Nadal trochę nie dowierzam, że zakończyła się moja formacja w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym.
Był to dobry i piękny czas – czas rozpoznawania mojego powołania misyjnego.
Chyba od zawsze chciałam wyjechać na wolontariat misyjny, ale (aż do tego roku) sądziłam, że jest to tylko odległe marzenie. Już wcześniej lubiłam księdza Bosko, którego uważam za świetnego pedagoga, dlatego było dla mnie dość oczywiste, że chcę formować się u salezjanów.
Wszystko zaczęło się od tego, że po prostu przyszłam na październikowe spotkanie wolontariatu. Co miesiąc zachwycały mnie opowieści misjonarzy, bardzo dobrze czułam się w SOM-ie i moje pragnienie stawało się coraz większe. A jednak przez cały czas towarzyszyły mi wątpliwości dotyczące mojego wyjazdu. Co ciekawe, nasiliły się one zwłaszcza po pozytywnej opinii psychologa, kiedy uzmysłowiłam sobie, że to właśnie JA mam udać się na misje! W mojej głowie cały czas pojawiały się te same pytania – Czy dam radę? Czy naprawdę jestem do tego powołana? A może to tylko mój wymysł i egoistyczna zachcianka?
Pomagała mi wtedy rozmowa – rozmowa z moimi bliskimi i rozmowa z Panem Bogiem. Z czasu formacji chyba najbardziej zapamiętam wieczorne adoracje Najświętszego Sakramentu, kiedy mogłam w ciszy oddać wszystko Panu Bogu i uczyć się coraz bardziej Mu zaufać. Ciężko to logicznie wytłumaczyć, ale mimo rozterek i świadomości swojej słabości i kruchości, czułam też głęboki spokój. W ciszy i ufności leży wasza siła – w ostatnim czasie często towarzyszą mi te słowa (Iz 30, 15b). Myślę, że to właśnie w tej ciszy adoracji, w tej milczącej Obecności dojrzewało moje powołanie misyjne, powoli je odkrywałam i przyjmowałam.
Obecnie przepełnia mnie ogromna wdzięczność i radość, z niecierpliwością odliczam czas do wylotu. Pewne obawy i wątpliwości pozostały, ale ufam, że Pan Bóg jest większy i wykorzysta mnie jako Swoje narzędzie.
Polecam się Waszej modlitwie,
Karolina Hryszko,
uczestniczka formacji 202 3/2024