Salezjanki w Puerto Ayacucho jako wspólnota istnieją od 83 lat, a od 20 lat prowadzą szkołę z internatem, w którym mieszka w tej chwili 20 dziewcząt. Wcześniej ta liczba była zdecydowanie wyższa, ale w ostatnich latach pandemicznych zmalała. Siostry na co dzień uczą w Technikum i pomagają dziewczętom w internacie, w obowiązkach domowych. S. Marzena Kotuła opowiada, że jej praca dzieli się na 4 dni w tygodniu w internacie z dziewczętami i 3 dni w tygodniu w szkole, gdzie uczy administracji.

 

SZKOŁA

Technikum salezjańskie przygotowuje dziewczęta do pracy w zawodzie, oferując trzy kierunki – pielęgniarstwo, administracja i kształcenie nauczycielskie. Pierwszy rok z sześciu w tej szkole jest wyrównawczy. Tak, żeby każda ze studentek startowała z jednego poziomu nauczania. Po trzech latach można zakończyć edukację w tej szkole na poziomie ogólnym, który jest uznawany za średnie wykształcenie. Kolejne trzy lata nauki są już specjalizacją i przyuczeniem do zawodu.

Jedna z sióstr pełni funkcję wicedyrektora szkoły, jest odpowiedzialna za duchową formację uczniów. Prowadzi poranne apele, które z opowieści siostry Marzeny gromadzą prawie 1000 uczniów na placu. Jest to wspólna modlitwa o poranku, śpiewy i czasem tańce. Podobno robi to wrażenie, bo siostra jest charyzmatyczna i potrafi zachęcić młodzież do współpracy.

Edukacja w Puerto Ayacucho jeszcze do niedawna była zawieszona, ze względu na kryzys szkolnictwa. Nauczyciele masowo przestali przychodzić do pracy, aż w końcu całkiem zamknięto szkoły. Dopiero w okolicach lutego wszystko zaczęło wracać na odpowiednie tory. Stopniowo klasy były dzielone na konkretne dwa dni w tygodniu, kiedy mogły przyjść na zajęcia. W inne dni – inne klasy. I tak mijał cały tydzień. Dla dzieci uczęszczających do szkoły dzień wolny wcale nie brzmi szczęśliwie. Nie mają wtedy co jeść, bo w szkole zapewniano im posiłek. Jeśli nie ma lekcji, to dzieci zostają głodne.

„Sporo dziewcząt nie kończy szkoły, bo zachodzi w ciążę. Tu w Wenezueli dziewczynki zostają mamami w wieku 14-stu, 15-stu lat” – mówi siostra Marzena. „Po prostu wychodzą ze szkoły i jej nie kończą.”

INTERNAT

Dziewczęta mieszkające w internacie mają dodatkowe obowiązki. Wstają około 4:30 i w zależności od tego, która ma dyżur kuchenny, pomagają w przygotowaniach posiłków. Siostry towarzyszą im w tym, ale nie wyręczają. Uczą dziewczęta wszystkich potrzebnych do zarządzania domem aspektów – opowiada siostra. Posiłki przygotowują dla 30 osób, bardzo proste i powtarzalne. Placki z mąki kukurydzanej lub ryż z fasolą. Przygotowanie takich dań nie zajmuje dużo czasu, ale trzeba też nakryć do stołu, a po wspólnym posiłku posprzątać.

Dziewczęta gotują, sprzątają, przygotowują pranie. Nie mają swoich łóżek, śpią w hamakach. „Nie ma wiele, ale ta prostota daje radość i one tak żyją na co dzień w swoich domach, tworzymy tu rodzinę.” – mówi siostra.

KOŚCIÓŁ

Salezjanki przekazują charyzmat młodym, ale jak mówi siostra Marzena „Wenezuela jest salezjańska do szpiku kości. W święto Maryi Wspomożycielki procesja maryjna idzie przez całe miasto. To nie jest taki czysty katolicyzm, z każdego plemienia ktoś wnosi swoje i on jest zmieszany z tutejszą kulturą, ale to jest właśnie piękne” – opowiada.

Przygotowują także młodzież do sakramentów, ale to też odbiega od europejskiej normy. Spora część młodzieży nie była jeszcze nawet u Pierwszej Komunii. Mają po kilkanaście lat i dopiero zaczynają przygotowania do przyjęcia sakramentów. „Tutaj to nie idzie takim rytmem, że dzieci w konkretnym wieku zapisują się na przygotowania do Komunii” – opowiada siostra. Przekrój wiekowy przyjmujących ten sakrament po raz pierwszy, waha się od 10 do 18 lat. Jednak Wenezuela jest bardzo katolicka, jak mówi siostra. Katolicy stanowią tu około 70% wierzących.

ORATORIUM

W niedziele siostry prowadzą także oratorium dla dzieci ulicy. Pierwsze spotkanie po wakacjach odbyło się w zeszłym tygodniu, bo w Wenezueli przerwy semestralne są trzy razy w roku. Przyszło około 80 dzieci, ale salezjanki są przekonane, że z tygodnia na tydzień będzie ich coraz więcej.

W oratorium dzieci spotykają się, kiedy z ulicy zaczyna być słychać muzykę. Wtedy stopniowo zjawiają się na placówce i zajmują konkretnymi aktywnościami. Grają w piłkę, w planszówki, tańczą, śpiewają. Na koniec siostry prowadzą wspólną modlitwę i salezjańskim zwyczajem „słówko na dobranoc”. W programie oratorium jest też czas na podwieczorek w postaci mlecznej bułki i szklanki kompotu. Dzieci przychodzą głodne, często szukają po krzakach i drzewach niedojrzałych jeszcze owoców i zjadają, co się da.

 

W Tygodniu Misyjnym prowadzimy zbiórkę na wyżywienie dla dziewcząt i co tygodniowy posiłek dla dzieci z oratorium, na placówce salezjanek w Puerto Ayacucho.

Dołącz do naszej akcji POSIŁEK DLA WENEZUELI!