Finally!! Mwaiseni! Jesteśmy w Kabwe, w Makululu, w Ciloto. Śpiew witających chłopców onieśmiela. Niesamowita muzyka. Chłopcy grają na bębnach i śpiewają, że witają wolontariuszy w Ciloto. Każdy z nich podchodzi i klaszcze bądź robi żółwika. Z powodu koronawirusa niewielu podaje dłoń. Niektórzy z tych, którzy podają dłoń do uścisku, przytrzymują drugą dłonią przedramię. To oznaka szacunku.

W Ciloto jest szkoła, oratorium i dom dla chłopców. Każdy z nich ma swoją trudną historię. W trakcie powitania i popołudniem widziałam tylko roześmiane twarze i wielkie oczy. Wczoraj na wieczornym różańcu przyjrzałam się im bliżej. Rozdarte spodnie, kurtki, brudne koszulki… Na porannej Eucharystii zobaczyłam to jeszcze wyraźniej. Patrzę na nich i moje serce ściska smutek. Z oczu płyną łzy… nie mogę ich powstrzymać. Tym chłopcom odebrano dzieciństwo. Czas śmiechu, beztroski i poczucia bezpieczeństwa. W domu mieszka ich ok. 35, natomiast codziennie przychodzi kolejnych 30. Oni wszyscy, bez wyjątku najbardziej potrzebują uwagi. Ks. Michał zabiera ich z ulicy. Karmi, ubiera, pokazuje, że można żyć inaczej. Potem ks. Michał informuje rodzinę, że chłopiec jest w Ciloto. Niektórzy chłopcy w czasie rozmowy księdza z rodziną pozostają ukryci w samochodzie…

Pierwsza niedziela

Niedzielna Eucharystia w Afryce…. z tańcami. Doświadczenie, które trudno opisać. Kobiety ubrane w tradycyjne czitengi, śpiewające w języku bemba, a wszyscy wierni poruszający się w rytm muzyki. Eucharystia, która trwała ponad 3 godziny, a z powodu koronawirusa była krótsza, bo nie było tacy. W normalnych warunkach wierni jeden po drugim podchodzą do ołtarza i składają ofiarę. Niektórzy nawet trzykrotnie, pierwsza ofiara dla parafii, druga dla księdza. W darach dla księży kobiety na głowach przyniosły jedzenie: worek mąki, jajka. Odetchnęłyśmy z ulgą, bo to również nasz obiad. Z powodu Covid-19 dawno nie było chrztów, więc na tej Mszy Świętej zostało ochrzczonych ponad 37 osób (dorosłych i dzieci). W tym 13 naszych chłopców! Następnie 43 osoby przyjęły po raz pierwszy Komunię Świętą oraz zostały zawarte dwa małżeństwa.

Nowość, której wprowadzenie można rozważyć w Polsce, w kościele byli pilnowacze. Osoby, które sprawdzały, czy wszyscy słuchają kazania. Jeśli mieli wątpliwości, to prosili sąsiada delikwenta o interwencję. Pilnowali również by ludzie stali równo w rządku, a nawet sprawdzali, czy prawidłowo trzymaliśmy dłonie do przyjęcia Pana Jezusa.

Zgodnie z miejscowym zwyczajem na Eucharystię włożyłyśmy czitengi, zakupione dzień wcześniej na targu. Na koniec wszyscy nowi członkowi wspólnoty zostali przedstawieni, czyli Ola, brat Peter, aspirant Vincent i ja.

W uszach nadal brzmi mi rytm pieśni, a kiedy zamknę oczy, widzę tłum poruszający się rytmicznie.

Łatanie ubrań

Moja babcia i mama powinny być ze mnie dumne. Dziś przez ponad 2 godziny zszywaliśmy z chłopakami spodnie, koszule, t- shirty, plecaki… niektórzy bardzo dobrze radzili sobie z igłą i nitką. Inni potrzebowali pomocy. Ja na pewno potrzebowałam pomocy. Wciąż słyszałam: Monika cotton! Monika I ask for cotton! Jestem z nich dumna. Ściegi niektórych były lepsze niż moje. To jeszcze nie koniec szycia. Patrząc na stan ich ubrań, myślę, że jeszcze niejedną godzinę tak spędzimy.

Monika Łączyńska
Makululu, Zambia