26 października

Piątek to dzień wolny od pracy, świąteczny dzień dla muzułmanów. Wczoraj padał deszcz. Bardzo mocno. Woda wokoło terenu misji i w innych miejscach bardzo szybko się podnosiła. Tak jak codziennie rano odmówiłem modlitwy, rozmyślania i Mszę Świętą. Potem śniadanie. Musimy czekać, bo przez intensywne deszcze stara kuchnia, której jeszcze będziemy używać  przez parę dni, została trochę zalana. To przez nieszczelny dach. Bardzo trudno jest rozpalić ogień w palenisku. Po różnych próbach się udaje. Jest u nas biskup, czekamy razem z nim. Po śniadaniu biskup pojechał do innej parafii, a my zaczęliśmy poranne prace. Dzisiaj miało być oratorium w wioskach, wszyscy byli przygotowani. Niestety przez intensywne deszcze wszystko zostało odwołane. Zamiast tego powiedziałem duchową konferencję dla aspirantów, a potem razem z aspirantami poszedłem do prac porządkowych. Sprzątamy około godziny, potem był obiad.

Po południu poszedłem do wiosek, bo poziom wody bardzo szybko się podnosił. Powstało zagrożenie, że będzie powódź lub podtopienia. Niektórzy ludzie byli przestraszeni. Mówiłem im, żeby nie bali się. W razie czego mogą przyjść do nas. Na placówce misyjnej będzie dla nich miejsce. Po rozmowach i uspokojeniu mieszkańców wróciłem na misję. Wieczorem poszedłem na indywidualną adorację, a potem na modlitwy wieczorne z całą wspólnotą. Po słówku na dobranoc dowiedziałem się, że Pani, która u nas gotuje, poślizgnęła się i coś stało się z jej nogą. Dzisiaj nie mogę już iść, bo jest noc. Pójdę jutro i zobaczę co się u niej dzieje, a wszystkie posiłki będziemy szykować sami.

Dzisiaj sobota. Rano oczywiście modlitwy, Msza Święta i wspólne szykowanie śniadania dla całej wspólnoty. Śniadanie wyszło dosyć smaczne, obiad też. Po obiedzie idę odwiedzić naszą Panią kucharkę. Chcę zobaczyć jak się czuje. Rozmawiam z nią. Przyda się wizyta u lekarza, ale ona nie chce iść. Tak jak większość chorych. Proponuję jej, że pomogę dojść do tego lekarza. Dostaje od niego tabletki przeciwbólowe i olej do smarowania. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Potem idę odwiedzić rodziny, które przez intensywne deszcze są dotknięci małą powodzią. W niektórych miejscach zalane są drogi i parę domów jest podtopionych. Chcę zobaczyć, czy czegoś nie potrzebują: jedzenia, lekarstw i tym podobnych rzeczy.  Wracam na misję. Czeka tam na mnie grupa różańcowa. Kobiety modlą się teraz za misjonarzy, misjonarki, świeckich, którzy głoszą Ewangelię i naszą parafię. Następnie idę na Lectio Divina z aspirantami, wspólne rozważanie i dzielenie się Słowem Bożym.

 

ks. Paweł Kociołek SDB