W Bangladeszu funkcjonują trzy placówki misyjne w Utrail, Lokhikul, Joypurhat. Na każdej z nich prowadzimy szkoły. Dodatkowo zakładane są małe szkółki lub organizujemy douczanie na wsiach. Priorytetem jest zapewnienie edukacji, żeby dzieci mogły mieć lepsze życie.
Na wsiach dzień zaczyna się wraz ze wschodem słońca. To ono wyznacza rytm dnia, gdy w domach brakuje elektryczności. Od wczesnych godzin trwa poranna krzątanina: porządki, nabranie wody, nakarmienie zwierząt. W te obowiązki włączone są dzieci. One pomagają nie tylko w domu, lecz także na polu. Czasami godzą zadania, które otrzymali od rodziców z chodzeniem do szkoły, jeśli w wiosce lub okolicy prowadzona jest szkoła. Zabawki są nieosiągalne. Dzieci, jeśli chcą się bawić, wykonują je samodzielnie lub bawią się ze zwierzętami, głównie małymi kozami.
W 14 okolicznych wioskach w pobliżu Joypurhat ks. Paweł Kociołek założył małe szkoły lub organizuje douczanie. Pomagają mu animatorzy, którzy mieszkają w wioskach i chodzą do szkół średnich. Oni zbierają dzieci, udzielają im dwugodzinnych korepetycji, a ks. Paweł w podziękowaniu opłaca im szkołę, kupuje książki i raz w miesiącu organizuje spotkanie formacyjne. Na wioskach często brakuje budynku, w którym mogłyby odbywać się lekcje. W dwóch wioskach ks. Paweł wybudował, małe budynki, których ściany są zrobione z bambusa, a dach z blachy. Teraz zajęcia mogą odbywać się regularnie, mimo deszczu, bo w porze deszczowej, lekcje często są odwoływane. Wszystko przez brak pomieszczanie na przeprowadzenie zajęć. Przeważnie ludzie sami dają ziemię. Bardzo chcą, żeby w ich wiosce powstała szkoła lub dzieci miały szanse nadrobić zaległości. Nauczyciele czasami biją te dzieci, które mają zaległości. Dlatego tak ważne są lekcje wyrównawcze, bo inaczej dzieci zamykają się w sobie i przestają chcieć chodzić do szkoły. Te, które chodzą do większych miejscowości, są czasami szykanowane, wyśmiewane i zastraszane ze względu na pochodzenie i biedę w jakiej żyją. W wioskach mieszkają ludzie tylko z jednego szczepu, brakuje wzajemnej akceptacji pomiędzy nimi. To wpływa na relacje między dziećmi.
Czasami trzeba najpierw przekonać rodziców, że szkoła daje dzieciom możliwość znalezienia pracy i lepszego życia. W pewną niedzielę ks. Paweł pojechał do wioski Lohma, która położona jest w buszu. Dojazd do niej jest utrudniony, w porze deszczowej niemożliwy. W wiosce mieszka dużo dzieci, które chciałoby uczyć się, jednak rodzice nie widzą potrzeby wysłania ich do szkół i opłacania edukacji. Ks. Paweł rozmawiał z nimi, wyjaśniał, dlaczego zdobywanie wiedzy jest ważne i jak może zmienić życie ich dzieci. Udało się. Kilkoro dzieci, najbardziej zaniedbanych, zostanie wysłana do szkół i zamieszka w internacie. To właśnie im opłacimy edukację, wyżywienie i inne potrzebne rzeczy, w ramach kampanii Odważ się być dobrym. Jeśli uda się zebrać więcej środków, pomożemy kolejnym opuszczonym i zaniedbanym dzieciom i młodzieży.
W Joypurhat prowadzimy szkołę średnią i organizujemy popołudniowe zajęcia dla dzieci z pobliskich slumsów. Ksiądz Paweł Kociołek często odwiedza swoich parafian. Podczas jednej z takich wizyt zobaczył, że w domu brakuje jednej osoby. Zaczął pytać. Okazało się, że jedna z dziewczynek została wysłana do pracy u rodziny muzułmańskiej. Została służącą, bo rodzina zmagała się z problemami finansowymi po śmierci ojca. Dziewczynka chodziła do 3 klasy szkoły podstawowej, gdy zmarł jej tato. Mama nie była w stanie utrzymać rodziny i płacić za szkołę córki, więc wysłała ją do pracy. W takich sytuacjach reaguje ks. Paweł i pomaga potrzebującym. Za zgodą mamy zabrał dziewczynkę do Lokhikul, umieścił w internacie i zapisał do szkoły. Teraz uczennica nadrabia trzy lata przerwy w edukacji. Choć zaległości miała dużo, to robi duże postępy i ostatnio zdała egzaminy.
W szkołach i placówkach salezjańskich dzieci ze slumsów mogą otrzymać nie tylko edukację, lecz także poczucie bezpieczeństwa. Jednym z takich chłopców, który potrzebuje opieki jest Badon. Jego rodzice zajmują się wyplataniem koszy. To bardzo biedna rodzina. Bez pomocy ks. Pawła, chłopiec nie mógłby chodzić do szkoły. Jest obecnie uczniem Don Bosco w Joypurhat. Są z nim problemy wychowawcze. Prawdopodobnie w domu jest ofiarą przemocy. W szkole wyrzuca wiele emocji, jest zły, impulsywny, zamknięty. Ks. Paweł cieszy się, że Badon chodzi do szkoły salezjańskiej. Ma nadzieję, że w przyszłości chłopiec się zmieni, będzie uczciwy i po latach to on będzie wspierał kolejnych potrzebujących, pomagając na misji.
Poza edukacją i wychowaniem ks. Paweł stara się zapewnić dzieciom namiastkę dzieciństwa. W piątki organizowane jest oratorium na misji w Joypurhat i pobliskich wioskach. Pomagają mu w tym animatorzy i asystenci. Rano wyjeżdżają do wioski Koidara, gdzie prowadzą zajęcia, w których uczestniczy ok. 150 dzieci, natomiast popołudniami spotkania odbywają się na misji w Joypurhat oraz w wioskach Shantinogar i Chock-Gopal. Spotkania mają podobny przebieg: wprowadzenie do tematu dnia, praca w grupach, zajęcia plastyczne, gry zespołowe, zabawy. Na koniec podsumowanie spotkania i wspólna modlitwa. Na spotkania w ramach oratorium przychodzą dzieci niezależnie od religii czy wyznania. Z okazji Dnia Dziecka, które w Bangladeszu nazywa się Śisiu Mela, ks. Paweł zorganizował spotkanie dla 400 małych podopiecznych. Wcześniej dzieci zbierały bileciki za uczestniczenie w szkołach na wiosce. Podczas spotkania mogły je wymieniać na małe prezenty. Same wybierały, co chcą otrzymać. Ich podejście uderzyło. W pierwszej kolejności wybierały mydło, proszek do prania i inne praktyczne rzeczy. Zabawki zostały na koniec.