W SOM-ie obowiązują dwie niepisane zasady (jest ich oczywiście trochę więcej, ale o dwóch z nich chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć). Pierwsza: W trakcie zjazdu nie używamy telefonów. Druga: Staramy się za każdym razem zmieniać stół, przy którym jemy.

Mimo, że były to raczej propozycje, nie nakazy, to bardzo chętnie się do nich stosowałam. Dlaczego? Bo były dla mnie czasem przekraczaniem siebie i wiedziałam, że wyniknie z nich coś dobrego.

  1. Ostatnio ciężko znaleźć kogoś z twarzą nieprzyklejoną do telefonu (polecam zrobić eksperyment i podnieść głowę w komunikacji miejskiej). Z jednej strony może być to uzależnienie, z drugiej potrzeba kontaktu z bliskimi, których akurat nie mamy przy sobie. Podczas pierwszego zjazdu bardzo mnie kusiło, żeby nagrać ścianę głosówek przyjaciołom i opowiedzieć im co się dzieje. Ale w pewnym momencie się zreflektowałam. Przecież ich tutaj ze mną nie ma. Jestem w ośrodku misyjnym z innymi ludźmi. Może powinnam być bardziej obecna? Być tutaj z tymi, których dostałam na tą chwilę?
  2. Lubimy siadać obok osób, które już znamy, prawda? Tak jest bezpieczniej — nie musimy wychodzić ze strefy komfortu. Dla mnie zmienianie stołu za każdym razem nie było łatwe, zwłaszcza że czasem, nie zamieniając z kimś ani słowa, już oceniałam, czy się dogadamy. Ile relacji bym straciła, gdybym odzywała się tylko do osób, które już znam albo kojarzę! A ludzie tak mnie zaskoczyli — tym, co robią, ile mądrych rzeczy potrafią powiedzieć i tym, co noszą w sercu. Nawet trudno to opisać.

Podsumowując, myślę, że formacja misyjna nauczyła mnie większej uważności na drugiego człowieka i obecności tu i teraz. Jan Paweł II mówił “Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne. Tylko dziś jest twoje. Więc nie marnujmy czasu. Miejmy oczy otwarte na człowieka, który stoi przed nami i na okazje, które Pan Bóg daje nam właśnie w tej chwili. Dzięki Wam za ten piękny czas!

 

Dorota Trochimiak,
Uczestniczka tegorocznej formacji dla wolontariuszy misyjnych