8 marca

PIĄTEK

Jak zwykle po Mszy Świętej i śniadaniu wracam do biura, ale dzisiaj nie mogę za wiele zrobić, bo co chwilę ktoś przychodzi. Nigdy nie odmawiam pomocy, staram się wychodzić naprzeciwko tym, którzy potrzebują mojej pomocy. Właściwie do obiadu przychodzą ludzie.

Jeden z naszych pracowników został po razy drugi wypędzony z domu. Wybudował ten mały dom na ziemi należącej do ojca i on postanowił wypędzić syna, który poszedł do kuzynów. Jednak mąż kuzynki nie był zadowolony. Nasz pracownik przychodzi w końcu do nas. Prosi o pożyczkę na wynajęcie pokoju, bo przez dwie noce spał na zewnątrz, na podwórku, gdzieś na drodze. Chce też kupić materac, żeby miał na czym spać i garnki, żeby mógł gotować. Oczywiście bez wahania pomagam mu. Chce oddać pieniądze w kwietniu, ale mówię, że nie trzeba. Rozmawiam potem z siostrą i zgadzamy się, że pomożemy mu. Jego marzeniem jest kupienie kawałka ziemi, chociażby bardzo małego, ale tutaj w Dilla jest to bardzo trudne. Chciałby wybudować swój własny domek, taki jednopokojowy. Takich domków jest bardzo dużo. Nasz pracownik ma już dziecko, ale sytuacja była napięta, więc mama z dzieckiem mieszka u swoich rodziców. A pracownik wylądował na ulicy już drugi raz. Jako dziecko też został wyrzucony z domu. Ma teraz 20 lat. Mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy pomogą spełnić jego marzenia. My będziemy też starali się pomóc. Cztery lata temu zburzyliśmy jeden budynek, którego nie dało się naprawić. Teraz jest tam internat dla dziewcząt. Zostawiłyśmy w magazynie metalowe okna, drzwi itp. Nie sprzedajemy tego, tylko chcemy oddać ludziom, którzy będę w potrzebie. To czeka na kogoś, kto będzie potrzebował tych rzeczy. Zaproponujemy też taką formę pomocy naszemu pracownikowi.

Po obiedzie mam z siostrami spotkanie z pracownikami misji. Widziałyśmy, że potrzebne jest zebranie informacyjno-formacyjne. Pierwsza część jest na temat ostatnich wydarzeń, zmian, ich pracy, czyli podpisywania się na liście obecności i przychodzenia na czas. Wypełnione dokumenty są potrzebne do wypłat. Na jednej liście jest około 40-50 osób, więc jeśli ktoś nie przyjdzie i nie podpisze, to inni są pokrzywdzeni. Nie chcemy karać tak innych, którzy wszystko robią na czas. Drugą ważną sprawą są podwyżki. Przed wyborami rząd ogłosił wyższe zarobki, ale nic więcej z tym nie zrobił. Nasi pracownicy zaczęli o tym rozmawiać i chcieli wiedzieć co będzie. Powiedziałam im, że ich los i szczęście nie jest nam obojętne. Kiedy przyjechałam do Etiopii, zobaczyłam jakie pensje rząd daje ludziom. Zadałam sobie pytanie, jak oni są wstanie przeżyć, za te kilka groszy. Postanowiłam, że będę szukała sponsorów, żeby przyjąć dzieci naszych pracowników do programu Adopcji na Odległość, żeby w ten sposób pomóc. Chciałam, żeby wszystkie dzieci chodziły do szkoły. W tej chwili mamy ponad 200 dzieci, ale wiele jeszcze czeka na pomoc, ale nie jesteśmy wstanie, tego teraz zrobić. Pracownicy docenili naszą pomoc. Teraz czekamy na decyzję rządu. Co dwa lata dajemy naszym pracownikom podwyżki. Ostatnio była w 2018 roku, więc w tym roku też będzie, ale musimy poczekać. Jesteśmy ograniczeni, co do naszych możliwości. Nasza misja nie dostaje żadnego wsparcia od rządu, więc musimy myśleć same o tym, jak utrzymać całą misję.

Potem było spotkanie formacyjne, a na koniec rozmawialiśmy koronawirusie. Tłumaczyłyśmy, jak zapobiegać i co robić, żeby nie zachorować. Prosiłyśmy o uwagę i ostrożność, bo wirus jest już w 60 krajach. Później jadę do banku.

Do końca roku jeszcze daleko, ale w przedszkolu już myślą o zakończeniu roku dla 6-latków. Tak jednego dnia wszystkie dzieci poszły do fotografa, żeby zrobić zdjęcie do albumu. Zdjęcia są dla nich bardzo ważne. Pomaga nam w tym grupa rodziców.

Dzieci przychodzą do przedszkola o 7.45 i zaczynają dzień modlitwą. W piątki i poniedziałki jest apel, podniesienie flagi. Do 8.30 są zajęcia w formie zabawy. Potem wszyscy rozchodzą się do klas. Uczą się do 10.30, a wtedy zaczyna się przerwa na śniadanie. Dla niektórych to drugie śniadanie, dla innych pierwsze, bo nie otrzymują nic w domu. Wtedy dostają tę bułeczkę z naszej piekarni. Są dzieci, które są bardzo szczupłe, bo brakuje w ich domach jedzenia. Ostatnio nasza wolontariuszka zauważyła, że kolejne dzieci z jednej rodziny są bardzo szczupłe. Im zapewniamy dodatkowe wyżywienie.

NIEDZIELA

Dzisiaj śpię trochę dłużej. Msza Święta w parafii jest uroczysta, bo odprawiana przez dwóch neoprezbiterów. Jest 4 księży, w tym jeden Polak, ks. Mirek, który zostaje w Dilla do Niedzieli Palmowej. W Polsce po Mszy Świętej neoprezbiter podchodzi do ludzi i ich błogosławi. Tutaj jest inaczej. Neoprezbiter siada, a ludzie pochodzą i całują wewnętrzną część dłoni. Właśnie ta strona była namaszczona olejem świętym. Msza kończy się o 11.30, a zaczęła się o 8.15. Tutaj nikt nie spieszy.

Po obiedzie idę z siostrami do oratorium. Mamy tylko dziewczynki, bo chłopcy idą do salezjanów, grać w piłkę nożną. Przychodzi około 120 osób. Bawią się w różne gry, potem jest dzwonek i rozdzielane są na grupy w zależności od wieku lub klasy, do której chodzą. Uczą się wtedy języka angielskiego, matematyki, szycia lub wyszywania. Potem organizujemy zawody i gry. Grupy rywalizują i zbierają punkty. Po pewnym czasie, która grupa zdobędzie najwięcej punktów, to dostanie nagrody. Punkty są za wzięcie udziału, zachowanie, więc nie trzeba zawsze wygrać, żeby coś zdobyć. Zajęcia zostały nagle przerwane, spadł mocny deszcz. Trzeba poczekać. Powinna teraz być pora sucha, ale tutaj klimat też się zmienia. Od czasu do czasu leją teraz deszcze. Rośliny rosną. Ludzie się cieszą, ale też zastanawiają się jak będzie z sianiem, bo nie wiedzą, kiedy i jak będzie wyglądała pora deszczowa. Normalnie powinna być pod koniec marca. Zajęcia w oratorium kończymy o 17.30 i wracamy do domu.

O godzinie 18 idę na adoracja i nieszpory. Jak zwykle o 20.30 jest słówko na dobranoc i ostatnie modlitwy. Dobranoc!

 

s. Helena Kamińska FMA