Formacja. Do czasu formacji w SOM-ie to słowo kojarzyło mi się z taką jakby tubą zakładaną na kwiat, żeby mógł rosnąć tylko w jej wnętrzu. Owszem, taki kwiat może się piąć do góry, ale nie rozrośnie się na boki, ma ściśle wytyczoną drogę rozwoju.

Na pierwszy, wrześniowy zjazd formacyjny, jechałam właśnie z taką myślą, że trzeba będzie po prostu przeżyć ten czas, zaakceptować zasady panujące akurat w tym wolontariacie, dać się uformować tak, żebym mogła osiągnąć cel- wyjechać na misje. A teraz? Nie wiem jak i kiedy to się stało, bo to nie było nagłe czy gwałtowne, ale widzę zupełnie inaczej!

Formacja nie jest czymś do odhaczenia, ale jest sumą spotkań, radości, wzruszeń, zadziwienia, śmiechu takiego jak nigdy przedtem, rozmów szczerych, głębokich i bardzo osobistych… Tu spotkałam się ze zrozumieniem najdziwniejszych pomysłów, a nawet z twórczym i chętnym zaangażowaniem w ich realizację! Nawet na sen żal mi było tracić zbyt wiele czasu, bo przecież mogłam wtedy pobyć z ludźmi np. w kawiarence.

Dziękuję za ten czas, że to był właśnie ten najlepszy moment na formację i najlepszy czas, na ten od dawna upragniony wyjazd na misje. Dziękuję za każdego człowieka spotkanego w SOM-ie (wszyscy tak różni, ale z tym samym powołaniem- nie przestaje mnie to zadziwiać) i za każdego, kto towarzyszył mi przez te ostatnie miesiące. Jak wiele rzeczy Pan Bóg już przepracował we mnie w tym czasie!

To już nie jest to wrześniowe “dostosuję się, byleby wyjechać na misje”, jest całkiem inaczej- ze spokojem i jednocześnie podekscytowaniem podchodzę do tego, co On zaplanował. Nie żałowałabym tego cudownego czasu formacji, nawet gdybym miała teraz nie lecieć. Te najpiękniejsze sobotnie adoracje, podczas których były czytane listy od wolontariuszy przebywających na misjach, to przesiadywanie do nocy rozmawiając czy grając w gry (dzięki Łosie!), to, że wchodząc do kaplicy późnym wieczorem, zawsze spotykałam w niej kogoś modlącego się czy piszącego intencje modlitwy wiernych…

Również ta wielka otwartość tych, którzy już przeszli tu swoją formację, którzy wrócili z misji. To wszystko utworzyło niepowtarzalną atmosferę tego miejsca – domu, którym naprawdę są ludzie, do których chce się wracać i za którymi już tęsknię.

Najprzyjemniej byłoby, gdybyśmy wszyscy zostali posłani na jedną placówkę, ale może właśnie po to rozdzielamy się do kilku państw, na kilku kontynentach, żeby tak jak ks. Bosko, tworzyć taką atmosferę, aby tworzyć dom wszędzie tam, gdzie będziemy.

 

Paulina Lemańska,

Uczestniczka formacji 2023/2024