Niezależnie od tego, na jakiej szerokości geograficznej żyjemy, w Boże Narodzenie przywykliśmy życzyć sobie Wesołych czy Radosnych Świąt. Nigdy dotąd nie zastanawiałam się nad głębszym znaczeniem tych słów. Zawsze wydawały mi się bezrefleksyjnie powtarzanym hasłem, które w okresie świątecznym wypierało przywitanie „Dzień Dobry”.
Tak właśnie było do czasu, gdy Zambia dopiero mi się marzyła, a Ciloto było odległym planem. Dzisiaj słowa te rozumiem inaczej, dlatego, że radość w te święta miała dla mnie wiele twarzy – bo ponad 70 🙂
Była doświadczana intensywnie, w dużej różnorodności i częstotliwości, w całym bogactwie osobowości chłopaków. Pierwszym moim najcieplejszym wspomnieniem tych świąt była radość wynikająca z relacji. Chłopaki z Ciloto potrafią skraść serce i wedrzeć się do najgłębszych jego zakamarków. Z dużą satysfakcją i wielkim uśmiechem patrzyłam na to, jak wspólnymi siłami przygotowywali się do świąt. Jak w każdej najprostszej czynności doszukiwali się zabawy i powodów do szczęścia. Nie ważne, czy było to robienie porządków, czy tworzenie ozdób świątecznych. Samo obcowanie ich samych ze sobą pobudzało entuzjazm grupy i kreatywność. Entuzjazm, często nie do opanowania, wylewający się z chłopaków wiadrami, dający swoje ujście w tańcach, akrobacjach, śpiewach, żartach i psotach.
Było to piękne, patrzeć jak poczucie braterstwa umacnia chłopców, jak wyciąga z nich talenty, dodaje odwagi, pewności siebie, skłania do doskonalenia się, do bycia lepszymi. Drugim ciepłym wspomnieniem tych świąt jest radość z małych przyjemności. Chłopaki potrafią cieszyć się ze wszystkiego. Nigdy nie zapomnę ich szczęścia wywołanego zakupem nowych skarpetek, czy uciechy z otrzymania nowych klapek. Równie entuzjastycznie reagowali na możliwość korzystania z kolorowych kartek, nożyczek, czy spinaczy biurowych przy tworzeniu ozdób świątecznych.
Kawałki kolorowej bibuły okazywały się dla nich świetnymi rekwizytami do tańca, a łańcuchy świąteczne najmodniejszymi szalami tego sezonu. Również nie posiadali się z dumy, gdy mogli ubrać nowo zakupione ubranie na świąteczną wieczorną mszę. Sam powrót z pasterki był także niesamowitym przeżyciem, gdy wszyscy wracaliśmy na pace samochodu ks. Michała, przy wtórze radosnych śpiewów chłopaków. Gdy pytałam ich skąd ten entuzjazm, odpowiadali jednogłośnie: Ba Patrycja, Jezus się narodził!
Mogłabym bez końca wspominać o radościach jakie przysporzyły mi te święta, bo było ich nieskończenie wiele. Mimo, że spędzane z dala od ojczyzny, od najbliższej rodziny, to w bliskości osób wśród których ani przez chwilę nie czułam się obco, czy samotnie. W Ciloto zawsze znajdzie się kompan do wspólnej modlitwy, ktoś kto wesprze miłym słowem, czy podzieli ostatnim ciastkiem. Od teraz życzenie Wesołych Świąt, ma dla mnie zupełnie inne znaczenie. Słysząc te słowa, moje myśli już zawsze będę wracać do wspomnień, które podarowali mi chłopcy z Ciloto. Dziękuję.
Patrycja Grabowska,
Makululu, Zambia