmie. Tłumaczyłem, co to jest chodnik, bo oprócz drogi, gdzie wszyscy się przemieszczają, znali tylko ścieżki dla pieszych pomiędzy plantacjami kakao czy kawy. Układaliśmy puzzle, których niewielu widziało i dziwili się, że z małych kawałków może powstać coś naprawdę pięknego. Objaśniałem, jak można przyrządzić kawę itp. Było to poszerzanie horyzontów, pokazywanie nowych rozwiązań, uczenie kreatywności, myślenia inaczej. Nie zapominałem o motywowaniu, pobudzaniu rozwoju, uzasadnianiu w sytuacjach spornych, upominaniu przy przewinieniach. Życie szkolne i w internacie uczyło nas, salezjanów i naszych podopiecznych, szukania wspólnego języka przy poszanowaniu reguł i zasad.

Warto zastanowić się, jak w duchu księdza Bosko dać dzieciom i młodzieży możliwość rozwoju intelektualnego, mimo wakacyjnego odpoczynku. Dobrze będzie pomyśleć jak argumentujemy nasze wybory, uzasadniamy nasze nakazy, motywujemy do dobra, pamiętając i cierpliwie przypominając o regułach i zasadach wspólnego funkcjonowania. Odwołujmy się do racji rozumu i naszych zdolności poznawczych.

 

 

Ksiądz Tomasz Łukaszuk SDB