Gdy pisze te słowa, mijają mi dwa tygodnie w Afryce. Świat i ludzie, których tu zastałam, codziennie mnie zaskakują. Lecz równocześnie wszystko wydaje się bardzo znajome – wszyscy bywamy smutni i radośni, pełni energii i zmęczeni, wdzięczni i samolubni. Każdy z nas różny, ale tak podobny. Każda godzina tutaj to teraz moje życie, życie z sześćdziesiątką chłopaków, którzy trafili do Ciloto z ulicy. Dzieci zaczynają okazywać mi pierwsze oznaki zaufania, lecz po ich oczach i bliznach na ciele wiem, że będą mieli jeszcze wiele do opowiedzenia.
Na ten moment moja praca tutaj opiera się przede wszystkim na towarzyszeniu im w codzienności. Nauka, podlewanie roślin, pomoc przy posiłkach, modlitwy, pierwsza pomoc, wydawanie leków i zabawa. To tutaj nasza codzienność. Czasami przez różnice językowe (niektóre dzieci mówią tylko w lokalnym języku bemba) jedyne, co mogę zrobić to przytrzymać za rękę i ofiarować uśmiech. W zamian dostaje niezmierzone pokłady radości. Czasami nie zawsze jest łatwo, każdy z nas ma swoje „humorki”, lecz jeśli ktoś mnie pyta „Muli shani” (Jak się masz) to muszę odpowiedzieć „bwino” (dobrze).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z bardzo ciepłej Zambii.
Agata Januszewska
Makululu, Zambia