Czy mamy pewność, co przyniesie jutro? Nie. Uczę się tutaj życia tu i teraz, celebrowania każdej chwili, zapamiętywania obrazów, które ukazują się przede mną oraz wszystkich sytuacji, które mają miejsce.

To moje pierwsze dni w Afryce, w Sudanie Południowym, w Tonj.

Już wiem, że moje serce zostanie tutaj i będzie tęsknić. Życie w tym miejscu nie jest proste, płynie w swoim naturalnym tempie, dlatego też, każda chwila jest tutaj bardzo cenna, wyjątkowa i niepowtarzalna.

Bywają jednak momenty, kiedy przychodzi smutek, poczucie bezsilności, bólu, gdy dochodzi do mnie, że choćbym chciała i miała możliwości pomóc, to jednak nie mogę. Jestem w miejscu, gdzie czas się zatrzymał, gdzie plemiona kierują się swoimi prawami, swoją kulturą i tradycją. Tradycją zupełnie odmienną od tej, którą znam.

Mimo panującej biedy, suszy, w oczach tutejszych widać radość. Czasami ciężko jest mi sobie uświadomić, czym jest to spowodowane, przecież ludzie tutaj mają tak niewiele.

Jestem w nowym miejscu, zupełnie odmiennym, gdzie razem z wolontariuszkami z Wietnamu, koordynatorem projektu z Hiszpanii i siostrami tworzymy dom, naszą wspólnotę, naszą teraźniejszość. Dzieci nabierają zaufania, zaczepiają, dotykają moich białych rąk, łapią za włosy. Jestem tutaj dla nich, jestem aby poczuły się zauważone, ważne, chciane i kochane. To co otrzymuję w zamian jest czymś, co będę chciała zachować w swoim sercu na zawsze. Nie sądziłam, że po tak krótkim czasie będę w stanie powiedzieć „Jestem szczęśliwa. Czuję się tak, jak gdybym była tu wcześniej.” Otrzymuję ogrom miłości i tą miłością staram się dzielić.

 

Marta Hnat
Tonj, Sudan Południowy